Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wisła podsumowanie

Jak wiadomo każda wyprawa wiąże ze sobą wiele przeżyć i nowych doświadczeń. Zawsze jest bilans zysków i strat.  Nie inaczej było w przypadku tego projektu.


Podczas pokonywania  prawie 1000km zmieniło się moje nastawienie do życia i przyszedł czas na pewne poważne zmiany czy raczej krok naprzód.

Pod koniec wyprawy zadawałem sobie pytanie czy warto?  Ryzyko spore a co ja z tego będę miał?
 Ale dziś po powrocie zdanie mam takie WARTO BYŁO!! Wisła pozwoliła przekroczyć kolejne granice czy jak kto woli bariery. Dzięki temu mam nowe doświadczenia i które pozwolą mi pokonywać kolejne przy innych projektach a  będzie ich sporo.

W Legii Cudzoziemskiej mawiają : my już przekroczyliśmy bariery które są przed wami.  Coś  w tym jest dzięki temu stajemy się silniejsi nie tylko w terenie ale i w życiu codziennym.

Ale i bez strat się nie obyło.  Poza szpilkami które pogubiliśmy zaginą gdzieś w akcji scyzoryk KA-BARA. Ale poza tym nic innego nie poległo w czasie wyprawy.

Co do zdrowotnych skutków tego wyczynu nie jest najgorzej ale i mogło być lepiej. Pokąsania przez robale wyglądają tak jakbym wrócił z dżungli a nie ze spływu Wisłą. Z racji,że woda w której prawie cały dzień mieliśmy nogi niebyła najczystsza, wyschły one  na wiór i trzeba używać dużo kremu by jakoś dojść do siebie. Do takich skutków można jeszcze dodać poparzenia słoneczne-ale jak to się mówi kto nie ryzykuje nic nie zdobywa.

Przechodząc dalej niemożna pominąć naszej dzielnej Łajby, która sprawdziła się wspaniale i o dziwo mimo wielu uderzeń czy przytarć niema na sobie śladu. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć,że to najlepsze kanu na świecie.   Palava doczeka się osobnej recenzji-już niedługo :)

Na początku pisałem o zmianach i jest ich sporo. Przed tą wyprawa na przykład nigdy bym nie ruszył gorzkiej czekolady a teraz jem ją z czystą przyjemnością.

Kolejną przemianą jest to,że zrozumiałem,że takie napieprzanie jak w przypadku Wisły nie ma większego sensu.  Oczywiście fajnie jest się zmęczyć,ustanowić rekord czy się sprawdzić. Ale nie na dłuższa metę.  Przynajmniej według mnie, nie zamierzam nikogo zmuszać do zmiany swojego stylu ale ja zamierzam teraz zabrać się za projekty spokojniejsze jeśli chodzi o pokonywane dystanse ale bynajmniej nie mniej ekstremalne czy niebezpieczne.
 Kiedyś Sylvian Tesson powiedział : Byłem wilkiem a teraz jestem niedźwiedziem. To idealnie oddaje to jak mnie odmieniła Wisła. Oczywiście w przyszłości na pewno pojawia się podobne projekty które więcej mają wspólnego ze sportem niż  z podróżą. Bo czym innym jest płynięcie 14godzin dziennie, spanie 4 godziny i resztę dnia spędzanie na jedzeniu i przygotowaniu czy zwijaniu obozowiska. 

Z pewnością kolejna wyprawa  będzie bardziej spokojna, nacisk będzie na obcowanie z naturą i przygodę a nie  na bicie rekordów. Będzie to wyprawa w starym dobrym stylu traperskiej przygody. Plan już jest ale na razie więcej nie będę zdradzał.    

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna gr...

Tak na szybkości

B yła mała przerwa w nadawaniu bo był wyjazd  w bory gdzie robiliśmy sporo materiału na bloga i YT - ale już nadrabiamy i ogarniamy co trza i będziemy działać. Na dniach więcej fotek,relacji testów no i długo oczekiwany buszmen na tropie ;) A dziś tak na szybkości kilka fotek z planu zdjęciowego

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpl...