Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Subarctica

 Literatura piękna rzecz, kiedyś więcej czytałem, więcej czytali też ludzie. Dziś niestety żyjemy w ciągłym pędzie, czas niby taki sam, a przelatuje przez palce jak szalony. Doba się skróciła, świat się skurczył. Obecnie nieco pandemia oddaliła i powiększyła go, czas minimalnie zwolnił, ale i tak dalej pędzimy. Jednak dzięki spowolnieniu znalazłem czas na książkę, obowiązkową pozycje,  książkę tak cudną, że powinna stać na półce w każdym domu leśnego człeka. 

Subarctica to pierwsza autorska książka Rufusa ze Starego Wspaniałego Światu. Człowieka, który za życia stał się legendą Polskiego bushcraftu. Człowiek, który mimo życia w XXI wieku wybrał wolność od tego całego sprzętu turystycznego, pędu za gadżetami, człowiek prawdziwie wolny.

Subarctica to opowieść, o przygodach jakie przeżył podczas ubiegłorocznej wyprawy kanadyjką po skandynawskim jeziorze. Liczne przemyślenia, spostrzeżenia anegdoty napisane w przyjemny i dziarski sposób, sprawiają, że możemy sami poczuć się jakbyśmy to my młócili wodę pagajem, albo powietrze odganiając ręką chmary komarów. 

Przez książkę płynie się lekko i przyjemnie, przesuwając strony nie dość, że dobrze się bawiąc to jeszcze można wyciągając przydatne patenty, które są ponadczasowe. Jak pozbyć się komarów, jak urządzić sobie biwak itd.

Poza tekstem, książka jest bardzo estetycznie wydana, twarda oprawa i zdjęcia. Dla niejednego zwykłe, nieostre, paskudne itd. Dla mnie są piękne, czarnobiała fotografia zawsze do mnie mówiła, a tu w wydaniu z wykorzystaniem aparatu otworkowego, oddającego jeszcze bardziej klimat wypraw w starym stylu. To wszystko sprawia, że nie raz do samych zdjęć wracam, patrzę i je kontempluje. 

Tak więc każdy, komu dzicz gra w sercu, rzeki buzują w żyłach powinien już zamówić i zasilić swoją biblioteczkę tą książką, a ja już nie mogę doczekać się drugiego tomu.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Moja pierwsza linia EDC

N ie wiem jak wy ale ja bez noża czuję się nagi.  Zawsze mam przy sobie jednak poza tym warto nosić jeszcze parę przydatnych drobiazgów które znacznie ułatwiają życie a czasem mogą nam lub komuś uratować dupsko.  I tu idealną sprawą jest zestaw EDC-every day carry  czyli wszystko co dźwigamy codziennie.  Wariantów,wielkości i wielu innych pierdół jest tyle co nosicieli EDC każdy musi stworzyć wersję dostosowaną do swoich potrzeb. Mój jeśli wziąć wszystkie 3 linie to co mam w kieszeniach to co w ładownicy na pasie to co w plecaku/torbie  To można stwierdzić,że jest tego naprawdę sporo. No ale lepiej coś mieć niż potem żałować,ze się niema. Pierwsze 2 linie mam praktycznie codziennie przy sobie.  Wyjątek to moment gdy trzeba się wdziać w garnitur i wtedy wielkie ubolewanie,że nie mogę wziąć swoich zabawek. Na szczęście mam i na to sposób ale to będzie osobny post.   Trzecie linia to plecak z nieco większymi rzeczami-mam to wszystko często przy sobie ale nie zawsze. Wszystki

Karkonosze Noworocznie-relacja

N ajwyższy czas na relację z wypadu w Karkonosze-od powrotu minął już prawie tydzień a ja się obijam :P  Więc tak pomysł na ten wypad zrodził się po przejrzeniu katalogu jednej z firm outdoorowych-mianowicie jacka wolfskiego. Była tam opisana całkiem fajna wyrypa w Karkonosze z noclegiem w super wiacie. Pomyślałem ok Karkonosze 5/6 dni i może wyciągniemy(ten sam skład ekipy co zazwyczaj ;) trasę ok 100km. Oczywiście jak to zwykle bywa góry i natura zmuszają do modyfikacji planów i tak też ze 100km zostało 50 ale za to jakie warunki i przygody. Ale zaczniemy od początku. Tym razem zamiast autem pojechaliśmy pociągiem-tak swoja drogą nie wiem dlaczego odcinek 300km jedzie się ponad 8 godzin. No ale wracając do  wypadu koło 9 31 stycznia wylądowaliśmy w Szklarskiej-Porębie i od razu nie cackając się ruszyliśmy na Halę Szrenicką. Po drodze jeden postój i krótka pogawędka z innymi piechurami i dalej w drogę tuż  przed samą halą dogonił nas naprawdę spoko gościu(sorry zapomniałem imien