Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Buszmeństwo i morze - relcaja cz.2

No to przyszedł czas na kolejną część relacji z naszego wypadu za morze. Dziś ciekawiej bo o Szwecji będzie mowa.
Poprzednią relacje możecie przeczytać tutaj


Razem ze wszystkimi innymi rowerzystami ruszyliśmy z terminalu promowego ku przygodzie. Na odcinku kilku km peleton się rozrzedził ponieważ ludzie porozjeżdżali się na różne trasy (było w sumie 6 tras do wyboru)
 My jechaliśmy niebieską która łącznie miała 60km. Z tego co wyczytaliśmy miała to być najbardziej płaska trasa bez podjazdów itd, w sumie miała być cały czas po płaskim. Oczywiście jak możecie się domyślić tak wcale nie było. Trasa może nie jakoś mega ale dość mocno pofalowana, a już na początku to istny survival nam zafundowała, zwłaszcza na jednym podjeździe gdzie Ania na szczycie wyglądała o tak;


Podjazd faktycznie straszliwy, stromy i na dodatek długi, większość ludzi odpadło na jego początku ale nam się udało wdrapać jakoś na szczyt - pomińmy fakt, że po szczytowaniu zdychaliśmy przez moment - ale w myśl mojej maksymy im trudniej tym lepiej pojechaliśmy dalej.

Na chwilę odbiegając od naszej wycieczki wspomnę o drogach rowerowych jakie mają w Szwecji. Tosz to cuda są - szeroka asfaltowa droga rowerowa, gdzie zmieszczą się z cztery rowery obok siebie!!!! A u nas cud jak 2 się mogą minąć. I to nawet przez las takie drogi!!! fakt,że w lesie lepiej mieć szuterek niż asfalt ale mimo to szacun. Momentami nawierzchnia  na tych drogach jest lepsza niż na szosie!! Gdyby tego było mało wszystkie drogi się czyszczone, uporządkowane no śmieci nie uświadczymy, również poza ścieżkami rowerowymi śmieci w Szwecji brak, tak jak i śmietników - mogłeś przynieść, to możesz zabrać ze sobą wszystkie śmieci. 
Czyli kraj idealny dla turystów :)



No ale wracając do relacji  tak pedałujemy przez domki,wioseczki i cały czas poruszając się drogą rowerową docieramy do NATTRABY  gdzie mamy okazje zwiedzić bardzo ładny kościół oraz cmentarz - tak tak cmentarz też może być ładny.  I dalej już mieszaną trasą raz drogą rowerową raz szosą jedziemy podziwiamy krajobrazy,szwedzkie domki i tak pedałując sobie w przyzwoitym tempie docieramy do super miejsca jednego z fajniejszych na trasie mianowicie cmentarzyska wikingów, które jak to na Szwecję przystało zwie się (uwaga można połamać język) HJORTHAMMAR. Bardzo urokliwe miejsce,ogrodzony teren z widokiem na 2 zatoki. Cmentarz składał się z  menhirów oraz zwykłych lezących  kamieni będących nagrobkami ustawionymi na planie lodzi. Gdyby tego było mało jeszcze przepiękne drzewa i śmieszne owce, które zajmują się tym  by teren cmentarzyska nie zarósł krzakami - takie naturalne kosiarki. Czajcie to zwierzaki na cmentarzysku pilnują porządku! Śmieszne ale się sprawdza. Na cmentarzysku chwila zwiedzania i focenia,coś do jedzenia i dalej w trasę.







Po drodze mijamy pole golfowe,gołoborza i docieramy do rezerwatów przyrody na wyspie ALMO, które mają chronić krajobraz polodowcowy jakim jest wybrzeże szkierowe. Jest to naprawdę fantastyczny krajobraz, morze, skały, wysepki itd. no bajka zresztą sami zobaczycie na filmiku a teraz patrzcie na fotkach














Jak widzicie piękne widoki,przestrzeń i surowy krajobraz rodem z dalekiej północy mimo,że  byliśmy naprawdę nisko.
  Po krótkim naprawdę krótkim odpoczynku, bo jednak plan był mega napięty 60km turystycznie w 8h to nie są takie hop siup sprawki, zwłaszcza jak się kręci film i robi zdjęcia. Więc po obowiązkowej sesji foto wsiadamy na nasze stalowe rumaki i pedałujemy na wyspę  HASLO, która jest nazywana hawajami z racji wyjątkowej ilości słonecznych dni. 
Przesmyk łączący wyspę ALMO z HASLO to miejsce gdzie wiatr urywa i to dosłownie głowę - otwarte morze z jednej a z drugiej zatoka to wiatr momentami ma dosłownie huraganową siłę.
Na przesmyku mamy okazję podziwiać twierdzę VASTRA HASTHOLMAN  która powstawała na początku XX wieku  i była w użyciu  aż do 1995 roku - niestety nie można jej zwiedzać ale sam obiekt robi nie małe wrażenie.




Zaraz za twierdzą docieramy na sławne szwedzkie hawaje gdzie fakt pogoda spoko ale wiatr jak na Grenlandii a nie hawajach. Mijając klasyczne małe drewniane domki, no dobra niektóre duże. Docieramy do kameralnego portu na wyspie HASLO - mega kameralny bo tylko jeden kuter rybacki reszta to same motorówki i 2 jednostki wojskowe. Tu zrobiliśmy sobie dłuższy postój, wiec był czas na  fotki i regeneracje sił. Po jakiejś godzinie ruszyliśmy dalej w drogę powrotną, która wiodła po tej samej trasie - ale spokojnie  jeszcze będą atrakcje ;)














I do momentu zanim nie zaczęliśmy wracać była pogoda idealna do pedałowania, nie ca ciepło nie za zimno a w sam raz. Ale w momencie odwrotu  zaczęło wiać( dużo mocniej) i padać.  Jednak bóstwa nordyckie nad nami czuwały i jeszcze na wyspie HASLO deszcz został za nami i dalej bez większych przygód łykaliśmy kolejne kilometry.
Mieliśmy fajny zapas czasu dzięki czemu mogliśmy sobie z większym luzem jechać i gdy nas coś zaciekawiło zjechać no i obczaić co tam mamy. I tak pedałując dotarliśmy znów do NATTRABY gdzie w sklepie kupiliśmy czipsy i to nie byle jakie a  mega lokalne i z mega ciekawy smakiem - do dziś nie wiemy co to był za smak (zresztą sami zobaczycie na filmie), po wizycie w sklepie podjechaliśmy pod kościół gdzie zrobiliśmy sobie co nieco do jedzenia. Zaraz po obiadku i zabawie z kaczkami ruszyliśmy już dosłownie bez postojów aż do ruin LYCKA SLOTT - są to pozostałości średniowiecznej twierdzy duńskiej. Czemu Duńskiej? Ponieważ ten teren kiedyś należał do Dani. Bardzo ciekawe ruiny, dobrze zachowane, co fajne z miejscem na ognisko w pozostałości po baszcie. I co najlepsze zero biletów, zero kontroli a porządek był idealny, czemu u nas tak nie może być.
I tu już koniec zwiedzania i atrakcji, bez jakiegoś wielkiego zatrzymywania dotarliśmy do portu,wjechaliśmy na prom i tu można powiedzieć kończy się nasza szwedzka wycieczka. Z pewnością nie był to nasz ostatni raz w tym kraju jak  i na dalekiej północy. Zresztą już mamy plany na nie jeden i nie dwa tripy po Skandynawii, a pierwsze koty za płoty już mamy postawione. ;)

Były jeszcze oczywiście małe przygody na promie jak i już na polskiej ziemi, ale co dokładnie zobaczycie już w poniedziałek w kolejnym docinku BUSZMEN NA TROPIE.























Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna gr...

Tak na szybkości

B yła mała przerwa w nadawaniu bo był wyjazd  w bory gdzie robiliśmy sporo materiału na bloga i YT - ale już nadrabiamy i ogarniamy co trza i będziemy działać. Na dniach więcej fotek,relacji testów no i długo oczekiwany buszmen na tropie ;) A dziś tak na szybkości kilka fotek z planu zdjęciowego

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpl...