I tak kolejny raz w Izery ( niedługo zmiana rewiru -ale o tym innym razem). Tym razem nie w poszukiwaniu zimy bo nawet tam na prawdziwej polskiej Syberii gdzie pewnego lipcowego dnia temp była -5*C zimy nie było. A ostatnio słyszałem,że globalnego ocieplenia nie ma :P
No ale wracając do wypadu, o 24 w auto i już o 6 byliśmy na szlaku,jeszcze ciemnica ale w oddali tak +/- na wysokości szklarskiej było widać piękną łunę poświaty wschodzącego słońca,zdjęcia tego nie oddadzą trzeba to zobaczyć na własne oczy. I tak też szliśmy w dobrych warunkach bo fakt,że bez śniegu ale jakoś zimno nie było może z -3*C z tym,że był pieruńsko silny wiatr czyli odczuwalna koło -15/20*C No ale co to takiego w końcu mamy 31 grudnia a tu na tysiącu metrów śniegu nie ma. I tak my w górę i słońce w górę aż doszliśmy do Hali Izerskiej a właściwie to prawidłowo powinno się mówić WIELKA IZERA - ale to dlaczego właśnie tak to innym razem.
Gdy wyszliśmy na to pole pogoda piękna,słońca,super przejrzystość powietrza pierwsza klasa. Tylko wiatr tak silny,że chciał urwać głowę. Było aż tak źle,że nie dało się nic kręcić do kolejnego odc. Buszmen na tropie ( łapa latała na lewo i prawo, a dźwięk to sam ryk wiatru) Tak wiec,szybkie skręcenie w las i dalej lasem i dukacikiem leśnym do Chatki Tomaszka gdzie mieszka Zbyszek,Izerski traper. Tam trochę posiedzieliśmy,pogadaliśmy no i ponarzekaliśmy na brak zimy. Co ciekawe Zbychu nie pamięta żeby taka zima była kiedykolwiek w górach,a siedzi w nich już ponad 50 lat !!! I po jakimś czasie na przełaj przez las nad rzeczkę w celu spędzenia nocy sylwestrowej w urokliwym miejscu.
I fakt,miejsce bajka,wiatr na szczęście osłabł, i po całonocnej jeździe skończyło się na tym,że do śpiworów weszliśmy o 16 i wstaliśmy dopiero o 8 rano. Więc sylwestra przespaliśmy - JUŻ DRUGI ROK Z RZĘDU!!!! Fakt,że się o 24 obudziłem bo strasznie było słychać fajerwerki a no i sms-y które dostawałem co chwila też budziły.
I tak też mniej więcej z nastaniem roku pańskiego 2016 zaczął padać śnieg. No i powiem wam,że jak na zapowiedzi to i tak było nieźle bo spadło z 3 cm śniegu. A był tak ciężki,że raz to tarp na głowie mi leżał :P
Rano pobudka ognisko i śniadanko no i do tego suszenie śpiwora i rozgrzewanie wody w butelkach - odradzam obydwa manewry. Bo tan nowy rok zaczęliśmy od strat:
No ale duch puszczy czuwał i na tym straty się skończyły. A my ruszyliśmy dalej,bez większego celu w dól rzeczki w stronę Izery. Przedzierając się przez lud na bagnie,śniegu po podeszwy i zamarznięte torfowiska doszliśmy do Izery. Nadzieje na widoki były ale się szybko zmyły,bo chmury stały pieruńsko nisko i bardziej mgłę przypominały niż siebie same.
I tam trochę zdjęć,wystraszenie Niemców ( nie wiem czemu) i dalej szlakiem do chatki górzystów,. Oczywiście po drodze kręcony był materiał do kolejnego odc. W chatce zjedliśmy po schaboszczaku i dalej w trasę i tak bez większego celu poszliśmy do Zbycha i tam też zaliczyliśmy ostatnią nockę. Rano pobudka i dalej bez pośpiechu,na pełnym luzie dopiero o 11 ruszyliśmy . No i szliśmy kawałek szlakiem a dalej już ze szlaku na przełaj przez las. Tam cały czas tropem lisa,po jakimś km dotarliśmy do miejsca gdzie były kawałki mięcha i jakieś kości. No i w tym momencie załączył mi się tryb tropiciela i tak od jednego krzaczka do drugiego,trop jest potem znika dalej na czuja i znów mam i tak przez dobre kilkanaście minut aż doszedłem do prawie pionowej ściany i tam już mi się nie chciało schodzić i tak też ruszyliśmy w dalszą drogę. Po chwili wyjście na szlak a po jeszcze chwili doszliśmy do Jagnięcego Jaru gdzie postój i tak już mamy się zwinąć a tu kurna przy ławce z drugiej strony trop - wielki jak pięść i bez pazurów -czyżby ryś??? A no na 90% tak. było wdać,że przyszedł z dołu i tam też potem najprawdopodobniej zszedł.
I tak kierując się dalej już na dół obyło się bez przygód i koło 15 byliśmy przy aucie. No i tak też skończyła się noworoczna izeriada.
Podsumowując rok zaczął się średnio,pogoda pierwszy dzień nie zimowa ale ładna potem coś ala zima przyszła ale szału nie było,mgła itd -kiepski klimat. A im niżej tym jeszcze gorzej.
No ale najważniejsze,że jakieś tam tropy były i zabawa przednia. A ze zwierzaków to był zimorodek i jak jechaliśmy autem sowa i kilka jeleni - czyli też posucha.
Ale fajnie było A tu łapcie zdjęcia z wypadu a już niedługo filmik ;)
No ale wracając do wypadu, o 24 w auto i już o 6 byliśmy na szlaku,jeszcze ciemnica ale w oddali tak +/- na wysokości szklarskiej było widać piękną łunę poświaty wschodzącego słońca,zdjęcia tego nie oddadzą trzeba to zobaczyć na własne oczy. I tak też szliśmy w dobrych warunkach bo fakt,że bez śniegu ale jakoś zimno nie było może z -3*C z tym,że był pieruńsko silny wiatr czyli odczuwalna koło -15/20*C No ale co to takiego w końcu mamy 31 grudnia a tu na tysiącu metrów śniegu nie ma. I tak my w górę i słońce w górę aż doszliśmy do Hali Izerskiej a właściwie to prawidłowo powinno się mówić WIELKA IZERA - ale to dlaczego właśnie tak to innym razem.
Gdy wyszliśmy na to pole pogoda piękna,słońca,super przejrzystość powietrza pierwsza klasa. Tylko wiatr tak silny,że chciał urwać głowę. Było aż tak źle,że nie dało się nic kręcić do kolejnego odc. Buszmen na tropie ( łapa latała na lewo i prawo, a dźwięk to sam ryk wiatru) Tak wiec,szybkie skręcenie w las i dalej lasem i dukacikiem leśnym do Chatki Tomaszka gdzie mieszka Zbyszek,Izerski traper. Tam trochę posiedzieliśmy,pogadaliśmy no i ponarzekaliśmy na brak zimy. Co ciekawe Zbychu nie pamięta żeby taka zima była kiedykolwiek w górach,a siedzi w nich już ponad 50 lat !!! I po jakimś czasie na przełaj przez las nad rzeczkę w celu spędzenia nocy sylwestrowej w urokliwym miejscu.
I fakt,miejsce bajka,wiatr na szczęście osłabł, i po całonocnej jeździe skończyło się na tym,że do śpiworów weszliśmy o 16 i wstaliśmy dopiero o 8 rano. Więc sylwestra przespaliśmy - JUŻ DRUGI ROK Z RZĘDU!!!! Fakt,że się o 24 obudziłem bo strasznie było słychać fajerwerki a no i sms-y które dostawałem co chwila też budziły.
I tak też mniej więcej z nastaniem roku pańskiego 2016 zaczął padać śnieg. No i powiem wam,że jak na zapowiedzi to i tak było nieźle bo spadło z 3 cm śniegu. A był tak ciężki,że raz to tarp na głowie mi leżał :P
Rano pobudka ognisko i śniadanko no i do tego suszenie śpiwora i rozgrzewanie wody w butelkach - odradzam obydwa manewry. Bo tan nowy rok zaczęliśmy od strat:
- Naddarty tarp
- Przypalony (prawie na wylot) śpiwór
- I 3 butelki którym cycki urosły ( na szczęście nie ciekną)
No ale duch puszczy czuwał i na tym straty się skończyły. A my ruszyliśmy dalej,bez większego celu w dól rzeczki w stronę Izery. Przedzierając się przez lud na bagnie,śniegu po podeszwy i zamarznięte torfowiska doszliśmy do Izery. Nadzieje na widoki były ale się szybko zmyły,bo chmury stały pieruńsko nisko i bardziej mgłę przypominały niż siebie same.
I tam trochę zdjęć,wystraszenie Niemców ( nie wiem czemu) i dalej szlakiem do chatki górzystów,. Oczywiście po drodze kręcony był materiał do kolejnego odc. W chatce zjedliśmy po schaboszczaku i dalej w trasę i tak bez większego celu poszliśmy do Zbycha i tam też zaliczyliśmy ostatnią nockę. Rano pobudka i dalej bez pośpiechu,na pełnym luzie dopiero o 11 ruszyliśmy . No i szliśmy kawałek szlakiem a dalej już ze szlaku na przełaj przez las. Tam cały czas tropem lisa,po jakimś km dotarliśmy do miejsca gdzie były kawałki mięcha i jakieś kości. No i w tym momencie załączył mi się tryb tropiciela i tak od jednego krzaczka do drugiego,trop jest potem znika dalej na czuja i znów mam i tak przez dobre kilkanaście minut aż doszedłem do prawie pionowej ściany i tam już mi się nie chciało schodzić i tak też ruszyliśmy w dalszą drogę. Po chwili wyjście na szlak a po jeszcze chwili doszliśmy do Jagnięcego Jaru gdzie postój i tak już mamy się zwinąć a tu kurna przy ławce z drugiej strony trop - wielki jak pięść i bez pazurów -czyżby ryś??? A no na 90% tak. było wdać,że przyszedł z dołu i tam też potem najprawdopodobniej zszedł.
I tak kierując się dalej już na dół obyło się bez przygód i koło 15 byliśmy przy aucie. No i tak też skończyła się noworoczna izeriada.
Podsumowując rok zaczął się średnio,pogoda pierwszy dzień nie zimowa ale ładna potem coś ala zima przyszła ale szału nie było,mgła itd -kiepski klimat. A im niżej tym jeszcze gorzej.
No ale najważniejsze,że jakieś tam tropy były i zabawa przednia. A ze zwierzaków to był zimorodek i jak jechaliśmy autem sowa i kilka jeleni - czyli też posucha.
Ale fajnie było A tu łapcie zdjęcia z wypadu a już niedługo filmik ;)
Fajnie że znowu Izery. Twoje relacje stamtąd nigdy mi się nie znudzą :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku, Konrad. Oby był pomyślny i pełen wielu owocnych przedsięwzięć.
Pozdrówka
Wielkie dzięki i również wszystkiego najlepszego na ten rok :)
UsuńZazdroszczę. A tak przy okazji, to byłbym wdzięczny jakby kiedyś udało się wspomnieć kilka słów jak biwakować w zimie pod gołym niebem. Mam ochotę ale wiem, że bez doradztwa kogoś doświadczonego d... zimna.
OdpowiedzUsuńSpoko - coś się zrobi ;)
Usuńjak zrealizuję zaplanowane już materiały to coś o zimowaniu pod gwiazdami napiszę ;)
Konradzie, może troszkę nie na temat, ale planuję zakup kurtki quechua X light. Moje pytanie, to czy w aktualną zimę daje radę? (opinie na zagranicznych sklepach mówią, że kurtka dobra na zimną jesień i lato). Jak z ochroną przed wiatrem? (Bo aktualnie czmycham w kurtce tribord, i raczej nie ma mowy o wietrze z racji materiału, który zabezpiecza przed wodą i wiatrem. Quechua ma mi głównie służyć na miasto, a na ogół chodzę w T shircie i bluzie, ew. koszula na to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
sprawdza się wyśmienicie -do -10*C tylko koszulka termo pod spodem i jest nam ciepło -godna polecenia zwłaszcza przy tej cenie. Co do wiatroszczelności to różnie bywa,jedne egzemplarze -jak mój - chronią,ale słyszałem,że są takie co troszku wiatru wpuszczają.
Usuń-10* i koszulka termo mnie przekonały. Dzięki ;)
Usuń