Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Podlasie część druga: U pana Boga w ogródku i dalej na wschód.

 Po biwaku nad zalewem Siemianówka ruszyliśmy do Kruszynian, najbardziej popularnego miejsca kultu polskich Tatarów. Znany i rozpoznawalny chyba przez wszystkich zielony meczet jest wart odwiedzenia. Mimo, że drogi w okolicy przyprawiają o ból resorów i całego podwozia to warto wytrzymać i tu dotrzeć. Poza obejrzeniem z zewnątrz meczetu i pobliskiego cmentarza warto wejść do środka i posłuchać o historii Tatarów, Kruszynian i meczetu. Która jest naprawdę niezwykła i w sumie zasługuje na osobny wpis.






Po meczecie ruszyliśmy dalej, tym razem szlakiem trylogi filmów U pana boga w ...                        Serii raczej nie trzeba nikomu przedstawiać, akcja filmu oficjalnie działa się w Królowym Moście jednak miejsc  w którym kręcono serie było dużo więcej. Plan filmowy był rozsiany dosłownie po całym Podlasiu. Podobno dlatego, że to były rodzinne i ukochane strony żony reżysera.

Nasz szlak filmowy rozpoczęliśmy w tytułowej mieścinie, krótki spacer po okolicy i ruszyliśmy dalej. Co ciekawe w Królowym Moście kręcono jedynie kilka mała część filmu, zdecydowanie więcej scen miało miejsce np. w Supraślu, gdzie też ruszyliśmy. To tu nagrano między innymi ujęcia z ulicy, Monaster i wieże/komin z którego skakał ojciec komendanta. Poza tymi punktami miasto jest warte zwiedzenia. Piękna zabudowa i sielski klimat! Tu czas płynie zdecydowanie wolniej, zresztą jak na całym podlasiu.


Kolejna na trasie była słynna Gospoda Zapiecek, do której wszyscy chodzili, Jak się okazuje filmowy bar obecnie jest restauracją, oczywiście nie jest w Królowym Moście a w Tykocinie. I jako jedyny punkt na trasie szlakiem filmu, chwali się tym, przy wejściu wisi plakat :)  


Na chwile zostawiamy kinematografię i odwiedzamy stary-nowy zamek. Z całkowitych ruin pewien biznesmen postanowił odbudować zamek. Co ciekawe w Tykocinie swego czasu było planowane utworzenie stolicy państwa polskiego! Było to dawno temu, gdy Polska i Litwa tworzyły wielkie królestwo, a Tykocin wypadał mniej więcej po środku imperium ;) Tykocin poza zamkiem, który warto zwiedzić z przewodnikiem  (pod koniec zwiedzania wchodzi się do wieży z cudnym widokiem. I nie chodzi o łąki itd., które robią piekielne wrażenie. A o gniazdo z bocianami które pięknie widać! Poza oglądaniem gniazda, często można podziwiać jak bociany uczą się latać itd. Nie samą historią zamek w Tykocinie żyje.),    atrakcji w postaci baru z filmu zasługuje na chwilę uwagi między innymi z racji na piękną zabudowę, przecudny rynek i most! Można pomyśleć, most jak most, ale ten przybył tu razem z Armią Czerwoną aż z Wrocławia. Miał trafić do ZSRR, ale czerwonoarmiści porzucili go tu.  Gdy do tego dodamy piękną przyrodę w okolicy to mamy atrakcji na kilka dni zwiedzania. Nas jednak gonił czas więc ruszyliśmy dalej. 







Ruszyliśmy do Wioski Bocianiej, by odpocząć, po intensywnym dniu i upale. Zwiedzanie dworu z wieloma bocianimi gniazdami zostawiamy na kolejny dzień, delektujemy się spokojem i miłym towarzystwem psa na polu namiotowym w Pentowie. 


Następnego dnia śniadanie, zwijamy majdan i ruszamy na drugą stronę ulicy do wspomnianego już dworu by zwiedzić Europejską Wieś Bocianów. Fajne miejsce, z możliwością obserwowania tych pięknych ptaków z bliska. Szczerze to  spodziewaliśmy się większej ilości ptaków. Ale mimo to warto odwiedzić Dwór w Pentowie, jest to jedyna oficjalna wieś bociania w Polsce.  W całej Europie jest ich zaledwie 14. Gdybyśmy byli z tydzień, może dwa później obserwowalibyśmy z bliska jak to bociany uczą się latać, niestety byliśmy w okresie, w którym pozostało nam oglądać  jak tuptają w gniazdach.



Po spacerze i sesji foto ruszamy do Biebrzy. Pogoda jest straszna, niby słońce i nie pada. Ale żar lejący się z nieba i duchota odbierają przyjemność z podróży. Pierwszy kontakt Ani z Biebrzą nie był najlepszy, a to dopiero był wstęp. Na początku klasyka, czyli Długa Luka, gdzie jeszcze dało się odetchnąć, duża przestrzeń, lekki wiatr dało się żyć. Następnie ruszyliśmy na szlak, szlak przez las i bagna. I tu się zaczął prawdziwy armagedon. Duszno nie do wyrobienia, upał i najgorsze, czyli atak gzów i much końskich. Małe, średnie i wielkie. Te największe były duże jak mały wróbel! Atakowały, siadały, gryzły i wkurwiały! Takiego nalotu nigdy wcześniej nie przeżyliśmy. Nie można było nawet na chwilę odsapnąć. Ciągły nalot. Szybko, prawie biegiem wróciliśmy do auta a przy nim, w sumie to na nim setki jak nie więcej tego dziadostwa, wskoczyliśmy do auta, a one za nami, w środku bitwa z cholerstwem i ruszamy. Uciekliśmy, ledwo ale się udało. Na szczęście starczyło zmienić typ lasu z liściastego i podmokłego na suchy mieszany i już było dużo lepiej. Na końcu Carskiej Drogi na szczęście jest właśnie taki las gdzie miło i sympatycznie robimy małą pętle po bunkrach, poza sporadycznymi komarami jest pełen luz. Zmęczeni i wykończeniu lądujemy na koniec dnia u Biebrzańskiej Wiedźmy. Super miejsce i super ludzie. Co ważne możecie wybrać się z nią na wycieczkę po Parku Narodowym! Polecamy :) Poza rozmowami do późna i fajną zabawą mogliśmy obejrzeć z bliska młodego bociana, który spadł razem z gniazdem :( 










Rano śniadanie i pomoc w przygotowaniu materiałów na warsztaty i ruszamy do kolejnego znajomego. Marcina z TRAKTORIADY. Do miejsca w którym powstaje baza dowodzenia światem, miejsca w którym będą prelekcje podróżnicze warsztaty itd. A dokładniej do szkoły podstawowej na wsi :P  Teren mega, pomysły jeszcze lepsze, to musi wypalić :D 

Rozmowy, zwiedzanie obiektu i sadzenie ziemniaków. Tak! mamy grządkę pyr na Podlasiu ;) ( podobno stonka zaatakowała, ale dzielnie walka trwa o utrzymanie uprawy) Ruszamy dalej i naszym oczom ukazują się bociany, po chwili kolejne i znowu kolejne dosłownie naszym oczom ukazuje się ze sto jak nie lepiej tych czerwononogich ptaków! Klewianka powinna być wsią bocianią a nie Tykocin :P 









Wracamy na szlak filmowy, ale to już osobna historia ...... 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna gr...

Zdecyduj i przeżyj

N a discovery  jakiś czas temu emitowano program Zdecyduj i przeżyj. Sama koncepcja programu nawet fajna. Pokazane filmiki czy rekonstrukcje zdarzeń z pogranicza survivalu i życia codziennego. Z komentarzem jakiś naukowców i dwie opcja do wyboru. Jedna poprawna a druga skutkująca śmiercią. W programie jest przedstawionych 9 sytuacji i mamy 9 żyć. Każdy niewłaściwy wybór skutkuje utratą jednego a gdy ani razu nie trafimy to nie przetrwamy. Na tym  kończy się fajność programu. Pierwszym zastrzeżeniem jest to,że większość sytuacji niema nic wspólnego z survivalem. Np. jedzenie w łazience czy na biurku. No ja się pytam co to ma wspólnego z przetrwaniem? Raczej nic!! Kolejną sprawą jest to,że Ci eksperci to nie survivalowcy,podróżnicy czy tym podobni a naukowcy. Którzy podchodzą do sprawy w sposób naukowy. Który w sytuacji walki o przetrwanie nie musi być poprawny. Dlatego zdecyduj i przeżyj to bardziej ciekaw program z którym w wielu kwestiach można się zgodzić lub nie. Ale ...

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpl...