Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Ujście Warty

Miało być pięknie i wiosennie a było zimowo, bardzo zimowo.Wiatr, padający śnieg nie ułatwiły ani nie umiliły nam wyjazdu do Parku Narodowego  Ujście Warty. Jednak Gdybym powiedział że było źle to bym skłamał bo jak mówi stare prawidło zawsze może być gorzej.  Nasza wycieczka miała miejsce w zeszłą niedziele. Był to wyjazd nastawiony na przemieszczanie się samochodem i trochę z buta ale głównym celem wyjazdu była fotografia. Gdy usłyszeliśmy i zobaczyliśmy klucze gęsi nad miastem a później usłyszeliśmy że do PN Ujście Warty  przyleciało kilkadziesiąt tysięcy gęsi było dla nas pewne że trzeba jechać i spróbować zrobić jakieś fajne zdjęcia. Gdy planowaliśmy wyjazd była typowo wiosenna pogoda zero śniegu, cieplutko dopiero kilka dni przed wyjazdem sypnęło tak śniegiem jak gdyby to był środek zimy a nie marzec lecz to nas nie powstrzymało przed wyjazdem. Gdy dojechaliśmy na tereny PN najpierw skierowaliśmy się na tzw. Betonke jest to fantastyczne miejsce dla wszystkich miłośników przyrody pod warunkiem że nie jest zlana tak jak tym razem. Poziom wody był tak duży że można było pójść tylko kilkanaście metrów tą drogą a Później tylko brodzić w wodzie jeśli nie płynąć. Nie sprawdzaliśmy jak daleko dało by się zajść więc pojechaliśmy w stronę polderu północnego. Po drodze zatrzymaliśmy się koło wieży widokowej z której rozpościerał się wspaniały widok na całe rozlewisko warty. Może to wina pogody ale z wieży mimo lornetki ledwo było widać drugi brzeg a czasami wcale go nie było. Chociaż pogoda nas nie rozpieszczała a poziom wody był bardzo wysoki udało nam się podjechać pod sam wał nad Wartą. Gdy wyszliśmy z auta od razu poczuliśmy pieruńsko silny i mocny wiatr. Po wale przeszliśmy się z 2 km w jedną stronę, licząc, że zobaczymy jakieś ptaki. Jednak wiatr był nawet za silny dla ptaków które po kilku metrach lotu natychmiast lądowały. W tym miejscu widzieliśmy kilka saren które niespecjalnie przejmowały się naszą obecnością i ze spokojem przechadzały się po polach i kanałach.
Ostatnim naszym celem była ścieżka przyrodnicza"OLSZYNKI". Jeśli ktoś mi powie że do jazdy przez mokradła, dziury i bóg wie jakie chęchy niezbędna jest terenówka to mu powiem, że starczy stary,mały poczciwy suzuki Swift który ze spokojem daje rade właśnie w takim terenie. Jednakże nie polecam jazdy tego typu autami w takim terenie (mało bezpieczne- jeśli można coś takiego nazwać bezpiecznym). Ścieżka "OLSZYNKI" to krótka trasa zataczająca koło. Duża część tej trasy wiedzie po drewnianej kładce nad wodą wewnątrz lasu pełnego olsów. Przynajmniej w takiej pogodzie wyglądał strasznie ponuro wręcz groźnie, ale był na swój sposób ładny. Na trasie tej ścieżki jest pływająca czatownia, która zapewne jest świetnym miejscem do obserwacji przyrody.  Pod koniec "OLSZYNKI" w miejscu gdzie ścieżka wiodła wzdłuż kanału przeskoczył nad nim koziołek. Nigdy nie widziałem tak długiego skoku i to jeszcze w takich warunkach ten kozioł przeskoczył dobra kilka metrów po czym zniknął gdzieś w szuwarach. Niestety nie zdążyliśmy mu zrobić żadnego zdjęcia.
RASOWA TERENÓWKA
Po przejściu tej ścieżki wróciliśmy do auta i skierowaliśmy się w stronę domu. Wróciliśmy nieco okrężną drogą znacznie ładniejszą wiodącą przez Puszczę Notecką. Jest to idealne miejsce do uprawiania wszelkiego rodzaju aktywności outdoorowej.


Przy okazji wyjazdu porównaliśmy dwie lornetki Howke i starego ruska.
RUSKA LORNETKA

OBRAZ Z RUSKIEJ













HAWKE

OBRAZ Z HAWKE












Jak widać Hawke jest bardziej poręczny od ruskiej, nieco lżejszy a obraz jest zdecydowanie bardziej klarowny i przejrzysty.  Jednak ruska to stara niezniszczalna legenda. A Hawke to nowoczesność znacznie lepsza ale i znacznie droższa. Podsumowując obie lornetki dzieli kilkadziesiąt lat i wielki technologiczny przeskok, dlatego trudno je ze sobą porównać.

W całym PN jest kilka takich wież












KOMPLETNE WYGWIZDOWO






















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Moja pierwsza linia EDC

N ie wiem jak wy ale ja bez noża czuję się nagi.  Zawsze mam przy sobie jednak poza tym warto nosić jeszcze parę przydatnych drobiazgów które znacznie ułatwiają życie a czasem mogą nam lub komuś uratować dupsko.  I tu idealną sprawą jest zestaw EDC-every day carry  czyli wszystko co dźwigamy codziennie.  Wariantów,wielkości i wielu innych pierdół jest tyle co nosicieli EDC każdy musi stworzyć wersję dostosowaną do swoich potrzeb. Mój jeśli wziąć wszystkie 3 linie to co mam w kieszeniach to co w ładownicy na pasie to co w plecaku/torbie  To można stwierdzić,że jest tego naprawdę sporo. No ale lepiej coś mieć niż potem żałować,ze się niema. Pierwsze 2 linie mam praktycznie codziennie przy sobie.  Wyjątek to moment gdy trzeba się wdziać w garnitur i wtedy wielkie ubolewanie,że nie mogę wziąć swoich zabawek. Na szczęście mam i na to sposób ale to będzie osobny post.   Trzecie linia to plecak z nieco większymi rzeczami-mam to wszystko często przy sobie ale nie zawsze. Wszystki

Karkonosze Noworocznie-relacja

N ajwyższy czas na relację z wypadu w Karkonosze-od powrotu minął już prawie tydzień a ja się obijam :P  Więc tak pomysł na ten wypad zrodził się po przejrzeniu katalogu jednej z firm outdoorowych-mianowicie jacka wolfskiego. Była tam opisana całkiem fajna wyrypa w Karkonosze z noclegiem w super wiacie. Pomyślałem ok Karkonosze 5/6 dni i może wyciągniemy(ten sam skład ekipy co zazwyczaj ;) trasę ok 100km. Oczywiście jak to zwykle bywa góry i natura zmuszają do modyfikacji planów i tak też ze 100km zostało 50 ale za to jakie warunki i przygody. Ale zaczniemy od początku. Tym razem zamiast autem pojechaliśmy pociągiem-tak swoja drogą nie wiem dlaczego odcinek 300km jedzie się ponad 8 godzin. No ale wracając do  wypadu koło 9 31 stycznia wylądowaliśmy w Szklarskiej-Porębie i od razu nie cackając się ruszyliśmy na Halę Szrenicką. Po drodze jeden postój i krótka pogawędka z innymi piechurami i dalej w drogę tuż  przed samą halą dogonił nas naprawdę spoko gościu(sorry zapomniałem imien