Na samym wstępie wytłumaczę,że nie zgubiłem go na amen i jest już ze mną. Ale o tym później. Góry to według mnie najlepszy teren do wędrówek i innych leśnych zajęć. A moimi ukochanymi górami są IZERY gdzie naprawdę można odpocząć.
Wyprawę zaczęliśmy jak zwykle na parkingu w Świeradowie i ruszyliśmy niebieskim w głąb gór. Tą trasą nie szliśmy od ok 9 miesięcy bo najpierw zimowy etap projektu w Bieszczadach potem spływ Wisłą. A tu naszym oczom ujawnia się kompletna zmiana Zamiast kamlotów i rozwalającego się mostu, ładna droga i n owy most z potężnych beli. I tak po obowiązkowej sesji foto ruszamy dalej niebieskim i kolejny postój dopiera przy źródełku Adamsa. Super wiata idealna dla wiatingowców Tam dopełniłem skromny zapas wody(wziąłem ze sobą tylko jedną litrowa nalgene) i dalej niebieskim w stronę Chatki Górzystów.
Po drodze krótkie śniadanko w zielonej budce i dalej niebieskim do chatki Tomaszka gdzie pomieszkuje nasz Przyjaciel Zbyszek-prawdziwy miłośnik lasu. Tam dłuższy postój,rozmowy,szampan ;) i obiad-kiełbasa z rusztu. Po prostu niebo w gębie i żyć nie umierać. Potem ruszyliśmy w stronę Izery i schroniska Orle. Gdzie zaopatrzyliśmy się w zapas wody i coś przekąsiliśmy. Następnie ruszyliśmy w stronę przejścia granicznego na Izerze w celu znalezienia miejsca na namiot. I tak od potężnej skały Granicznik ruszyliśmy stara drogą leśną w górę zbocza. I tak przedzierając się i szukając w miarę równego miejsca przeszliśmy kilkaset metrów ale udało się znaleźć względnie równe ale najważniejsze,że miękkie miejsce pod namiot. Jedyna wada tej miejscówki to brak wody. Na szczęście zapas wody był wystarczający do zagotowania herbaty i śniadania.
Na następny dzień mieliśmy ambitny plan. Mianowicie trzaśniecie trasy ok 40 km przez Czechy. Jednak jak to zwykle bywa pogoda popsuła nam szyki i zrezygnowaliśmy z tego pomysłu na rzecz pójścia czerwonym do Jakuszyc i następnie ponownego wejścia w góry zielonym szlakiem. Oglądając po drodze wspaniałe widoki na Karkonosze,kopalnię Stanisław i wysoki kamień. Dalej ruszyliśmy niebieskim do wspomnianej już chatki Tomaszka. Tam postój spotkanie z naszym przyjacielem i i kilkoma zbieraczami jagód. Tam korzystając z okazji suchego drewna i miejsca pod ognisko zrobiliśmy sobie obiad i potem ruszyliśmy już w stronę powrotną. Do żółtego szlaku i tam nad rzeczką niedaleko Chatki Górzystów rozbiliśmy ostatni obóz. Co ciekawe kilkadziesiąt metrów wcześniej minęliśmy inny Namiot!!! Dziwne bo nigdy wcześniejszej nie mieliśmy takiego spotkania w tym rejonie ale mimo wszystko ciekawe.
Rozbity obóz ognisko wypalone i idziemy spać. I w tym momencie zdaje sobie sprawę,że niema mojego kapelusza. Już adrenalina mi poszła w górę wszystko w środku przejrzane a drania nie ma. Dookoła obozu też nie widać żadnego śladu. Nawet pod namiotem patrzyłem a tu też nic. Cały wkuty i lekko podłamany idę spać z perspektywą wczesnej pobudki i ruszenia na poszukiwania. 6 rano szybko spodnie na tyłek buty i heja w góry. Akcji poszukiwawczej towarzyszyło porykiwanie jeleni-super sprawa! No i jeszcze było słychać jakiś strzał minąłem terenówkę myśliwego i prawie wróciłem do chatki Zbyszka. I nic wracam i dalej nic. Pewny,że zginął na amen wracam i tak 3 km pokonałem w 40 minut. I tak patrzymy i między tropikiem a sypialnią coś jest. I tam drań się schował. Nie wiem jak ale jakoś tam się znalazł. Najprawdopodobniej jak go rozkładaliśmy jakoś zrzucił kapelusz z plecaka( wydawało mi się,że w nim przyszedłem-ale wieczorem zwątpiłem). Grunt,że się znalazł. I tak po śniadaniu i szybkim zwinięciu obozu ruszyliśmy w drogę powrotną do Świeradowa. Najpierw żółtym a potem niebieskim. I tak o 12 już wyjeżdżaliśmy z parkingu w kierunku poznania. Po drodze widzieliśmy kilku mistrzów kierownicy za serami 2 furgonetek i jednego tira.
Podsumowując ten wyjazd był bardzo udany. Mnóstwo testów nowego szpeju i odzieży. Zmiana części na ultra light. Idąc zgodnie z filozofią light and fast. Mój plecak z ciuchami,jedzeniem,kuchnią i innymi pierdołami ważył 12kg. z czego 3 kg to namiot. Już niedługo pojawia się nowe testy.
Więcej zdjęć tu:
Wyprawę zaczęliśmy jak zwykle na parkingu w Świeradowie i ruszyliśmy niebieskim w głąb gór. Tą trasą nie szliśmy od ok 9 miesięcy bo najpierw zimowy etap projektu w Bieszczadach potem spływ Wisłą. A tu naszym oczom ujawnia się kompletna zmiana Zamiast kamlotów i rozwalającego się mostu, ładna droga i n owy most z potężnych beli. I tak po obowiązkowej sesji foto ruszamy dalej niebieskim i kolejny postój dopiera przy źródełku Adamsa. Super wiata idealna dla wiatingowców Tam dopełniłem skromny zapas wody(wziąłem ze sobą tylko jedną litrowa nalgene) i dalej niebieskim w stronę Chatki Górzystów.
Po drodze krótkie śniadanko w zielonej budce i dalej niebieskim do chatki Tomaszka gdzie pomieszkuje nasz Przyjaciel Zbyszek-prawdziwy miłośnik lasu. Tam dłuższy postój,rozmowy,szampan ;) i obiad-kiełbasa z rusztu. Po prostu niebo w gębie i żyć nie umierać. Potem ruszyliśmy w stronę Izery i schroniska Orle. Gdzie zaopatrzyliśmy się w zapas wody i coś przekąsiliśmy. Następnie ruszyliśmy w stronę przejścia granicznego na Izerze w celu znalezienia miejsca na namiot. I tak od potężnej skały Granicznik ruszyliśmy stara drogą leśną w górę zbocza. I tak przedzierając się i szukając w miarę równego miejsca przeszliśmy kilkaset metrów ale udało się znaleźć względnie równe ale najważniejsze,że miękkie miejsce pod namiot. Jedyna wada tej miejscówki to brak wody. Na szczęście zapas wody był wystarczający do zagotowania herbaty i śniadania.
Na następny dzień mieliśmy ambitny plan. Mianowicie trzaśniecie trasy ok 40 km przez Czechy. Jednak jak to zwykle bywa pogoda popsuła nam szyki i zrezygnowaliśmy z tego pomysłu na rzecz pójścia czerwonym do Jakuszyc i następnie ponownego wejścia w góry zielonym szlakiem. Oglądając po drodze wspaniałe widoki na Karkonosze,kopalnię Stanisław i wysoki kamień. Dalej ruszyliśmy niebieskim do wspomnianej już chatki Tomaszka. Tam postój spotkanie z naszym przyjacielem i i kilkoma zbieraczami jagód. Tam korzystając z okazji suchego drewna i miejsca pod ognisko zrobiliśmy sobie obiad i potem ruszyliśmy już w stronę powrotną. Do żółtego szlaku i tam nad rzeczką niedaleko Chatki Górzystów rozbiliśmy ostatni obóz. Co ciekawe kilkadziesiąt metrów wcześniej minęliśmy inny Namiot!!! Dziwne bo nigdy wcześniejszej nie mieliśmy takiego spotkania w tym rejonie ale mimo wszystko ciekawe.
Rozbity obóz ognisko wypalone i idziemy spać. I w tym momencie zdaje sobie sprawę,że niema mojego kapelusza. Już adrenalina mi poszła w górę wszystko w środku przejrzane a drania nie ma. Dookoła obozu też nie widać żadnego śladu. Nawet pod namiotem patrzyłem a tu też nic. Cały wkuty i lekko podłamany idę spać z perspektywą wczesnej pobudki i ruszenia na poszukiwania. 6 rano szybko spodnie na tyłek buty i heja w góry. Akcji poszukiwawczej towarzyszyło porykiwanie jeleni-super sprawa! No i jeszcze było słychać jakiś strzał minąłem terenówkę myśliwego i prawie wróciłem do chatki Zbyszka. I nic wracam i dalej nic. Pewny,że zginął na amen wracam i tak 3 km pokonałem w 40 minut. I tak patrzymy i między tropikiem a sypialnią coś jest. I tam drań się schował. Nie wiem jak ale jakoś tam się znalazł. Najprawdopodobniej jak go rozkładaliśmy jakoś zrzucił kapelusz z plecaka( wydawało mi się,że w nim przyszedłem-ale wieczorem zwątpiłem). Grunt,że się znalazł. I tak po śniadaniu i szybkim zwinięciu obozu ruszyliśmy w drogę powrotną do Świeradowa. Najpierw żółtym a potem niebieskim. I tak o 12 już wyjeżdżaliśmy z parkingu w kierunku poznania. Po drodze widzieliśmy kilku mistrzów kierownicy za serami 2 furgonetek i jednego tira.
Podsumowując ten wyjazd był bardzo udany. Mnóstwo testów nowego szpeju i odzieży. Zmiana części na ultra light. Idąc zgodnie z filozofią light and fast. Mój plecak z ciuchami,jedzeniem,kuchnią i innymi pierdołami ważył 12kg. z czego 3 kg to namiot. Już niedługo pojawia się nowe testy.
Więcej zdjęć tu:
Ech...Izery :)
OdpowiedzUsuńZa każdym razem gdy tam jestem, zawsze mam wrażenie że to już...kraniec świata. Podobne uczucia towarzyszyły mi jedynie w Górach Bystrzyckich.
Przy okazji Twojej relacji zdałem sobie też sprawę, jak dawno już nie podróżowałem z namiotem. A była to przecież esencja prawdziwej włóczęgi. Cóż...czasy się zmieniają.
Może warto wrócić do korzeni ? ;)
UsuńWiesz...czasem o tym myślę. Więc może kiedyś? ;)
UsuńPodróżowanie z namiotem, powrót do korzeni... A w moim ekwipunku namiot pojawił się przypadkiem i jest szczytem luksusu :D Stety i niestety, dokładnie ten sam egzemplarz co masz Ty Konradzie, a takiej trójosobówki mnie, babie, taszczyć się wszędzie nie chce :P
OdpowiedzUsuńWiadomo namiot to luksus który czasem warto wziąć w teren. Ja akurat ma model 2 osobowy o wadze 3kg z możliwością odchudzenie do 2,7kg co jak na tak "duży" namiot nie jest złym wynikiem w stosunku do luksusu. Poza tym zawsze można znaleźć jakiegoś tragarza ;)
Usuńskoro Twój jest dwuosobowy, to mój pewnie też, tylko że jak go dostawałam, to usłyszałam, że "trójeczka" - no i spokojnie trzy osoby wlezą :) ale zdaje mi się, że to nie może być inny model ;)
OdpowiedzUsuńjak się idzie z kimś to łatwiej podzielić ekwipunek tak, żeby było lepiej, a niewiele ciężej. Samej ten luksus nie wart wcześniejszego poświęcenia :)
ja też pisałem same superlatywy na temat sprzętu ale jak mi nie przysłali kolejnego namiotu to od tego czasu piszę prawdę o szpeju i teraz mam prawdziwych przyjaciół wśród czytelników
OdpowiedzUsuńCiekawa sprawa- gdzie opisywałeś te produkty i o co Ci chodzi z namiotem? A ja piszę prawdę,bo zawsze zastrzegam sobie rzetelny opis produktu-a jeśli kłamałeś kiedyś niemożna mieć pewności,że dziś jest inaczej.
UsuńA co do przyjaciół to często są fałszywi na szczecie ja mam wielu prawdziwych w śród czytelników i ludzi z branży czy po prostu z życia. A może Ty popełniłeś gdzieś błąd? Nie wiem ale to już nie moja sprawa. A zarzuty najłatwiej podawać jako anonim.
Pozdrawiam
Bardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem kapelusze zawsze były modne i teraz jeszcze bardziej powracają do łask. Zresztą również i ja namówiłam mojego męża aby zaczął je nosić. Wygląda w nich świetnie i moim zdaniem również elegancko. Fajne nakrycia głowy możemy kupić w https://www.sterkowski.pl/ i właśnie my się najczęściej decydujemy tam zamawiać.
OdpowiedzUsuń