Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Śpiwór Aura NOM 200

 Sen to podstawa wypoczynku. Mimo że przebywanie w terenie pomaga w regeneracji i ładuje baterie, to bez snu daleko nie zajedziemy. Niezależnie czy nasza wycieczka to trekking, zwykły biwak, spływ, czy jakakolwiek inna aktywność outdoorowa warto zadbać o komfortowe spanie.

Dziś o jednym z podstawowych elementów potrzebnych do spania. Nie będzie to łóżko, hamak, materac, a nawet karimata, ale śpiwór o bardzo uniwersalnych właściwościach pozwalających używać go przez trzy pory roku. Mowa o modelu NOME 200 od polskiej marki AURA.



Zanim przejdziemy do głównego obiektu zainteresowania słów kilka o marce. O ile o AURZE część ludzi nawet ze środowiska około turystycznego nie słyszała, to już o legendarnej polskiej marce YETI jak najbardziej większość coś wie. Jakiś czas temu przeszła małą rewolucję, została zmieniona nazwa i logo. A poza tym to diametralnie zmieniły się projekty śpiworów. Świeży powiew w konstrukcji sprawia, że AURA jest bardzo ciekawą i innowacyjną marką. Większość modeli, które aktualnie są dostępne, cechują się zamkiem centralnym i nieco zmienioną konstrukcją w stosunku do typowej mumii.





Mnie na testy trafił się jedyny model w ofercie AURY z zamkiem bocznym. Mimo pozornie typowego wyglądu jest mocno odbiegający od produktów konkurencyjnych marek.

To, co jest najważniejsze w śpiworze to komfort termiczny, na nic nam najlepsze projekty, dobre materiały, jeśli marzniemy podczas snu. Producent deklaruje, że w modelu, który używam, będę mógł komfortowo spać w temperaturach w przedziale +5*/+10*C. Mowa tu o modelu z wypełnieniem na poziomie 200 gramów puchu. Z moich doświadczeń komfort jest niżej. Przy zastosowaniu materaca z izolacją na poziomie R4 przy spaniu na ziemi i odpowiedniej podpinki w hamaku komfort spania miałem przy temperaturach od 0 do +10*. Cieszy fakt, że producent nie śrubuje sztucznie osiągów produktów, a podchodzi do tematu zachowawczo. Przy termice trzeba pamiętać, że jest to pewna średnia i indywidualna sprawa. Ja należę do zimnolubnych. Wiele osób w takim śpiworze w temperaturach koło +5*C będzie już marzło. 


Aura projektując NOMA, założyła sobie, że jest to model na letnie wojaże, zwłaszcza w gramaturze wypełnienia 200g (dostępny jest jeszcze wariant 300 i 400 g), ale mimo to został on tak zaprojektowany, by nawet w niższych temperaturach podnieść trochę izolację. Po pierwsze zastosowano trapezowaty kształt w kroju regularnym, czyli kompromis między bardzo dopasowanym śpiworem a luźnym workiem. Do wnętrza bez problemu zmieścimy się w grubszych ciuchach czy też z aparatem lub innymi rzeczami, które chcemy mieć zabezpieczone przed zimnem. Śpiwór na wysokości klatki piersiowej jest fajnie dopasowany, co nie tylko podnosi komfort termiczny, ale też pozwala na komfortowe spanie. Wiercę się jak porąbany i nienawidzę, kiedy coś krępuje moje kręcenie. Tu jest po prostu bajka. Bardzo wygodnie mogę spać i na glebie, i w hamaku. Nietypowo też zaprojektowano część dolną, gdzie miejsce na stopy w przeciwieństwie do tradycyjnej mumii jest specjalnie podniesione. Jest zdecydowanie więcej przestrzeni na nogi, doceni to każdy, kto śpi na plecach.

Trapezowaty kształt daje komfort spania i termiki w całym śpiworze, straty ciepła są praktycznie minimalne, po jednej ze stron (można wybrać) jest zamek z podwójnym suwakiem. Możemy zamknąć się jak w kokonie, a listwa puchowa okrywająca zamek szczelnie nas odizoluje od przenikającego chłodu. W przypadku, gdy zrobi się za ciepło, można odpiąć zamek w nogach i się przewentylować. Fakt, że gdy robi się za ciepło, to nie jest wielki problem, wystarczy się odkryć, ale gdy jest naprawdę zimno może być niebezpiecznie. Tu dla zwiększenia komfortu i bezpieczeństwa zastosowano chyba najbardziej zaawansowany kaptur, z jakim miałem do czynienia. NOME nie jest typową mumią, dzięki nieco innym kształtom projektanci stworzyli poduszko-kaptur. Gdy sytuacja tego nie wymaga możemy zluzować wszystkie sznurki i używać kaptura jak poduszki, a gdy warunki się pogorszą, kilkoma szybkimi ruchami można go zmienić w szczelny i bardzo komfortowy kaptur. Co ważne ściągacz jest wprowadzony do wnętrza śpiwora, nie musimy wyciągać rąk w celu regulacji. By linka nie przeszkadzała, można ją schować w specjalnej kieszonce. Lubię wrzucić sobie do kaptura cienką bluzę i dopiero zaciągnąć, mam wtedy miękko i ciepło.


kieszonka na nadmiar linki 
                   

Poza przeprojektowaniem kształtu w stosunku do innych śpiworów zastosowano tu też dodatkowy kołnierz z wypełnieniem puchowym. Element ten nieco przypomina uszy myszki Miki, możemy go wcisnąć do środka i otulić dodatkowo swoje barki i szyje. Zwiększona izolacja termiczna robi robotę jak mało co. Z początku podchodziłem sceptycznie do tego patentu, obawiając się, że kołnierz będzie bardziej przeszkadzać niż pomagać, ale bardzo łatwo można go odgiąć i nie używać, gdy jest ciepło. Nie spada na twarz, nie poddusza. Komory, w których jest umieszczony puch, są uszyte w technologii H-kształtnej, która pozwoliła zminimalizować praktycznie do zera utratę ciepła w miejscach przeszyć. Udał im się ten projekt.



Konstrukcja jest przemyślana, właściwości termiczne są poprawne, więc czas na materiały, z jakich został zrobiony NOME. Z zewnątrz nie zastosowano jakiejś innowacji. Popularny w śpiworach puchowych oddychający i trochę wiatroszczelny materiał Pertex Quantum. Jest dość lekki i mocny. We wnętrzu natomiast polski puch o dwóch sprężystościach do wyboru, 700 lub 800 cuin. Współczynnik ten odpowiada za to, jak kompresuje się śpiwór. Im wyższy, tym puch będzie dawał się bardziej ścisnąć. Jak nie trudno się domyślić im wyższy, tym tym lepiej. Zarówno puch jak i pertex nie są niczym nadzwyczajnym, typowe składniki śpiwora puchowego, natomiast to, co najwspanialsze w produktach AURY, to wykończenie od wewnątrz. Dla zwiększenia trwałości śpiwora, a przede wszystkim dla poprawienia higieny, wnętrze zostało wykonane z podszewki w technologii POLYGIENE, jest ona bakteriobójcza. Pozwala na wydłużenie użytkowania śpiwora bez straty komfortu, brzydkich zapachów itd. Powleczenie to wytrzymuje 60 prań. Można przyjąć, że jest na cały okres użytkowania śpiwora, zakładając pranie raz w roku ;)

Czy NOME 200 ma jakaś wadę? Mimo usilnych starań, nie udało mi się jej znaleźć. Komfortowy krój, odpowiednie dla mnie parametry termiczne. Zastosowanie dobrych materiałów i wykonanie na najwyższym poziomie. Jest to naprawdę porządny produkt wart swojej ceny.

To, co wyróżnia go na plus od innych konkurencyjnych produktów, wpływa też na jeden minus w stosunku do nich. Przez większą przestrzeń ważą więcej. Porównanie Cumulusa Liteline 200 do NOME 200 - różnica w wadze wynosi aż 130g. Niby niewiele, ale zawsze jest to trochę do zbicia wagi.

Produkty AURY w większości nie są dla miłośników zbijania wagi, bardziej dla ludzi lubiących biwaki i aktywne życie, dla których ważny jest komfort, a waga jest istotna, ale nie aż tak.  

W zestawie ze śpiworem otrzymujemy pokrowiec do przechowywania i worek kompresyjny. 


Dodatkowym plusem NOME jest jego obszerność. Świetnie sprawdza się jako jedna z warstw podczas zimowego biwaku, ze spokojem w środek można wsadzić np. Cumulusa Liteline 400. Takie połączenie daje nam naprawdę ciepły set na mroźne zimowe noce.





Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna gr...

Tak na szybkości

B yła mała przerwa w nadawaniu bo był wyjazd  w bory gdzie robiliśmy sporo materiału na bloga i YT - ale już nadrabiamy i ogarniamy co trza i będziemy działać. Na dniach więcej fotek,relacji testów no i długo oczekiwany buszmen na tropie ;) A dziś tak na szybkości kilka fotek z planu zdjęciowego

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpl...