Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Kruk padline Ci przepowie

Kruk piękny, potężny i dostojny ptak, dość popularny w naszym kraju. Często jest mylony z gawronem ale jednak to całkiem dwa różne ptaki. Jednak nie o tym jak je rozróżnić, ani o tym jak ten kruk żyje jest dzisiejszy wpis, a bardziej o tym jak to KRUK PADLINĘ NAM PRZEPOWIE.



Mianowicie kruki jedzą padlinę, są dość hałaśliwe i duże, czyli można powiedzieć, że przy stole się zachować nie umieją gdyż rajban robią nie mały i zwracają naszą uwagę gdy się stołują, no dosłownie nie sposób ich nie usłyszeć lub nie zauważyć.

Gdy dodamy do siebie padlinę, czyli kruczy obiad, hałasujące i latające kurki, zataczające kółka na stosunkowo małej powierzchni i do tego dość nisko nad ziemią, mamy jak w banku, że gdzieś tu musi być jakaś padlina. Możemy dosłownie być pewni na 99% że gdzieś tu w promieniu kilkunastu metrów od zgromadzenia tych ptaków jakieś truchło leży.

Można sobie zadać pytanie; Po co nam padlina? A no z kilku powodów jest przydatna, patrząc survivalowo mamy szanse na zdobycie mięsa (padlina musi być: świeża oraz być ofiarą drapieżnika lub człowieka, gdy padła sama z siebie może być "trująca")  oraz mamy źródło ścięgien, kości, poroża itd. na jakieś wyroby.
Natomiast patrząc pod względem twichera, birdwatchera, czy fotografa  mamy idealną szanse na obserwację oraz fotografowanie wielu gatunków ptaków jak i innych zwierząt.
Przy padlinach najczęściej można spotkać właśnie kruki, czy też sikory, sójki, często trafiają się większe latające drapieżniki jak orły, bieliki itd. Możemy również spotkać przy padlinie wiele ssaków żywiących się mięsem.



Oczywiście by obserwacja i fotografowanie przy wykorzystaniu padliny były udane, należy oddalić się od niej i  następnie zakamuflować - jest to bardzo ważne zwłaszcza, w przypadku ptaków, które są bardzo czujne i gdy im cokolwiek nie przypasuje odlecą lub wcale się nie pojawią.

Dowodem na to, że kruki są genialnym wskaźnikiem na obecność padliny, jest ostatni wypad do lasu. Wyszliśmy z auta, kilka metrów idziemy drogą i bum, widzę kruka, jednego, drugiego i po chwili całą gromadę. Latają między drzewami, część siedzi na gałęziach, kraczą i drą się wniebogłosy no nic pewny jetem i to na 100%, że tam coś musi być. Gdzieś coś musi leżeć. Jeszcze nie wiem co, ale jakieś mięso gdzieś jest.
Po kolejnych 30m doszliśmy do truchła koziołka, dość mocno sfatygowanego koziołka - na 99% został ukatrupiony przez wilka. Zaczailiśmy się tam niedaleko padliny, ale niestety nic poza sikorkami nie chciało przylecieć. Więc powędrowaliśmy dalej, ale jest to świetne potwierdzenie na to, że kruki to genialny i najlepszy wskaźnik padliny.






Czyli jak widzicie sami, nic tylko podczas wyprawy w teren rozglądajcie się za krukami i może też uda wam się znaleźć jakaś padlinę i wykorzystać ją jako zanętę na inne zwierzęta, by móc je obserwować i złapać w kadrze. Obserwując padlinę możemy też wydedukować co ją zabiło, jak dany drapieżnik żeruje, uczymy się tropić, rozpoznawać ślady i tropy, poznajemy zasady życia w lesie. Ma to naprawdę wiele plusów, czasem strasznie śmierdzi, czasem wygląda mega tragicznie, ale taka właśnie jest natura, brutalna ale i niezwykle piękna i ciekawe.

Tak więc aparaty oraz lornetki w dłoń i ruszajcie w knieje ;)

Komentarze

  1. Ja w swoim regionie bardzo rzadko widuję kruka. Tutaj można go posłuchać: http://odglosy.pl/kruk.php

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Moja pierwsza linia EDC

N ie wiem jak wy ale ja bez noża czuję się nagi.  Zawsze mam przy sobie jednak poza tym warto nosić jeszcze parę przydatnych drobiazgów które znacznie ułatwiają życie a czasem mogą nam lub komuś uratować dupsko.  I tu idealną sprawą jest zestaw EDC-every day carry  czyli wszystko co dźwigamy codziennie.  Wariantów,wielkości i wielu innych pierdół jest tyle co nosicieli EDC każdy musi stworzyć wersję dostosowaną do swoich potrzeb. Mój jeśli wziąć wszystkie 3 linie to co mam w kieszeniach to co w ładownicy na pasie to co w plecaku/torbie  To można stwierdzić,że jest tego naprawdę sporo. No ale lepiej coś mieć niż potem żałować,ze się niema. Pierwsze 2 linie mam praktycznie codziennie przy sobie.  Wyjątek to moment gdy trzeba się wdziać w garnitur i wtedy wielkie ubolewanie,że nie mogę wziąć swoich zabawek. Na szczęście mam i na to sposób ale to będzie osobny post.   Trzecie linia to plecak z nieco większymi rzeczami-mam to wszystko często przy sobie ale nie zawsze. Wszystki

Karkonosze Noworocznie-relacja

N ajwyższy czas na relację z wypadu w Karkonosze-od powrotu minął już prawie tydzień a ja się obijam :P  Więc tak pomysł na ten wypad zrodził się po przejrzeniu katalogu jednej z firm outdoorowych-mianowicie jacka wolfskiego. Była tam opisana całkiem fajna wyrypa w Karkonosze z noclegiem w super wiacie. Pomyślałem ok Karkonosze 5/6 dni i może wyciągniemy(ten sam skład ekipy co zazwyczaj ;) trasę ok 100km. Oczywiście jak to zwykle bywa góry i natura zmuszają do modyfikacji planów i tak też ze 100km zostało 50 ale za to jakie warunki i przygody. Ale zaczniemy od początku. Tym razem zamiast autem pojechaliśmy pociągiem-tak swoja drogą nie wiem dlaczego odcinek 300km jedzie się ponad 8 godzin. No ale wracając do  wypadu koło 9 31 stycznia wylądowaliśmy w Szklarskiej-Porębie i od razu nie cackając się ruszyliśmy na Halę Szrenicką. Po drodze jeden postój i krótka pogawędka z innymi piechurami i dalej w drogę tuż  przed samą halą dogonił nas naprawdę spoko gościu(sorry zapomniałem imien