Każdy z nas lubi noże i tego nie da się ukryć. Tak samo, każdy z nas ma jakiś ulubiony nóż, no ja to akurat mam kilka ulubionych, ale przemilczmy ten fakt.
Nie da się też ukryć, że MORA to klasyk bushcraftu, wręcz nóż obowiązkowy, stosunek jakości do ceny jest naprawdę genialny, można śmiało powiedzieć, że każdy kto troszkę siedzi w tym lesie jakąś morę w życiu przerobił.
No jak możecie się domyślić ja przerobiłem kilka morek, a mora outdoor 2000 to moja ulubiona. Mankamentem większości MOR jest tandetny plastyk, mocny, praktyczny ale zabierający klimat. Troszku jak plastykowa zabawka, nie żeby to były złe okładziny czy coś. Ale jednak klimatu to one nie mają.
No i tak też sobie ta nieco tandetna Mora 2000 leżała w kartonie, aż przyszedł czas na stworzenie jej na nowo, danie jej nowego życia, wręcz nie zawaham się stwierdzić, że wskrzeszenia jej. Postanowiłem dać jej nową rękojeść, dużo bardziej klimatyczną, oraz domek z plastykowego zamienić na skórzany.
Na wstępie pozbycie się oryginalnej rękojeści, prawdziwa walka i to nie równa. Piłka i nóż nie dają rady, do tego stopnia, że łapa rozcięta. No to jak się tego dziadostwa pozbyć? No nic pozostaje nam szlifierka, no i tak szlifując kawałek po kawałku, grzejąc szlifierkę prawie, że do czerwoności udało się ogolić more do samej klingi. Dowód na to, że mora to naprawdę mocne noże.
Następnie kolej na dopasowanie materiałów na rękojeść, postanowiłem pójść dość klimatycznie. Mianowicie do stworzenia nowej rękojeści postanowiłem użyć (w takiej kolejności patrząc od ostrza):
Nie powiem by to było jakoś bardzo trudne, ale łatwo też nie było wywiercić, dopasować i wyszlifować wszystkie elementy tak by to wyglądało jakoś przyzwoicie i trzymało się kupy. Dużo przekleństw, dużo szlifowania i ciecia. W sumie by szału nie dostać i nie zabić wszystkich dookoła, rozłożyłem to sobie na dwa weekendy.
W pierwszy powycinałem otwory w podzespołach nowej rękojeści, tak by je można było je nałożyć na more, oraz wstępnie ze sobą spasować.
W kolejny weekend dokończyłem pracę,ostatecznie spasowane ładnie i równo, następnie skleiłem całość. Kolejnego dnia przeszlifowałem tak by zrównać i zaoblić całą rękojeść, tak by zapewniała wygodny chwyt.
I tu ważna sprawa, ja szlifowałem to bez okularów i maseczki co było wielkim błędem - smarkałem pyłem z krwią przez kilka godzin, dosłownie zatoki pełne tego syfu. Tak więc jeśli będziecie się bawili w takie sprawki, nie zapominajcie o maseczce i okularach. Bo proszek z rogu i drewna w zatokach to nic miłego, a w oku to tym bardziej, nawet jeśli Medycyna Chińska mówi co innego.
I tak też gdy już wszystko wyszlifowałem, wypolerowałem i wypicowałem, w miarę możliwości, przyszedł czas na pochwę. Postanowiłem wykonać ją ze skóry formowanej na mokro. Dla estetyki dodałem tłoczony wzorek.
Poniżej gotowy nóż wraz z nowym domkiem:
Oczywiście szału nie ma, mógłby być dużo piękniejszy i pewnie jeszcze lepiej spasowany, ale jest wygodny i robi robotę. Tak samo pochwa, du...y nie urywa, ale spełnia swoje zadanie, trzyma dobrze, zapewnia wygodne i bezpieczne przenoszenie, czego chcieć więcej.
Jak na pierwszy kontakt z oprawianiem noża to jestem bardzo zadowolony, pierwsze koty za płoty.
Nie da się też ukryć, że MORA to klasyk bushcraftu, wręcz nóż obowiązkowy, stosunek jakości do ceny jest naprawdę genialny, można śmiało powiedzieć, że każdy kto troszkę siedzi w tym lesie jakąś morę w życiu przerobił.
No jak możecie się domyślić ja przerobiłem kilka morek, a mora outdoor 2000 to moja ulubiona. Mankamentem większości MOR jest tandetny plastyk, mocny, praktyczny ale zabierający klimat. Troszku jak plastykowa zabawka, nie żeby to były złe okładziny czy coś. Ale jednak klimatu to one nie mają.
mora przed tuningiem w porównaniu do rata 1 |
No i tak też sobie ta nieco tandetna Mora 2000 leżała w kartonie, aż przyszedł czas na stworzenie jej na nowo, danie jej nowego życia, wręcz nie zawaham się stwierdzić, że wskrzeszenia jej. Postanowiłem dać jej nową rękojeść, dużo bardziej klimatyczną, oraz domek z plastykowego zamienić na skórzany.
Na wstępie pozbycie się oryginalnej rękojeści, prawdziwa walka i to nie równa. Piłka i nóż nie dają rady, do tego stopnia, że łapa rozcięta. No to jak się tego dziadostwa pozbyć? No nic pozostaje nam szlifierka, no i tak szlifując kawałek po kawałku, grzejąc szlifierkę prawie, że do czerwoności udało się ogolić more do samej klingi. Dowód na to, że mora to naprawdę mocne noże.
Następnie kolej na dopasowanie materiałów na rękojeść, postanowiłem pójść dość klimatycznie. Mianowicie do stworzenia nowej rękojeści postanowiłem użyć (w takiej kolejności patrząc od ostrza):
- MOSIĄDZU
- ROGU BAWOŁA
- BRZOZY KARELSKIEJ
- POROŻA RENIFERA
Nie powiem by to było jakoś bardzo trudne, ale łatwo też nie było wywiercić, dopasować i wyszlifować wszystkie elementy tak by to wyglądało jakoś przyzwoicie i trzymało się kupy. Dużo przekleństw, dużo szlifowania i ciecia. W sumie by szału nie dostać i nie zabić wszystkich dookoła, rozłożyłem to sobie na dwa weekendy.
W pierwszy powycinałem otwory w podzespołach nowej rękojeści, tak by je można było je nałożyć na more, oraz wstępnie ze sobą spasować.
W kolejny weekend dokończyłem pracę,ostatecznie spasowane ładnie i równo, następnie skleiłem całość. Kolejnego dnia przeszlifowałem tak by zrównać i zaoblić całą rękojeść, tak by zapewniała wygodny chwyt.
I tu ważna sprawa, ja szlifowałem to bez okularów i maseczki co było wielkim błędem - smarkałem pyłem z krwią przez kilka godzin, dosłownie zatoki pełne tego syfu. Tak więc jeśli będziecie się bawili w takie sprawki, nie zapominajcie o maseczce i okularach. Bo proszek z rogu i drewna w zatokach to nic miłego, a w oku to tym bardziej, nawet jeśli Medycyna Chińska mówi co innego.
I tak też gdy już wszystko wyszlifowałem, wypolerowałem i wypicowałem, w miarę możliwości, przyszedł czas na pochwę. Postanowiłem wykonać ją ze skóry formowanej na mokro. Dla estetyki dodałem tłoczony wzorek.
Poniżej gotowy nóż wraz z nowym domkiem:
Oczywiście szału nie ma, mógłby być dużo piękniejszy i pewnie jeszcze lepiej spasowany, ale jest wygodny i robi robotę. Tak samo pochwa, du...y nie urywa, ale spełnia swoje zadanie, trzyma dobrze, zapewnia wygodne i bezpieczne przenoszenie, czego chcieć więcej.
Jak na pierwszy kontakt z oprawianiem noża to jestem bardzo zadowolony, pierwsze koty za płoty.
też spróbuje oprawić tą klingę
OdpowiedzUsuńJak na to,że nie zajmujesz się tym ciągle to wyszło przyzwoicie, ale pochwa niestety nie wyszła zbyt estetycznie daj go opochwić Markowi z EDC.
OdpowiedzUsuńPierwszy nóż i pierwsza pochwa, wyrobię się ;) a i poco mam komuś dawać do robienia, jeśli sam mogę raz ze taniej a dwa, że większa satysfakcja, a robić robotę robi.
OdpowiedzUsuńSuper to zrobiłeś :D
OdpowiedzUsuń