Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Kuchnia survivalowa bez ekwipunku.

Gotowanie w terenie!
Mamy w Buszmeństwie taką niepisaną regułę, ja gotuję w domu, Konrad w terenie. Jakoś tak wychodzi. Ale nie jestem pewna czy nie zacznę czasami dla przyjemności przejmować przygotowania posiłku w lesie... Za sprawą dwóch poradniko-przepiśników Kasi i Artura (Szkoła Rzemiosła Survivalowego) wydanych przez Pascala w ramach serii survivalowej.



Kasia i Artur mają ogromną wiedzę, i nie mówię tego dlatego, że to nasi znajomi! Żyją w zgodzie z lasem, odtwarzają życie prymitywne, pierwotne, prowadzą warsztaty przetrwania itd. Patrząc na przydrożny trawnik, Kasia widzi więcej niż przeciętny człowiek ;) Artur od wielu lat zajmuje się archeologią doświadczalną. To chyba wystarczy, żeby zaufać im, sięgając po pozycje przybliżające pierwotne techniki kulinarne.



Sami autorzy zaznaczają, że prowadzą czytelnika od technik najprostszych do zaawansowanych. W części pierwszej zawarte są metody kuchcenia w ogniu i żarze, za pomocą kamieni i w dole ziemnym. Dodatkowo opisane są pierwotne metody niecenia ognia. Faktycznie są to techniki łatwe i ogólnodostępne. Wszystkie przystępnie opisane, opatrzone kilkoma przepisami. Na początku przeszkadzał mi brak konkretnych proporcji, przyzwyczajenie. Po przestawieniu myślenia na brak miarki, przygotowanie posiłku na oko nie stanowi problemu. Przepisy są ciekawe, brzmią smacznie i będą przez nas sprawdzane na wypadach. Niektóre mają ten mankament, że przygotowanie ich trwa bardzo długo - dłużej niż nasze przebywanie w buszu ;) Są też nastawione na pobyt stacjonarny, a my zazwyczaj mocno się przemieszczamy. Niemniej sporą część postanowiłam wykorzystać (nad chipsami z pasikoników i kebabem z chrząszcza się zastanowię...). Coś mnie jednak wśród tych przepisów męczyło, ilość podpłomyków. Natomiast mocnym plusem są pomocne tabelki o właściwościach gatunków drewna i wykorzystaniu dzikich roślin jadalnych fajnie systematyzujące informacje.
Druga część jest bardziej zaawansowana i ciekawsza na wieczorne pochłanianie wiedzy. O kuchceniu w glinie i wędzeniu. Rozpisane informacje o rozpoznawaniu, rodzajach, poszukiwaniu i przygotowaniu gliny i posiłków z jej pomocą wciągają. Takie kuchcenie daje więcej możliwości (będę w lesie robić pizzę z pieca :D). To samo w przypadku zawartych opisów różnych wędzarni. Rozdziałem kończącym tę część są kolejne techniki ogniowe, a przed nimi ściąga czym zastąpić targanie ze sobą worków mąki. Według mnie ta część wypada ciekawiej od poprzedniej, jednocześnie będąc dla nas mniej użyteczną. Więcej pracy przy gotowaniu, budowanie pieca czy wędzarni ogranicza nas przestrzennie. Najczęściej dużo łazimy, z punktu A do B. Ale książka zainspirowała mnie do częstszego uskutecznienia życia obozowego stacjonarnie. Oczywiście jak poprzednio na końcu są zdjęcia oraz dodatek w postaci tabeli o wykorzystaniu dzikich roślin jadalnych.



Obie części są w formacie kieszonkowym, bez problemu można je zawsze gdzieś wcisnąć i zabrać ze sobą. Po to zostały wydane. Mają dołączone dodatki, rzemień do wykorzystania przy łuku ogniowym i mała tytka z niezastąpioną solą. Fajny pomysł na gift do książki :) Ciekawostką, która coraz częściej pojawia się w publikacjach jest wykorzystanie aplikacji skanującej, odwołującej do filmów uzupełniających treść. Szkoda, że aplikacja czasami nie działa. Tylna okładka jest linijką calową i centymetrową, wbrew pozorom miarka w terenie może się przydać.

Nie byłabym sobą, gdybym nie doczepiła się do korekty ;) Błędy są. Nie jest to ilość ogromna, ale są. Dla normalnego człowieka pewnie niezauważalne ;) Pozycje jak najbardziej leśnym ludkom polecam mieć i używać!


Foka z buszu.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna gr...

Świerkowe smarowidło

M aj to świetny moment na zbiór i przygotowanie wielu smacznych oraz zdrowych specyfików np.  młodych pędów świerku do zrobienia świerkowego smarowidła . Podczas zbioru zjadłem trochę prosto z drzewa ale większość zebrałem do domu w celu przygotowania Świerkowego smarowidła i syropu. Młode pędy są dość delikatne i miękkie oraz lekko kwaskowate w smaku                  ( zawierają dużo witaminy C). Wraz z czasem gałązki dostają coraz silniejszy żywiczny posmak. Świerk można wykorzystywać przez cały rok do parzenia herbaty. Ale do smarowidła potrzebne są właśnie młode  jasno-zielone pędy. Do przygotowania  tego specyfiku potrzeba nam dość dużo młodych pędów. W zależności od ilości uzyskamy większą lub mniejszą ilość syropu. Ja zebrałem ok 1L kilkucentymetrowej długości pędów. Były jeszcze dość miękkie ale okres zbioru pomału dobiega końca.  Do zbioru nie należy wykorzystywać tylko jednego drzewa (najlepiej pobiera...

Hasvik Wind Fjord Nansen

O d powrotu z Islandii minęło już niestety sporo czasu, ale na szczęście pozostały nam super wspomnienia, kupa przygód i niezawodny sprzęt, jak bluzy Fjord Nansen Hasvik Wind . Można by pomyśleć, że bluza turystyczna jak to bluza, nic nadzwyczajnego, jednak to jest naprawdę konkret, bluza techniczna idealna. Zachwalamy, ponieważ sprawdziły się świetnie na Islandii! I po powrocie też. Geniusz tkwi w prostocie mawiają, i tu to się potwierdza. Cały fenomen bluzy polega na dwóch rzeczach. Pierwsza to zastosowanie materiału termoaktywnego Micropile Stretch, który bardzo dobrze odprowadza nadmiar wilgoci, ryzyko przeziębienia znacznie maleje, a komfort jest gigantyczny. Pot w moment jest transpirowany na zewnątrz, przy większej aktywności widać, jak jest wypychany i osadza się na zewnętrznej warstwie materiału, po czym odparowuje dalej. Dzięki stretchowi bluza idealnie dopasowuje się do ciała, nie ma zbędnych przestrzeni (z powietrzem, które wyziębia) i nie krępuje ruchów. Można ...