Rumunia jest piękna i z tym nie ma co dyskutować, jest dzika, co udowadnia na każdym kroku i za każdym zakrętem. Kolejne dwa dni były tych zakrętów pełne, a za każdym przygoda jeszcze lepsza. Po wizycie u Draculi udaliśmy się na jedną z najbardziej znanych dróg nie tylko Rumunii, ale i Europy, jeśli nie świata. Trasa Transfogaraska to droga krajowa DN7, pozwala przejechać przez góry Fogarskie w południowych Karpatach. Ma 151 km, a jej piękno przykrywa niebezpieczeństwo i krew. W trakcie budowy najwyżej położonej drogi w Europie zginęło kilkadziesiąt osób, ale w czym problem, to miał być pokaz możliwości i siły rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceausescu, a nie rozwój infrastruktury drogowej kraju. Oczywiście te kilkadziesiąt osób to tylko oficjalne dane, przypuszcza się, że liczba ofiar była większa.
Drogę zaczęto budować na przełomie lat 60. i 70., wykorzystując dawne szlaki górskie i leśne. Do wytyczenia drogi w skalistym i trudnym terenie zużyto aż 6 mln kg dynamitu. Trasa ma aż 830 mostów i mostków, kilkadziesiąt wiaduktów i kilka tuneli, większość mała, ale zwieńczeniem jest najdłuższy w kraju tunel na samym szczycie. Na wysokości 2034 m n.p.m. jest tunel długi na 884 m. Wjazdu do niego bronią potężne wrota. Przejeżdżając, można odnieść wrażenie przemieszczania się w jakiejś bazie wojskowej. Tunel miał być "garażem" dla czołgów, a cała trasa była przez wiele lat dostępna tylko dla wojska. Wspomniane wrota chronią tunel przez większość roku przed złymi warunkami. Wysokie góry to śnieg, mróz itd., do tego stopnia, że droga jest dostępna jedynie od czerwca do września, często nawet krócej. My byliśmy w lipcu, a dopiero tydzień wcześniej otworzono drogę, bo schodziły jeszcze lawiny. Z powodu trudnych warunków, stromizny i licznych serpentyn na większości trasy są ograniczenia prędkości do 40 km/h. Ale widoki są takie, że same zachęcają do zdjęcia nogi z gazu i zatrzymywania się co chwilę. Na szczęście ludzie są tu przyzwyczajeni do zatrzymywania się nawet na środku drogi w celu robienia zdjęć, więc na luzie można się rozkoszować i pstrykać. W wielu miejscach na poboczach zrobiono umocnione zatoczki, gdzie bezpiecznie można przystanąć na dłużej. Jednak najbardziej zalecamy jazdę z głową wystawioną przez szyberdach :D
Zanim dojedziemy na szczyt i Karpaty otworzą się szerokimi widokami, przejeżdżamy przez lasy i lasy, i lasy. To co jest najfajniejsze w tych lasach, poza nimi samymi, to niedźwiedzie. Jest ich tu najwięcej w Rumunii, więc nie ma problemu, by robić zdjęcia z auta. Mój obiektyw 150-600 był momentami za duży i niedźwiedzie nie mieściły się w kadrze! Miśki są przyzwyczajone do ludzi, nie wykazują żadnej agresji, bardziej przypominają tego znanego z kreskówek łasego na smakołyki. Faktycznie często ludzie im coś rzucają, co jest karygodne.
Gdy już miniemy ileś niedźwiedzi i niezliczoną liczbę zakrętów, pokonamy najdłuższy rumuński tunel, naszym oczom, przy dobrej pogodzie, ukaże się multum straganów z wędlinami, palinką, serami, mniej lub bardziej tandetnymi pamiątkami. Nieopodal nich schronisko, piękne górskie jeziorko, a kawałek dalej widok na Transfogaraską z drugiej strony. To tu najbardziej widać spektakularność tej drogi, zakręt za zakrętem, i tak przez wiele kilometrów. A na horyzoncie płasko jak na stole.
Zjazd jest równie przyjemny co podjazd, widoki piękne, tylko trzeba uważać na hamulce. Hamowanie silnikiem można tu wypracować do perfekcji, inaczej można źle skończyć. Co ciekawe mimo ciężkich warunków, stromych podjazdów i zjazdów oraz licznych zakrętów, jest tu bardzo mało wypadków, a nawierzchnia jest z idealnego, równego asfaltu.
Komentarze
Prześlij komentarz