W rzesień, a właściwie jego końcówka to także końcówka rykowiska. W celu podejrzenia byków walczących o względy łań wybraliśmy się w Izery. Tak jak co rok o tej porze jelenie ryczą cały dzień i noc, tak tym razem cisza. Wchodzimy w góry, zdobywamy wysokość, a tu nic nie słychać, a nawet tropów mało lub całkowicie brak. Idziemy dalej, mały postój przy źródełku Adamsa - po co nieść wodę od samego początku skoro można po drodze nabrać ;) Po kilku kilometrach docieramy do Chatki Górzystów, gdzie robimy popas. Jajeczniczka na boczku, naleśnik znany na całą Polskę i herbata z cytryną dają nam powera do dalszego działania. Kawałek wędrujemy szlakiem, by po chwili odbić w las. Dalej idziemy już na przełaj, mijamy kolejne strumienie, bagienka. Kupska jeleni są, tropy też, ale nic nie ryczy. Nawet nie czuć tego specyficznego jeleniego odoru. Normalnie o tej porze człowiek nie wie w którą stronę nasłuchiwać, takie ryki są, a tym razem kompletnie nic. Niezrażeni wędrujemy dalej, aż doci