Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pierwsza niedziela wiosny

                                 Jak co niedziele jedziemy do lasu, a w nim najwięcej śniegu w tym roku.
Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wiosna trwała już od kilku dni a wcześniej nie było  śniegu, a nawet było całkiem wiosennie. Jednak to nam nie przeszkodziło. A nawet dobrze że było trochę śniegu bo udało mi się sprawdzić jedną rzecz co do której wcześniej nie było warunków, ale o tym później.  Jak zwykle poszliśmy na przełaj przez las i po krótkim czasie doszliśmy do paśnika przy którym było kilka danieli. Po zrobieniu kilku zdjęć daniele poszły w las a my powędrowaliśmy dalej ich śladem. Udało nam się iść ich śladem dobre dwa kilometry jak nie lepiej. po czym nagle zniknęły ale udało mi się je policzyć było ich ok.11. Idąc dalej doszliśmy do miejsca nazywanego przez nas dziczą gdyż właśnie tam jest najwięcej zwierząt a las jest zupełnie inny, zdecydowanie dzikszy. W tej dziczy jest taka fajna nieduża polanka na której często można spotkać różne zwierzaki. Właśnie tu sprawdziłem to do czego przymierzałem się od jakiegoś czasu.Mianowicie do zbudowania schronienia ze śniegu zwanego quinzze. Jednak nie wyszło do końca tak jak chciałem bo było trochę za mało śniegu i czasu. Budowa tego typu schronienia polega na usypaniu sporej hałdy śniegu. Ubiciu śniegu i wkopaniu się w tę górę. To tak ogólnie. Gdy po usypaniu hałdy zacząłem ją ubijać, okazało się że śnieg jest mało spójny więc zbudowanie dokładnego w 100% quinzze było niemożliwe. Ale pomysłowość jest podstawą survivalowych umiejętności więc, po usypaniu góry śniegu wykopałem w środku coś w rodzaju okopu który przykryłem pałatką (Pałatkę można zastąpić np. gałęziami iglaków itp.) Schronienie wyszło  na jedną osobę bez jakiś luksusów. Ogólnie wyczuwało się znaczną różnicę w odczuwaniu temperatury we wnętrzu, Było tam zdecydowanie cieplej, gdy wszedłem do środka widziałem jak paruje. Było to spowodowane tym że śnieg ochraniał mnie od wiatru i wewnątrz była mała powierzchnia która dość szybko się nagrzewa. Gdy usypywałem hałdę nagle usłyszeliśmy jakiś trzask i zobaczyliśmy dzika biegnącego jak oparzony przez pole. Później okazało się, że najprawdopodobniej on spał na kupie siana a ja go obudziłem gdy podszedłem nieco bliżej na jakieś 15 metrów.
Po zbudowaniu i obfotografowaniu dzieła ruszyliśmy dalej. Z racji że robiło się dość późno a przed nami była jeszcze długa droga powrotna skróciliśmy nieco trasę. Poszliśmy wzdłuż strumienia przez las. Opłaciło się nam pójść tą trasą gdyż po chwili zobaczyliśmy kilka młodych danieli które w ogóle nas ani nie zwietrzyły ani nie zobaczyły. Byliśmy na tyle blisko, że gdyby to było polowanie z łukiem można by oddać perfekcyjny strzał na komorę a to dlatego że przechodziły one od nas jakieś 5 góra 10 metrów. Jednak my nie polujemy z bronią a z aparatem udało nam się zrobić kilka fajnych zdjęć i pooglądać daniele przez lornetkę. Na początku zapomniałem że mam aparat i gapiłem się przez lornetkę jak zahipnotyzowany. Po jakiś 15minutach daniele weszły w gęsty las i na tym skończyła się nasza obserwacja i ruszyliśmy dalej. Po ok 2 godzinach doszliśmy do samochodu i tak skończyła się
pierwsza niedziela wiosny a może ostatnia zimy...





 

MAŁY KOMFORT JEŚLI W OGÓLE MOŻNA TU MÓWIĆ O WYGODZIE
GĘSI PRZYLECIAŁY A WIOSNA GDZIE?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Moja pierwsza linia EDC

N ie wiem jak wy ale ja bez noża czuję się nagi.  Zawsze mam przy sobie jednak poza tym warto nosić jeszcze parę przydatnych drobiazgów które znacznie ułatwiają życie a czasem mogą nam lub komuś uratować dupsko.  I tu idealną sprawą jest zestaw EDC-every day carry  czyli wszystko co dźwigamy codziennie.  Wariantów,wielkości i wielu innych pierdół jest tyle co nosicieli EDC każdy musi stworzyć wersję dostosowaną do swoich potrzeb. Mój jeśli wziąć wszystkie 3 linie to co mam w kieszeniach to co w ładownicy na pasie to co w plecaku/torbie  To można stwierdzić,że jest tego naprawdę sporo. No ale lepiej coś mieć niż potem żałować,ze się niema. Pierwsze 2 linie mam praktycznie codziennie przy sobie.  Wyjątek to moment gdy trzeba się wdziać w garnitur i wtedy wielkie ubolewanie,że nie mogę wziąć swoich zabawek. Na szczęście mam i na to sposób ale to będzie osobny post.   Trzecie linia to plecak z nieco większymi rzeczami-mam to wszystko często przy sobie ale nie zawsze. Wszystki

Karkonosze Noworocznie-relacja

N ajwyższy czas na relację z wypadu w Karkonosze-od powrotu minął już prawie tydzień a ja się obijam :P  Więc tak pomysł na ten wypad zrodził się po przejrzeniu katalogu jednej z firm outdoorowych-mianowicie jacka wolfskiego. Była tam opisana całkiem fajna wyrypa w Karkonosze z noclegiem w super wiacie. Pomyślałem ok Karkonosze 5/6 dni i może wyciągniemy(ten sam skład ekipy co zazwyczaj ;) trasę ok 100km. Oczywiście jak to zwykle bywa góry i natura zmuszają do modyfikacji planów i tak też ze 100km zostało 50 ale za to jakie warunki i przygody. Ale zaczniemy od początku. Tym razem zamiast autem pojechaliśmy pociągiem-tak swoja drogą nie wiem dlaczego odcinek 300km jedzie się ponad 8 godzin. No ale wracając do  wypadu koło 9 31 stycznia wylądowaliśmy w Szklarskiej-Porębie i od razu nie cackając się ruszyliśmy na Halę Szrenicką. Po drodze jeden postój i krótka pogawędka z innymi piechurami i dalej w drogę tuż  przed samą halą dogonił nas naprawdę spoko gościu(sorry zapomniałem imien