Gdy człowiek słyszy Transylwania, od razu widzi wampiry, wilkołaki, straszne zamki, mgły itd. W rzeczywistości to piękny region, pełen cudnej zabudowy. Co ciekawe nawet w rodzinnym mieście Draculi jest bardzo, ale to bardzo przyjemnie.
Sighisoara, jak to przystało na Rumunię, przywitała nas kontrastami. Po rozlokowaniu w pokoju ruszyliśmy zwiedzać. Pierwsze, co wpadło w oczy to piekło elektryka, czyli wielkie plątaniny kabli na słupach, a dalej piękne zabytkowe kamienice i...
Cyganka grzebiąca w śmieciach. Oczywiście bez parkowych autochtonów się nie obyło, ale starówka nas zauroczyła. Piękne zabytkowe kamienice w pastelowych barwach. Pierwszym punktem była restauracja Altepost, która podobnie jak całe miasto jest niezwykła. Pyszne i duże dania, świetny klimat lokalu. Nic, tylko jeść ;) Dobrze, że starówka jest na pagórku, można było nieco ubić obiad.
Idąc wąskimi średniowiecznymi uliczkami, można odczuć wrażenie podróży w czasie, gdyby nie auta zaparkowane pod niektórymi domami, to naprawdę podróż w czasie.
Najbardziej charakterystycznym obiektem górującym nad całym miastem jest potężna wieża zegarowa, na której zegar zamontowano dopiero w XVII wieku. Sam budynek został wzniesiony w XIV w. jako główna brama do warownego miasta. Przez 2 stulecia pełnił też funkcję ratusza. Dwumetrowe mury zapewniały idealną ochronę dla zbrojowni, archiwum i skarbca. Charakterystyczne 4 wieżyczki na szczycie były symbolem niepodległości miasta. Obecnie we wnętrzu znajduje się muzeum. A sam budynek i najbliższą okolicę można zauważyć w wielu horrorach.
Sighisoara często jest nazywana najpiękniejszym miastem Europy oraz uważana jest za najlepiej zachowane średniowieczne miasto kontynentu. Dzięki temu została wpisana na listę UNESCO.
Średniowiecze to rozkwit i najpiękniejsze zabytki, jednak początek Sighisoara miała już za czasów rzymskich, wchodziła w część Dacji. Pierwsze dokładne wzmianki na papierze są z 1298 roku, od początku większość mieszkańców trudniła się rzemiosłem. Było to wyjątkowe miasto pod tym względem, że było w nim aż 15 cechów rzemieślniczych (to bardzo dużo). 14 z nich ufundowało 14 wież strażniczych wchodzących w skład murów obronnych. Dodatkowo w mieście zlokalizowane było kilka bastionów. Dla zapewnienia przetrwania w przypadku oblężenia wśród murów zlokalizowane było kilka studni dających niezależność w trakcie długiej walki.
Ciekawostką jest, że z racji prężnego rozwoju handlu i rzemieślnictwa oraz protekcji króla, w mieście nie mógł zamieszkać nikt, kto nie był pochodzenia saskiego! Było to stricte niemieckie miasto. Jak to w życiu bywa, wszystko, co dobre kiedyś się skończy. W XVII wieku dobra passa zaczęła się kończyć. Najpierw liczne epidemie, pożary aż po spełnienie największego koszmaru i oblężenie przez wojska tureckie. Pod murami miasta miała też miejsce inna ważna bitwa, podczas Wiosny Ludów starły się tu wojska węgierskie z rosyjskimi. Podczas walk zginął słynny węgierski poeta Sandor Petofi. Kolejne lata minęły znacznie spokojniej i po I wojnie światowej miasto zostało wcielone w granicę Królestwa Rumuni.
Jak wspominałem na początku, jest to rodzinne miasto Wlada Palownika. Niedaleko wieży zegarowej jest jeden z najstarszych budynków miasta, w którym na świat przyszedł sam Dracula. Obecnie w jego domu jest hostel i oddział muzeum miejskiego. W okolicy jest wiele ciekawych budynków, np. kościół z XII wieku, liczne kamienice, ale moim zdaniem najciekawszym obiektem po sąsiedzku od Draculi jest drewniany tunel.
Gdy słońce zachodzi, miasteczko nabiera zupełnie innego klimatu, nie mniej fascynującego. Mimo że Sighisoara jest scenerią dla wielu filmów grozy, to chodząc nawet po ciemku człowiek czuje się bezpiecznie. Nawet cmentarz niespecjalnie przeraża. Oświetlenie wydobywa niezwykłe barwy i cienie. Błędem wielu turystów jest odwiedzanie tego miasta zaledwie na kilka godzin w ciągu dnia, bo tak naprawdę najpiękniej robi się tuż po zachodzie słońca.
Dla kogo jest Sighisoara?
Dla każdego, kto lubi klimatyczne zabytkowe miasteczka, wąskie uliczki. Ceni ciszę i spokój typowy dla miejsc, gdzie czas stanął w miejscu, no i oczywiście dla każdego fotografa.
Kiedy odwiedzić?
My byliśmy latem, ale podobno jesienią też jest pięknie. I można to przewidzieć, kolorowe liście w połączeniu z kolorowymi budynkami muszą tworzyć cudny klimat. Myślę, że zimą też może być ciekawie i z pewnością najbardziej sceneria będzie przypominać tę z horrorów.
Pamiętajcie, by zostać tam do zachodu!
Gdzie spać?
Hoteli i noclegów z dobrymi opiniami w Sighisoarze jest sporo, my spędziliśmy noc w Panorama Gesthouse. Bardzo przyjemna kwatera w przystępnych pieniądzach. A lokalizacja to po prostu bajka. Budynek znajduje się na wzgórzu po przeciwnej stronie starówki, w nocy z tarasu można podziwiać piękne oświetlone miasto.
Gdzie zjeść?
Byliśmy tylko jeden dzień, więc wielu knajpek nie zaliczyliśmy, ale cudnie nasze podniebienia połechtała restauracja Altepost. Ceny przyjemne, a talerze pełne pysznego jedzenia. Polecamy z czystym sumieniem. Podobno dobrze i tanio można zjeść na dworcu.
Komentarze
Prześlij komentarz