Źródło światła w terenie jest niezbędne, bez niego ciężko wędrować gdy zrobi się ciemno, zajrzeć w norę, znaleźć coś w plecaku, do tego przydaje się przy nocnych zdjęciach. Oczywiście najczęściej przydaje się w codziennym życiu. Chociażby dziś: idę do piwnicy, a tam nie ma światła. Cyk latarka i nie ma problemu.
Jak zapewne część z Was wie jestem zwolennikiem mocnych, uniwersalnych latarek, takich, które nie tylko sprawdzają się w EDC ale i robią robotę w terenie. Mam kilka ulubionych marek, a jedną z nich jest Olight. Na co dzień noszę przy sobie co najmniej jedno źródło światła tej firmy. Jakiś czas temu opisywałem Peruna, małą poręczną latarkę. A dziś przyszedł czas na recenzję nieco większego kuzyna Warriora Mini.
Olight Warrior Mini w porównaniu z Perunem i folderem Gerbera |
Warrior Mini to dość lekka i mała ręczna latarka o zawrotnych parametrach. Maksymalna moc to 1500 lumenów, a maksymalny zasięg to aż 190 metrów! Oczywiście świecenie na ful jest dostępne tylko przez chwilę. Przy tak silnym strumieniu światła po chwili uruchamia się system zabezpieczający przed przegrzaniem. Po 4 minutach automatycznie zmniejsza moc z 1500 lumenów do 500. Takie zabezpieczenie pozwala na nie przegrzewanie diody i całej latarki, co przedłuża żywotność urządzenia. Jednak trzeba pamiętać, że i tak będzie gorąca i można się oparzyć ;) Grzanie to normalne zjawisko dla latarek, więc nie ma się czym przejmować.
Rzeczą za którą najbardziej lubię Warriora Mini są dwa sposoby włączania. Pierwszy typowy guzik, którym klikając w odpowiedniej kolejności wybieramy potrzebny tryb. Wygodne, łatwe i przemyślane, kilka uruchomień i już kombinacja jest nam znana i bez problemu można ustawić pożądaną moc. Dodatkowo jest umieszczony w stópce, guzik, który w moment pozwala nam rozświetlić nawet egipskie ciemności i latarka świeci z maksymalną mocą 1500 lumenów.
Ponadto tylny włącznik ma dwie dodatkowe opcje, stroboskop. Przydatne gdy trzeba zasygnalizować swoją pozycję lub kogoś oślepić :P i ma magnes, dzięki czemu latarkę można podczepić do auta, wiaty itd. Jak już nie raz i nie dwa pisałem MAGNES jest dla mnie jedną z podstawowych rzeczy w latarkach. Dla miłośników taktyki ważną informacją będzie, że przyciski działają bezgłośnie.
Dużą zaletą jest wbudowany system zabezpieczający przed przypadkowym włączeniem. Blokada dostępna jest z poziomu bocznego przycisku. Dodatkowo dioda umieszczona w nim informuje o poziomie naładowania. Zielone światło to powyżej 75 % pojemności baterii, pomarańczowe to między 30-75%, natomiast czerwona to zaledwie 30 % i mniej naładowania.
Warrior Mini jest zasilany z customowego ogniwa 18650, które można ładować za pomocą ładowarki magnetycznej dołączonej do zestawu. Zastosowanie akumulatorka o pojemności 3500 mAh pozwala na naprawdę długie i bezstresowe używanie.
Do dyspozycji jest kilka trybów:
maksymalny, który po pewnym czasie schodzi z 1500 lumenów do 500 i dalej do 170. Na pełnej mocy latarka świeci tylko i aż 4 minuty, następnie zabezpieczenie przed przegrzaniem zmniejsza moc do 500 lumenów i tu latarka - przy zastosowaniu oryginalnego ogniwa - świeci przez około 200 minut, a przy kolejnym obniżeniu do 170 lumenów pracuje jeszcze niecałą godzinę.
Oczywiście można też odpalić sobie samo 500 które po około 200 minutach zejdzie do 170 i podobnie jak w poprzednim trybie będzie pracować jeszcze przez +/- 50 minut. Taki układ w zupełności starczy. Nigdy, ale to nigdy nie miałem sytuacji by Warrior Mini mi padł podczas wyjazdu. Oczywiście maksymalny tryb używam tylko chwilę i dość rzadko. Zazwyczaj korzystam ze słabszej mocy. Np. 120 lumenów, tu latarka pracuje przez 18 godzin. W kolejnym trybie 15 lumenów 150 godzin. Dodatkowo gdybyśmy utknęli na dłużej w ciemnicy totalnej, niczym górnik w zarwanym szybie jest tryb świetlik o mocy zaledwie 1 lumena! Na tym ustawieniu latarka może pracować do 45 dni!
Jak w przypadku praktycznie każdej latarki Olighta tak i tu dużym atutem jest wytrzymałość. Mocna i uszczelniona konstrukcja pozwala na używanie Warriora Mini w najróżniejszych warunkach. Deszcz, śnieg, ujemne jak i wysokie temperatury nie są mu straszne. Podobnie upadki i uderzenia.
To wszystko dzięki zastosowaniu aluminium lotniczego i całej masy uszczelek. Obudowa nie dość, że mocna to została wykonana w taki sposób by w zgrabiałych i mokrych dłoniach pewnie siedzieć, dodatkowo dla estetyki została pokryta trwałą czarną powłoką. Latarka nie ma zemną lekko, a mimo to wygląda jak nowa po pół roku użytkowania.
Warrior Mini jest bardzo wygodny w użytkowaniu zarówno w codziennych sytuacjach jak i w terenie. Dwa sposoby włączania, całkiem fajna waga, dobra wydajność pracy i mocny klips, który pozwala nosić latarkę w kieszeni, na pochewce od multitoola itd. Trzyma mocno i fajnie, pozwala też zamontować latarkę do daszku czapki, dzięki czemu z latarki ręcznej w moment Warrior zmienia się w latarkę czołową, a w sumie to czapkową ;)
Wnętrze auta oświetlał właśnie Warrior Mini |
Podsumowując: lekka, wydajna praca, przystępny i intuicyjny interfejs, dwa sposoby uruchomiania, solidna obudowa, duża moc, konkretny i bezpieczny klips, plus całkiem przystępna cena. To wszystko sprawia, że Warrior Mini to naprawdę opcja godna uwagi. Jeśli szukacie czegoś mocniejszego do EDC i w teren to na pewno obczajcie tego Olighta ;)
Komentarze
Prześlij komentarz