Wiosną zachwycałam się świetną spódniczką damskiej serii Helikona i ucieszyłam, że pomyśleli w końcu o kobietach. Teraz przyszła pora na
podsumowanie kultowych spodni UTP w wersji lady. Wcześniej zdarzało mi się
(baaardzo rzadko) łazić w małych męskich M-89, ale to średnie rozwiązanie przy
kobiecej sylwetce. Cisną biodra okropnie. Dlatego częściej, nawet w buszu,
można mnie było spotkać w legginsach. Łazęga po górach i lasach w UTP okazała
się niewątpliwą przyjemnością.
Linii produktów Urban Helikona chyba nie muszę nikomu
przedstawiać. Pomyślane tak, żeby spełniały swoje zadania, ale jednocześnie starały
się wyglądać zwyczajnie. W przypadku kobiety wydaje mi się, że to i tak nie
jest lowprofile, bo na co dzień chodzimy troszku inaczej ubrane. Dlatego
kobieta w UTP właśnie wyróżni się z tłumu i od razu widać, że coś tu z nią nie
halo. Mimo wszystko spodnie są całkiem ładne! Nie przepadam za militarnym
stylem na sobie, a ten wygląd jest całkiem do przyjęcia. Kilka kolorów do
wyboru, więc każda może znaleźć jakiś jej odpowiadający. Najładniejsza wypada chyba
jednak standardowa oliwka.
Spodnie dostajemy niewykończone, czyli pierwsza rzecz
wyciągamy maszynę albo drepczemy do krawcowej, żeby dopasować sobie długość.
Śmieszne to, ale i niegłupie, producent nie musi robić kilku wersji. Zapewnia
kilka rozmiarów do wyboru, radzę sprawdzać w tabelce, przykładowo moje 26 lub
36 zależy od rozmiarówki, to tutaj 29/34. Polecam sugerować się bardziej
biodrami, przymierzałam dwie pary, najmniejszy rozmiar był na mnie ciut za duży
w talii i dość mocno opięty w biodrach (nieużyteczne tylne i przednie
kieszenie), rozmiar w którym chodzę jest ok w biodrach i trochę za duży w
talii, ale dzięki temu mogę docieplić się, zakładając termo lub polar pod
spodnie.
Wykorzystany materiał to bawełna rip-stop, poliester, z
domieszką spandexu, czyli wytrzymałość i wygoda. Poza miastem spodnie nie miały
lekko, przedzierały się przez krzaczory, taplały w błocie, były wystawione na
słońce, deszcz i śnieg. Mimo cienkiego materiału są mocne, nic złego im się nie
stało, nic się nie popruło, nic nie rozerwało, są bardzo dobrze wykonane. Nie
są wodoodporne, ale przy lekkim deszczu dają radę, jeśli jest krótkotrwały
perli się na materiale, dłuższy przemaka, z ulewą spodnie przegrają. Łatwo się
z nich wszystko ściera i spiera. Były srogo ubłocone, ale już nawet po
przejechaniu szmatką wyglądały nieźle. Spandex powoduje, że użytkuje się je komfortowo,
lekko się rozciągają, dzięki czemu dają swobodę ruchów w każdych warunkach
leśnych i górskich. Na dłuższe wędrówki idealne, nie przewiewają jakoś bardzo, ale
też ani razu się w nich nie upociłam. Tak samo jak opisywana kiedyś spódniczka,
mają wysoki stan, nie ma szans, żeby się zsuwały nawet przy najdziwniejszych
wygibasach (dla zdolnych lub miłośników są szlufki na szeroki pas), a i chronią
nasze nery przed zimnem.
Zapinane na zamek YKK, z velcro zamiast guzika. Rozwiązanie
do którego przekonałam się chodząc w spódniczce i utwierdzam przy spodniach. W
terenie velcro sprawdza się świetnie. Mocne, nie urwie się i lipka, wygodne w
czasie zimna, szybkie, dające maleńką możliwość regulacji, jeśli pod spodnie
wjeżdża dodatkowy ciuch. Dodatkowo mają z tyłu wszytą elastyczną taśmę i
wyprofilowane kolana, więc się fajnie dopasowują. Kolana są wzmacniane dwiema
warstwami materiału, faktycznie wygląda na to, że chyba będą nie do zdarcia.
Między warstwami jest kieszeń na miękkie ochraniacze, zastanawiam się tylko czy
wkładane od dołu nie wypadną. Nie wiem, jeszcze nie używałam tego rozwiązania.
Natomiast bardzo lubię pętle przy przednich szlufkach na karabińczyki lub
paracord zabezpieczający to, co w kieszeniach.
Spodnie idealne? Niestety nie. Niezbyt fajne są tutaj
kieszenie. Czyli coś, co również przydałoby się w terenie. Zachwalałam takie
same przy spódniczce, więc dlaczego teraz się krzywię? To, że krawędzie
przednich są wzmacniane na klips noża itp. oczywiście super i wszelkie spodnie
powinny takie wzmocnienie mieć. Ale, żeby mieć dostęp do tylnych kieszeni i móc
z nich korzystać należy wziąć większy rozmiar spodni, ponieważ ciężko wsunąć rękę. Przednie są normalne, ok. Kieszenie na udach są zbyt wąskie. Większe zapinane na
zamek i mniejsze na klapkę z rzepem. Do tych mniejszych podobno mieści się
telefon, otóż nie. Sony nie wlazło, wcisnęłam tam paczkę chusteczek na styk.
Smartfon mieści się w kieszeni na zamek, ale ciężko go wyjąć, a już na pewno siedząc, trzeba prostować nogę i próbować wyciągnąć telefon, obcierając sobie
palce o zamek. Dostęp do kieszeni udowych jest tragiczny. Zrzucam winę na to,
że są zbyt wąskie albo może są minimalnie za wysoko? Bo zapięcia wypadają
prawie na biodrach, co utrudnia korzystanie z kieszeni, materiał jest w tym
miejscu mimo wszystko najbardziej napięty. Bronią się dwie przednie, małe, wewnętrzne kieszonki. Świetne do dyskretnego noszenia drobiazgów czy jakiegoś szpeju.
Cena: ok. 250 zł za jakość i wytrzymałość jest całkiem
normalna. Spodnie są tak wygodne i wytrzymałe, że stały się moim podstawowym leśnym
ciuchem, trzeba tylko brać poprawkę, że nerka lub plecak do przenoszenia
sprzętu są przy nich konieczne, bo w kieszeniach się nie pomieścimy, a przede
wszystkim wyjmowanie czegokolwiek jest upierdliwe. Ja używam kieszeni do wtykania w nie papierków po cukierkach ;)
Foka z buszu.
Komentarze
Prześlij komentarz