Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Karkonosze Noworocznie-relacja

Najwyższy czas na relację z wypadu w Karkonosze-od powrotu minął już prawie tydzień a ja się obijam :P 
Więc tak pomysł na ten wypad zrodził się po przejrzeniu katalogu jednej z firm outdoorowych-mianowicie jacka wolfskiego. Była tam opisana całkiem fajna wyrypa w Karkonosze z noclegiem w super wiacie.
Pomyślałem ok Karkonosze 5/6 dni i może wyciągniemy(ten sam skład ekipy co zazwyczaj ;) trasę ok 100km. Oczywiście jak to zwykle bywa góry i natura zmuszają do modyfikacji planów i tak też ze 100km zostało 50 ale za to jakie warunki i przygody. Ale zaczniemy od początku.

Tym razem zamiast autem pojechaliśmy pociągiem-tak swoja drogą nie wiem dlaczego odcinek 300km jedzie się ponad 8 godzin. No ale wracając do  wypadu koło 9 31 stycznia wylądowaliśmy w Szklarskiej-Porębie i od razu nie cackając się ruszyliśmy na Halę Szrenicką. Po drodze jeden postój i krótka pogawędka z innymi piechurami i dalej w drogę tuż  przed samą halą dogonił nas naprawdę spoko gościu(sorry zapomniałem imienia-i pozdrawiam) Gadaliśmy szliśmy weszliśmy na samą Szrenicę i wypiliśmy tam po piwku i jak to się mówi co miłe musi się skończyć.I tu się z nim rozstaliśmy  I tak już po chwili znów na nogach w trasie, chcieliśmy na sylwka rozbić namiot gdzieś  w okolicy Śnieżnych Kotłów. No ale z kilku następujących powodów :nie przespana nocka/kiepska pogoda/brak widoczności i chęci-sprawiły,że namiot rozstawiliśmy koło Twarożnika. Ładnie nas osłaniał od wiatru i co ważne zaraz obok mieliśmy ławkę-czyli pełen komfort-tylko te cholerne chmury i mgła która przysłaniała widok. No ale każdy kto choć raz biwakował w warunkach zimowych wie jak upierdliwa jest noc. I tak też jeszcze za jasnego ugotowaliśmy sobie obiad, spotkaliśmy parę osób i poszliśmy do śpiworów tak by jeszcze przed sylwestrem trochę odespać. Jak już byliśmy w namiocie zaczął wiać wiatr  tak,że nie pozwalał spać-tropikiem szarpało jak diabli-jednak zmęczenie dało o sobie znać i tylko co jakiś czas się budziliśmy. A dlaczego? Ano z okazji wizyt osób spacerujących,z namiotu nie wychodziliśmy ale słychać było reakcje przechodniów.

Oto kilka z nich:
  •  O jak pięknie! Też bym tak chciała!
  • O jezu! Nic wam nie jest !!!?
  • Chyba nikt tu nie śpi ?
I na koniec moje ulubione:
  • O KURWA NAMIOT!!!



I muszę się przyznać,że przespaliśmy 12. Obudziłem się parę minut po i mówię do ojca najlepszego  i znów w kimę. I tak też zakończył się rok 2014 dla człowieka z buszu.


Kolejnego dnia bez pośpiechu zwinęliśmy się,czytaj odkuliśmy 1cm lodu z tropiku po nocnym deszczu-tak tak 1300m n.p.m.  w styczniu pada deszcz.Klimat się jednak mocno zmienia-to tak dla sceptyków ;)

No wiec po zwinięciu obozu i zjedzeniu śniadania ruszyliśmy w stronę Śnieżki. Chcieliśmy na nią wejść następnego dnia ale jak się przekonacie musieliśmy zrezygnować z tego-ale o tym później.
Wędrując tak przez Kotły w końcu zaczęły się pojawiać widoki i zaczęły znikać chmury. Ale tylko na moment bo po chwili zaczęło kropić ale na szczęście tylko przez moment.  Prąc tak dalej naprzód minęliśmy Schronisko Odrodzenie-wypiliśmy tam piwko-jakaś lura ale zawsze. I dalej parliśmy w stronę śnieżki. Nockę postanowiliśmy zaliczyć przy Słoneczniku-fajna formacja skalna która miała nas chronić od wiatru.
Toast musi być ;)

No i szczerze powiedziawszy chroniła bo wiadomo jak na grzbiecie Karkonoszy wiatr potrafi dać w kość. A przy tak małej pokrywie śniegu-brzmi dziwnie ale mało śniegu,dużo lodu i niema jak wbić szpilek od namiotu. Trzeba było go po prostu obsypywać śniegiem i tylko dzięki temu stał!! Ale wróćmy do rzeczy.  Tym razem pogoda była super piękna przejrzystość,widok na Karpacz,Jelenią Górę i jeszcze kilka miejsc.Było widać fajerwerki. No po prostu bajka.  Noc minęła bez większych przygód poza tym,że parę razy chciało nam zerwać namiot-ale na szczęście stał dzielenie całą noc. Rano gotowanie jeszcze w ładnej aurze,zwinięcie namiotu i na szczyt. Dosłownie z 500m od naszego miejsca zabiwakowania zaczęło mżyć.  No dobra lekko pada zobaczymy jak to będzie. I tak jeszcze po 10 metrach jak zaczęło lać to już nie było wyjścia-odwrót. Tylko gdzie-zasada nie korzystamy ze schronisk czyli trzeba coś wymyślić, namiot trochę lipnie bo nie wyschniemy a tylko przemoczymy całą resztę szpeju. Ale na szczęście wczoraj mijaliśmy wiatę na Czarnej Przełęczy.Duża fajna wiata-nawet chyba ta sama albo na pewno taka sama jak ta opisana w tym katalogu o którym wspominałem na samym początku. I tak też brnąć w tym zasranym deszczu do wiaty mijamy jedno schronisko i przemy dalej. Ze zdjęciami lipa bo szkoda aparatu a moja kamerka wszystko odporna też na nic się nie zdała bo pokryła się grubą warstwą lodu i nic nie było widać no i jeszcze przyciski też zamarzły na amen.  Zresztą my też byliśmy pokryci grubą warstwą lodu. Kurtki były sztywne jak deska a plecaki to szkoda gadać nie dało się otworzyć zamka. A moja nerka baribala już po dojściu do wiaty tajała 3 godziny zanim udało mi się zamek otworzyć.

No ale idąc tak w temperaturach ok -2*C o deszczu nieźle namokliśmy i zesztywnieliśmy ale bez większych przygód dotarliśmy do wiaty gdzie przynajmniej nie padało i nie wiało. Tam spotkaliśmy parę osób które się przewijały przez cały dzień i pod wieczór rozłożyliśmy się  na ławkach na nockę w miarę dosuszone rzeczy powędrowały do śpiwora by doschło i tak też przez noc moja rzeczy wyschły w 99% natomiast kurtka ojca zesztywniała tak,że niepotrzebny byłby wieszak. Fakt,że w nocy było -5*C  to nic dziwnego ale przynajmniej ta temperatura wyciągnęła trochę wilgoci z rzeczy. Najważniejsze,że już nie padało. Pojedliśmy i zaczęliśmy się zwijać. I postanowiliśmy,że zaczynimy schodzić w stronę Szklarskiej by za 2 dni do niej dojść. Bez pośpiechu i spiny ruszyliśmy zielonym pod Łabski szczyt-piękny szlak,super widoki i dość dużo jakiś zwałek czy dużych kamieni po których trzeba się trochę powspinać by przejść-ale naprawdę warto.
Doszliśmy do schronisko tam krótki postój i nawodnienie płynem bogów i dalej na dół. Mijamy stok narciarski i zalegamy ok 3km od samej Szklarskiej  niedaleko Kamieńczyka. Fajne miejsce,tyle,że bez śniegu i co ciekawe ziemia była tak miękka,że szpilki same wchodziły jak w masło. Ku naszej uciesze śnieg zaczął padać i przez noc spadło ok5-6cm śniegu,Fajny puch -3*C . Czyli fajnie, z tym,że w namiocie było tak gorąca,że mimo iż wziąłem śpiwór klasyfikowany jako letni(FN Kiolen) nie mogłem wyrobić. Otwarte wejście i dalej garówa, rano nawet mieliśmy nieproszonych gości w środku-mianowicie kilka pająków. Tak 800m.n.p.m w styczniu przy śniegu i minusowej temperaturze były pająki. Ja nie wiem co się z tym światem dzieje ale to nic dobrego nie wróży.


No ale cóż poradzisz,zwijamy obóz jemy śniadanie,krótki trening 20pompek przy opadzie śniegu i -4*C tak dla zdrowotności i w dół ku cywilizacji  w świeżym śniegu.  Oczywiście bez gleby się nie obyło-pech chciał,że akurat  kamera była wyłączona-bo wykonałem piękny pokaz breakdanca. I im niżej byliśmy tym bardziej sypało. I tak już doszliśmy do Szklarskiej,trochę się po niej powłóczyliśmy,zjedliśmy pizze  poszliśmy na dworzec i w drogę do poznania.



Tak też zakończyła się ta jakże ciekawa Karkonoska przygoda,góry w których zaczynałem chodzić,gry gdzie byłem pierwszy raz zimą.Piękne miejsca i wiele wspomnień,a po tym wyjeździe to już szkoda gadać tyle wrażeń i przygód których nie da się opisać,to trzeba przeżyć. Dlatego zachęcam do ruszenia tyłka z przed kompa i w góry ;)






Już niedługo będzie filmik z wypadu a na razie trailer.


Więcej zdjęć TU.



Komentarze

  1. Wypad świetny. Ale prośba, by nie mnożyć nie potrzebnych tematów. 3 zakładki dla jednej wyprawy. nie da sie tego połączyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki-owszem da się połączyć tylko co za sens ładowanie wszystkiego do jednego wora-ok zdjęcia i relacje można połączyć ale filmu już nie za bardzo. I jeszcze taki zabieg jest powolnym dozowaniem emocji-zdjęcia,relacja film ;)

      Usuń
    2. Dużo piszesz. Robi to niepotrzebny bałagan.

      Usuń
    3. Pisze co piszę i jak piszę. Dlatego nie wiem o co chodzi,tu nikt nie jest zmuszany doczytania-za dużo tekstu? to jest filmik i zdjęcia-tam nic nie trzeba czytać

      Usuń
    4. OK, rozumiem nowy temat, dużo pisania - pasuje. Ale jedna wycieczka to prosi się jedno sprawozdanie z niej. Oczywiście tematy poboczne które z niej wynikły mogą i są osobno - np. o kurtce, kuchennce, ślepocie śnieżnej itp. Ale sama relacja ta jest w 3 wątkach.
      stronka fajna, lubie zaglądać, ale irytuje czasem takie niepotrzebne rozdrobnienie.
      I nie strzelaj focha- że jak nie chcesz, to nie czytaj. Ja nie zabraniam Tobie pisania, tylko zwracam uwagę co jest niepotrzebne, by było lepiej. Decyzję i tak sam podejmiesz, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi.

      Usuń
  2. No tak. Każda wyrypa w góry jest czymś wyjątkowym. Choćbyśmy znali pewne miejsca i szlaki, za każdym razem jest i będzie wyjątkowo :) Ja Karkonosze zimowe mam już od dawna na rozkładzie i żywię nadzieję że wreszcie pod koniec tego roku (lub na początku kolejnego) uda mi się to zrealizować. A bywałem już tam późną jesienią i wiem, jak już wtedy aura potrafi człowiekowi dokuczyć.Fajna relacja. Szczególnie niezły hardcore z tym marznącym deszczem. Widać, że nie było zmiłuj. Jak na Karkonosze w styczniu to w istocie duża nowość ;)

    P.S. Jak spisywała się puchówka Quechua? I tak na marginesie, który to model?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz się wybrać w te góry w zimowej aurze bo warto ;)

      A co do kurteczki-to świetnie się sprawdza,lekka,ciepła,mała po spakowaniu.Czyli nic dodać nic ująć-no i ta cena 150zł.

      dokładnie to używam tego modelu
      Kurtka puchowa X-Light męska pomarańczowa QUECHUA

      Usuń
    2. A można wiedziec jaki rozmiar kurtki noisz? I przy jakim wzroscie (jeśli to nie tajemnica:)

      Usuń
  3. 2 dni z Czarnej Przełęczy do Szklarskiej? To się idzie latem w dwie godziny, zimą góra 4. A do tego byliście 5 dni i doszliście najdalej do Słonecznika? W 5 dni to pasmo Karkonoszy można przejść dwa razy wzdłuż, i to zimą, jeśli nie ma dużo śniegu. Tempo iście spacerowe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ukrywam,że dystans zbyt wyrafinowany nie był-ale marsz w deszczu który zamarza na nas i mamy oblodzony szlak do biegu nie nastraja.
      No i przede wszystkim spokojne obozowanie śniadanie,kolacja itd. no i poco się śpieszyć jak można wszystko na spokojnie zrobić

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Moja pierwsza linia EDC

N ie wiem jak wy ale ja bez noża czuję się nagi.  Zawsze mam przy sobie jednak poza tym warto nosić jeszcze parę przydatnych drobiazgów które znacznie ułatwiają życie a czasem mogą nam lub komuś uratować dupsko.  I tu idealną sprawą jest zestaw EDC-every day carry  czyli wszystko co dźwigamy codziennie.  Wariantów,wielkości i wielu innych pierdół jest tyle co nosicieli EDC każdy musi stworzyć wersję dostosowaną do swoich potrzeb. Mój jeśli wziąć wszystkie 3 linie to co mam w kieszeniach to co w ładownicy na pasie to co w plecaku/torbie  To można stwierdzić,że jest tego naprawdę sporo. No ale lepiej coś mieć niż potem żałować,ze się niema. Pierwsze 2 linie mam praktycznie codziennie przy sobie.  Wyjątek to moment gdy trzeba się wdziać w garnitur i wtedy wielkie ubolewanie,że nie mogę wziąć swoich zabawek. Na szczęście mam i na to sposób ale to będzie osobny post.   Trzecie linia to plecak z nieco większymi rzeczami-mam to wszystko często przy sobie ale nie zawsze. Wszystki