Teoretycznie każdy wie,że w sytuacji survivalowej improwizacja to powinno być nasze drugie imię-nie dość,że ułatwia nam przetrwanie to jeszcze daje szansę na niezłą zabawę i zaoszczędzenie kasy. Bo jak inaczej nazwać przerobienie kubka,dorobienie pokrywki itd. jak nie oszczędnością. A z racji,że jestem rodowitym poznaniakiem to i lubię oszczędzać na czym się da-oczywiście bez przesady ;)
Improwizacja często kojarzy się błędnie z czymś zrobionym na odpieprz,byle jak tylko na moment. Jednak wiele z takich patentów wymyślanych z potrzeby chwili służy jeszcze długo albo w krótkim czasie ewoluuje i mamy nowy funkcjonalny gadżet czy szpej.
idealnym przykładem na to jest paru z pośród moich znajomych którzy wykazują się nie dość,że niezłą pomysłowością przy przeróbkach odzieży-nowe kieszenie,zmiana kroju,kaptur i to wszystko nieraz na poczekaniu w terenie.
Przykładem na improwizacje jest np. przykrywka do mojego kubka Tatonki. Wziąłem puszkę po ananasach czy czymś takim, i usunąłem dno które po krótkim formowaniu przy użyciu noża i multitoola stworzyłem funkcjonalne,lekkie przykrycie które znacznie skraca czas gotowania. No i co ważne nie wiem czy da się coś takiego kupić-ale stawiam,że nawet jeśli to było to nie najtańsze a tu za FREE!!!
Poza rożnym tego typem rozwiązań, improwizacja przydaje się w sytuacji prawdziwego survivalu gdzie musimy szybko i wręcz automatycznie podejmować decyzje i dopasowywać elementy które niekoniecznie naszą do siebie pasować. Przykładem idealnie to obrazującym jest MacGyver-on wszystko improwizował. np. dajmy taki scenariusz jesteśmy odcięci na jakiejś półce skalnej,nie możemy się z niej ruszyć a ratownicy przyjdą nam z pomocą dopiero następnego dnia rano, mamy całą noc do przeczekania. mamy tylko liście plecak 60L trochę ciuchów i to wszystko. A warunki pogodowe to temp. ok +5*C i wilgotność 80%-można powiedzieć,że jesteśmy w wielkim D ale tu zaczynamy wielką improwizacje-bierzemy zakładamy jak najwięcej na siebie, siadamy na plecaku albo używamy go jakoś improwizowanego śpiwora. No i co? Zaimprowizowaliśmy sobie nocleg,przeczekaliśmy noc i jesteśmy uratowani-oczywiście to bardzo ogólnikowo poruszony scenariusz ale jednak coś w tym jest .
Gotowanie wody w butelce PET-też jest w pewnym sensie improwizacją.
No i jak już jestem przy łączeniu elementów pozornie niepasujących do siebie jest przygoda z wczoraj. Tak jak co niedzielę wybraliśmy się z Ojcem do lasu i już dosłownie parę km od lasu słyszymy ryk jak z rajdówki ale co tam pewnie coś z wydechem(po 11 latach nic nadzwyczajnego ;) i po chwili jakieś szuranie i co? Kawałek wydechu się lekko powiedziawszy uwolnił się od reszty i zaczął jechać po ziemi. Pozornie dupa!!! Niema prawie czego łatać,brak jakiś taśm wulkanizacyjnych mało drutu,czy innych bajerów w takiej sytuacji przydatnych. I w tym momencie wielka improwizacja- obejmy do rur założone na każdy z końców rur, pod nie wciśnięty drut i zahaczony o coś pod podwoziem, fakt,że szpara pomiędzy spora i wydech się nieco obwiesił ale jest git bo już wisi w powietrzu. No ale przydało by się jakoś uszczelnić i nieco wyciszyć-mówię wam bez tego ryk jak z 5-cio litrowego silnika ;) No ale jak już mówiłem brak taśmy wulkanizacyjnej, zwykła srebrna by się stopiła i co tu robić? Bierzemy jakąś tackę do grillowania-miękka i plastyczna czyli da się zawinąć ale czym to u diabła zawinąć?-drutu nie mamy. Chociaż może da się coś wykombinować, w czeluściach bagażnika znalazł się drut od szampana. Bach multitool w ruch i rozplątany-wyszło coś koło 1 m. I tym ładnie profesjonalnie załatany,lekko uszczelniony wydech-pełna improwizacja ale starczyła na dojechanie do lasu i z powrotem-pewnie jeszcze by ze 100km dało się machnąć no ale lepiej naprawić u mechanika ;)
Jak widzicie improwizacja to chleb powszedni w życiu codziennym, w szkole czy na uczelni, na szlaku,czy w realnej sytuacji survivalowej.
Tym postem wiem,że nie-wniosłem nic nowego bo większosć z was o tym wie, ale może nie wszyscy no i zawsze jest to jakieś nowe spojrzenie,pomysł,rozwiązanie itd ;)
Improwizacja często kojarzy się błędnie z czymś zrobionym na odpieprz,byle jak tylko na moment. Jednak wiele z takich patentów wymyślanych z potrzeby chwili służy jeszcze długo albo w krótkim czasie ewoluuje i mamy nowy funkcjonalny gadżet czy szpej.
idealnym przykładem na to jest paru z pośród moich znajomych którzy wykazują się nie dość,że niezłą pomysłowością przy przeróbkach odzieży-nowe kieszenie,zmiana kroju,kaptur i to wszystko nieraz na poczekaniu w terenie.
Przykładem na improwizacje jest np. przykrywka do mojego kubka Tatonki. Wziąłem puszkę po ananasach czy czymś takim, i usunąłem dno które po krótkim formowaniu przy użyciu noża i multitoola stworzyłem funkcjonalne,lekkie przykrycie które znacznie skraca czas gotowania. No i co ważne nie wiem czy da się coś takiego kupić-ale stawiam,że nawet jeśli to było to nie najtańsze a tu za FREE!!!
Poza rożnym tego typem rozwiązań, improwizacja przydaje się w sytuacji prawdziwego survivalu gdzie musimy szybko i wręcz automatycznie podejmować decyzje i dopasowywać elementy które niekoniecznie naszą do siebie pasować. Przykładem idealnie to obrazującym jest MacGyver-on wszystko improwizował. np. dajmy taki scenariusz jesteśmy odcięci na jakiejś półce skalnej,nie możemy się z niej ruszyć a ratownicy przyjdą nam z pomocą dopiero następnego dnia rano, mamy całą noc do przeczekania. mamy tylko liście plecak 60L trochę ciuchów i to wszystko. A warunki pogodowe to temp. ok +5*C i wilgotność 80%-można powiedzieć,że jesteśmy w wielkim D ale tu zaczynamy wielką improwizacje-bierzemy zakładamy jak najwięcej na siebie, siadamy na plecaku albo używamy go jakoś improwizowanego śpiwora. No i co? Zaimprowizowaliśmy sobie nocleg,przeczekaliśmy noc i jesteśmy uratowani-oczywiście to bardzo ogólnikowo poruszony scenariusz ale jednak coś w tym jest .
wykorzystanie worka na śmieci jako poncha,plecaka itd. piękny przykład improwizacji. |
Gotowanie wody w butelce PET-też jest w pewnym sensie improwizacją.
No i jak już jestem przy łączeniu elementów pozornie niepasujących do siebie jest przygoda z wczoraj. Tak jak co niedzielę wybraliśmy się z Ojcem do lasu i już dosłownie parę km od lasu słyszymy ryk jak z rajdówki ale co tam pewnie coś z wydechem(po 11 latach nic nadzwyczajnego ;) i po chwili jakieś szuranie i co? Kawałek wydechu się lekko powiedziawszy uwolnił się od reszty i zaczął jechać po ziemi. Pozornie dupa!!! Niema prawie czego łatać,brak jakiś taśm wulkanizacyjnych mało drutu,czy innych bajerów w takiej sytuacji przydatnych. I w tym momencie wielka improwizacja- obejmy do rur założone na każdy z końców rur, pod nie wciśnięty drut i zahaczony o coś pod podwoziem, fakt,że szpara pomiędzy spora i wydech się nieco obwiesił ale jest git bo już wisi w powietrzu. No ale przydało by się jakoś uszczelnić i nieco wyciszyć-mówię wam bez tego ryk jak z 5-cio litrowego silnika ;) No ale jak już mówiłem brak taśmy wulkanizacyjnej, zwykła srebrna by się stopiła i co tu robić? Bierzemy jakąś tackę do grillowania-miękka i plastyczna czyli da się zawinąć ale czym to u diabła zawinąć?-drutu nie mamy. Chociaż może da się coś wykombinować, w czeluściach bagażnika znalazł się drut od szampana. Bach multitool w ruch i rozplątany-wyszło coś koło 1 m. I tym ładnie profesjonalnie załatany,lekko uszczelniony wydech-pełna improwizacja ale starczyła na dojechanie do lasu i z powrotem-pewnie jeszcze by ze 100km dało się machnąć no ale lepiej naprawić u mechanika ;)
Jak widzicie improwizacja to chleb powszedni w życiu codziennym, w szkole czy na uczelni, na szlaku,czy w realnej sytuacji survivalowej.
Tym postem wiem,że nie-wniosłem nic nowego bo większosć z was o tym wie, ale może nie wszyscy no i zawsze jest to jakieś nowe spojrzenie,pomysł,rozwiązanie itd ;)
Komentarze
Prześlij komentarz