Wybierając się w teren często zabieramy ze jedzenie jak i najróżniejsze sprzęty kuchenne. No ale to często dość problematyczne.
I pytanie jak i gdzie przenosić cały kuchenny ekwipunek tak by wszystko było uporządkowane,zabezpieczone i tak by nam nie ubrudziło czy nie zniszczyło reszty sprzętu.
Oczywiście w większości przypadków najlepiej sprawdzi się worek na śmieci czy zwykła reklamówka. Ta opcja ma taka zaletę,że jest praktycznie darmowa i sprawdza się w 90% przypadków. I co ważne jest ono lekkie dzięki czemu się nie dociążamy.
Jednak ten wariant ma też wadę. Jest nią mała wytrzymałość, a w niektórych przypadkach jak np.Kelly Kettle może nam nie dość,że ubrudzić bagaż to jeszcze go zniszczyć(ostre krawędzie).
Wtedy dobrym rozwiązaniem jest zasobnik dla spadochroniarzy z Holenderskiej Armii.
Jest to worek o dość dużej pojemności bo ok 30L. Czyli zmieści się tam naprawdę sporo szpeju i jedzenia.
Wykonany jest z mocnej kordury gumowanej od wewnątrz, więc możemy go mieć gdzieś przytroczonego i nie musimy się martwić,że nam jedzenie namoknie. Dostęp mamy poprzez zamek na całej długości renomowanej firmy YKK.
W tym worku bez problemu mieści się Kelly Kettle z zapasem jedzenia na kilka dni. Oczywiście nie jest to najlżejsze wyjście bo worek przez to,że jest pancerny waży dość sporo.
Ja osobiście używam go tylko i wyłącznie w przypadku Kelly Kettle ze względu na zabezpieczenie reszty szpeju.
Jednak częściej zabieram ze sobą garnek gdzie wystarczy zwykła siatka.
Podsumowując to w czym będziemy przenosili jedzenie czy sprzęt kuchenny to kwestia gustu.W większości przypadków typowego turysty czy nawet survivalowca który zabiera ze sobą garnek,kubek gdzie zabezpieczenie go to banalna sprawa-wystarczy worek. Jednak w przypadku gdy używamy czegoś z ostrymi krawędziami lub kiedy chcemy mieć wszystko w jednym miejscu. Czy nawet nie mamy miejsca w plecaku i trzeba przytroczyć szpej kuchenny na zewnątrz plecaka lepiej w takiej sytuacji sprawdzi się zasobnik.
I pytanie jak i gdzie przenosić cały kuchenny ekwipunek tak by wszystko było uporządkowane,zabezpieczone i tak by nam nie ubrudziło czy nie zniszczyło reszty sprzętu.
Oczywiście w większości przypadków najlepiej sprawdzi się worek na śmieci czy zwykła reklamówka. Ta opcja ma taka zaletę,że jest praktycznie darmowa i sprawdza się w 90% przypadków. I co ważne jest ono lekkie dzięki czemu się nie dociążamy.
Jednak ten wariant ma też wadę. Jest nią mała wytrzymałość, a w niektórych przypadkach jak np.Kelly Kettle może nam nie dość,że ubrudzić bagaż to jeszcze go zniszczyć(ostre krawędzie).
Wtedy dobrym rozwiązaniem jest zasobnik dla spadochroniarzy z Holenderskiej Armii.
Jest to worek o dość dużej pojemności bo ok 30L. Czyli zmieści się tam naprawdę sporo szpeju i jedzenia.
Wykonany jest z mocnej kordury gumowanej od wewnątrz, więc możemy go mieć gdzieś przytroczonego i nie musimy się martwić,że nam jedzenie namoknie. Dostęp mamy poprzez zamek na całej długości renomowanej firmy YKK.
W tym worku bez problemu mieści się Kelly Kettle z zapasem jedzenia na kilka dni. Oczywiście nie jest to najlżejsze wyjście bo worek przez to,że jest pancerny waży dość sporo.
Ja osobiście używam go tylko i wyłącznie w przypadku Kelly Kettle ze względu na zabezpieczenie reszty szpeju.
Jednak częściej zabieram ze sobą garnek gdzie wystarczy zwykła siatka.
Podsumowując to w czym będziemy przenosili jedzenie czy sprzęt kuchenny to kwestia gustu.W większości przypadków typowego turysty czy nawet survivalowca który zabiera ze sobą garnek,kubek gdzie zabezpieczenie go to banalna sprawa-wystarczy worek. Jednak w przypadku gdy używamy czegoś z ostrymi krawędziami lub kiedy chcemy mieć wszystko w jednym miejscu. Czy nawet nie mamy miejsca w plecaku i trzeba przytroczyć szpej kuchenny na zewnątrz plecaka lepiej w takiej sytuacji sprawdzi się zasobnik.
Najbardziej zasyfiony garnek miałem po świeżym drewnie. Ktoś do ogniska nawtykał jakiejś świeżo urwanej gałęzi (no comment). Nie pomógł piach, nie pomógł popiół. Dopiero w domu, za pomocą druciaka i pasty BHP udało mi się pieroństwo zedrzeć.
OdpowiedzUsuńPoza tym nie mam zbyt wielkich problemów z myciem naczyń. Robię to zawsze zaraz po jedzeniu, właśnie po to aby nie ubrudzić bagażu. Jak dla mnie noszenie takiego "organizera", który waży zapewne 200 gramów lub więcej jest nieuzasadnione... Jak już do wsadzam garnek w grubszą reklamówkę.
P.S. Jakie masz sprawdzone metody mycia garów?
To jest głównie patent na wykorzystanie przy Kelly Kettle. Ale w 90% jak nie więcej to też używam zwykłej reklamówki i świetnie się ona sprawdza.
OdpowiedzUsuńA co do mycia to mam dwa patenty:
Myć piaskiem i jeśli mam druciak to nim szoruje i z reguły pomaga. Chociaż w przypadku sadzy jest naprawdę ciężko.
Drugi patent to olać mycie i na drugi dzień jeść np. jajecznice z zupą ogórkową ;)
Oczywiscie żartuje-chociaż parę razy gdy był problem z wodą i chęciami to stosowałem ten patent.