Rumunia to jak nietrudno się domyślić kraj niezwykły, pełen kontrastów i miejsc wyjętych z baśni. Jednym z tych miejsc jest samotny klasztor położony na przełęczy Prislop. Z obu stron wiedzie do niego kręta jak diabli droga. Dziś to świetny, gładki i nowy asfalt, ale jeszcze do niedawna dziurawa szosa.
Sam kościół jest stosunkowo młodym obiektem, który jest ładnie wpasowany w krajobraz, nie szpeci jak niektóre kościoły stawiane na przestrzeni ostatnich 30 lat w naszym kraju. W bliskiej okolicy można zobaczyć betonowy obelisk z czasów komunistycznych upamiętniający wyasfaltowanie drogi. Nie budowę, a samo jej unowocześnienie, gdyż trakt przez góry wiedzie tędy od czasów królewskich. Kawałek za świątynią jest mały cmentarz z czasów I WŚ. Co ciekawe, w walkach o przełęcz brali też udział polscy legioniści.
Planując wyjazd w te tereny, warto mieć na uwadze festiwal tańców ludowych HORA LA PRISLOP. Dokładnie oznacza to tańce na przełęczy. Co roku w drugi weekend sierpnia odbywa się festyn, na którym można poznać kulturę i historię kilku regionów Rumunii, zobaczyć twórczość regionalnych artystów i dobrze się bawić.
Z przełęczy zjechaliśmy w dolinę na biwak. Pogoda nie rozpieszczała, ale co tam, trochę deszczu, a nawet jego spore ilości jeszcze nikomu nie zaszkodziły, przynajmniej była okazja pobawić się w rozpalenie ogniska z mokrego, w mokrym ;)
Ranek okazał się nieco bardziej łaskawy i ruszyliśmy w teren. Przejazd fragmentem trasy Rajdu Nieustającego był naszym pierwszym kontaktem z jazdą w terenie. Fajne doświadczenie i chyba złapaliśmy bakcyla ;) Mimo niesprzyjającej aury, przejazd leśnymi drogami pełnymi głazów, wody, błota itd. był fajną zabawą.
Deszcz, kamienie i błoto po progi terenówek, a nas minął zwykły golf. Rumuni udowadniają, że wcale 4x4 nie jest niezbędne. ;) |
Komentarze
Prześlij komentarz