Trochę wolnego z okazji majówki to nie może się obyć bez wypadu w teren. Zwłaszcza jak człek dawno po dziczy z plecakiem nie łaził to innego kierunku jak góry nie mogło być.
I tak też razem z Tatkiem wybraliśmy się w Izery najpierw Czeskie a potem w Polską ich część.
Co najlepsze podczas tego wypadu mieliśmy jedną z najlepszych pogód w naszej karierze, w słońcu temperatura prawie dochodziła do 30*C!!! a dookoła śnieg, a w cieniu przyjemny wilgotny chłodek. No a w nocy to nawet do -8 spadała temp! I jeszcze całe 4 dni buszowania bez deszczu. Czyli pogoda idealna można powiedzieć na wypad w pełnym luzie,bez spiny i wyraźnego celu.
I fakt,że szlak momentami to bagno albo potok wręcz,ale wędrówka niezwykle przyjemna była. Problem tylko był jeden TURYŚCI!!! I nie tyle,że chamówa czy coś ale bardziej ich ilość. Momentami to był problem by się wysikać. Tak tak taki ruch był,że prawie godzinę czekałem na okno szczaniowe :P
I tak wędrowaliśmy,jedliśmy i piliśmy piwko i mijaliśmy kolejne hordy turystów.
Niektórzy nawet sobie zdjęcia z nami robili!! Ach ta sława ;) I tak też idąc szlakiem wzdłuż granicy połykamy kolejne kilometry dochodzimy do Pytlackich skał, na które można wejść a od niedawna zamontowano sztuczne ułatwienia dzięki którym dużo łatwiej da się wejść na nie. Fakt,że w śnieżnej brei itd wchodzenie na to a właściwie schodzenie to nie je bajka ale widoki z góry rekompensują wysiłek i ryzyko w 10000% .
Dalej szlakiem i w jednej z wiat nocka, super czysto,na poziomie,bez napisów. No prawie bo oczywiście jeden jedyny napis musiał być i jak nie trudno się domyśleć autorstwa jakiegoś Polaka :P No ale głupich nie sieją.
I tu nocka minęła przyjemnie,lekki chłodek był ale jednak w wiacie to komfort jest naprawdę niezły.
Dalej przez Czechy,do miejscowości IZERKA i dalej przez mostek graniczny już do Polski i jeszcze tylko kawałek szlakiem,by po chwili zejść z niego i na przełaj przez las i łąki wzdłuż rzeczki by dojść do miejsca docelowego biwaku. Tam zbieranie drewna rozbijanie obozu, gotowanie,focenie itd Typowe obijanie się. Pech chciał,że zapomniałem piły i musiałem nożem belki jak ramię przerąbywać - darmowa siłownia normalnie.
I tak rano się też nie śpieszyliśmy i dość późno zwinęliśmy obóz i zamaskowaliśmy wszystko. I z podobnym spokojem ruszyliśmy dalej w trasę z perspektywą wieczornego spotkania się z ekipą EDC. A szczęśliwy traf chciał,że spotkaliśmy się dosłownie po chwili od momentu gdy my wyszliśmy z lasu na drogę. Tu świetnie się sprawdza powiedzenie swój na swego zawsze trafi ;) I dalej już wędrowaliśmy w dość sporym składzie bo w 6 chłopa. Minęliśmy chatkę Tomaszka która już nie istnieje, wczoraj została zniszczona przez Lasy Państwowe :/ Tak też pewna historia się skończyła i jak to już bywa,każda nawet najlepsza bajka musi mieć w sobie odrobinę goryczy.
I tak też dalej w super ekipie i z wielką dozą humoru ruszyliśmy do Chatki Górzystów gdzie zjedliśmy coś,wypiliśmy trochę piwa i posiedzieliśmy i pogadaliśmy o wszystkim i o niczym. Po kilku godzinach takiego obijania się ruszyliśmy zadki w las by zrobić sobie ostatnią nockę w urokliwym miejscu nad strumieniem. I tak ognicho,gadanie,jedzenie śmianie się i wiele innych śmiesznych sytuacji i zakończył się przedostatni dzień naszej majówki. Rano natomiast zaczął się survival związany z parciem co poniektórych na tzw PORCELANĘ i szybkie, no dobra w miarę szybkie zwinięcie całego majdanu jakieś lekkie śniadanko i prawie,że biegiem do schroniska.Bieg zakończony sukcesem i zwycięstwem!! A nagrodzony pysznym śniadaniem z Naleśników z jagodami. Tam dalej opierdaling i śmiech i po jakimś czasie znów na szlak i prosto już po asfalcie do Świeradowa na parking. I tak właśnie skończyła się kolejna izerska włóczęga a dlaczego CESKA KOMEDIA to zobaczycie na filmiku który zmontuję jak chwilę czasu znajdę. Bo w pt znów w góry,tyle,że tym razem do pracy ;)
Tak jeszcze na sam koniec dodam mały bonusik w postaci fotki resztek łani zjedzonej i upolowanej przez rysia (przynajmniej tak na 90% stawiam,że to ryś był sprawcą tego mordu ;) )
A tu macie więcej zdjęć:
https://goo.gl/photos/xopmo4XqAswxnYG18
I tak też razem z Tatkiem wybraliśmy się w Izery najpierw Czeskie a potem w Polską ich część.
Co najlepsze podczas tego wypadu mieliśmy jedną z najlepszych pogód w naszej karierze, w słońcu temperatura prawie dochodziła do 30*C!!! a dookoła śnieg, a w cieniu przyjemny wilgotny chłodek. No a w nocy to nawet do -8 spadała temp! I jeszcze całe 4 dni buszowania bez deszczu. Czyli pogoda idealna można powiedzieć na wypad w pełnym luzie,bez spiny i wyraźnego celu.
I fakt,że szlak momentami to bagno albo potok wręcz,ale wędrówka niezwykle przyjemna była. Problem tylko był jeden TURYŚCI!!! I nie tyle,że chamówa czy coś ale bardziej ich ilość. Momentami to był problem by się wysikać. Tak tak taki ruch był,że prawie godzinę czekałem na okno szczaniowe :P
I tak wędrowaliśmy,jedliśmy i piliśmy piwko i mijaliśmy kolejne hordy turystów.
Niektórzy nawet sobie zdjęcia z nami robili!! Ach ta sława ;) I tak też idąc szlakiem wzdłuż granicy połykamy kolejne kilometry dochodzimy do Pytlackich skał, na które można wejść a od niedawna zamontowano sztuczne ułatwienia dzięki którym dużo łatwiej da się wejść na nie. Fakt,że w śnieżnej brei itd wchodzenie na to a właściwie schodzenie to nie je bajka ale widoki z góry rekompensują wysiłek i ryzyko w 10000% .
Dalej szlakiem i w jednej z wiat nocka, super czysto,na poziomie,bez napisów. No prawie bo oczywiście jeden jedyny napis musiał być i jak nie trudno się domyśleć autorstwa jakiegoś Polaka :P No ale głupich nie sieją.
I tu nocka minęła przyjemnie,lekki chłodek był ale jednak w wiacie to komfort jest naprawdę niezły.
Dalej przez Czechy,do miejscowości IZERKA i dalej przez mostek graniczny już do Polski i jeszcze tylko kawałek szlakiem,by po chwili zejść z niego i na przełaj przez las i łąki wzdłuż rzeczki by dojść do miejsca docelowego biwaku. Tam zbieranie drewna rozbijanie obozu, gotowanie,focenie itd Typowe obijanie się. Pech chciał,że zapomniałem piły i musiałem nożem belki jak ramię przerąbywać - darmowa siłownia normalnie.
I tak rano się też nie śpieszyliśmy i dość późno zwinęliśmy obóz i zamaskowaliśmy wszystko. I z podobnym spokojem ruszyliśmy dalej w trasę z perspektywą wieczornego spotkania się z ekipą EDC. A szczęśliwy traf chciał,że spotkaliśmy się dosłownie po chwili od momentu gdy my wyszliśmy z lasu na drogę. Tu świetnie się sprawdza powiedzenie swój na swego zawsze trafi ;) I dalej już wędrowaliśmy w dość sporym składzie bo w 6 chłopa. Minęliśmy chatkę Tomaszka która już nie istnieje, wczoraj została zniszczona przez Lasy Państwowe :/ Tak też pewna historia się skończyła i jak to już bywa,każda nawet najlepsza bajka musi mieć w sobie odrobinę goryczy.
I tak też dalej w super ekipie i z wielką dozą humoru ruszyliśmy do Chatki Górzystów gdzie zjedliśmy coś,wypiliśmy trochę piwa i posiedzieliśmy i pogadaliśmy o wszystkim i o niczym. Po kilku godzinach takiego obijania się ruszyliśmy zadki w las by zrobić sobie ostatnią nockę w urokliwym miejscu nad strumieniem. I tak ognicho,gadanie,jedzenie śmianie się i wiele innych śmiesznych sytuacji i zakończył się przedostatni dzień naszej majówki. Rano natomiast zaczął się survival związany z parciem co poniektórych na tzw PORCELANĘ i szybkie, no dobra w miarę szybkie zwinięcie całego majdanu jakieś lekkie śniadanko i prawie,że biegiem do schroniska.Bieg zakończony sukcesem i zwycięstwem!! A nagrodzony pysznym śniadaniem z Naleśników z jagodami. Tam dalej opierdaling i śmiech i po jakimś czasie znów na szlak i prosto już po asfalcie do Świeradowa na parking. I tak właśnie skończyła się kolejna izerska włóczęga a dlaczego CESKA KOMEDIA to zobaczycie na filmiku który zmontuję jak chwilę czasu znajdę. Bo w pt znów w góry,tyle,że tym razem do pracy ;)
Tak jeszcze na sam koniec dodam mały bonusik w postaci fotki resztek łani zjedzonej i upolowanej przez rysia (przynajmniej tak na 90% stawiam,że to ryś był sprawcą tego mordu ;) )
A tu macie więcej zdjęć:
https://goo.gl/photos/xopmo4XqAswxnYG18
Nikogo nie zamordowałem.
OdpowiedzUsuńZ poważaniem,
Ryszard