Część z was pewnie jeszcze pamięta mój spływ Wisła z Krakowa Do Bałtyku w 14dni i 7 godzin. Niezłe napieprzanie by wykręcić takin czas zwłaszcza,że dmuchane łajby do najszybszych nie należą. A i sama łódka nie popłynie potrzebuje motoru-czyli nas-a my musimy mieć czym młócić tą wodę czyli wiosła a konkretnie w tym przypadku pagaje.
I właśnie o tym dziś napiszę-o pagajach które używaliśmy podczas spływu.
Oczywiście już wiem,że pojawi się zaraz fala hejtów ze strony doświadczonych ekstremalnych kanadyjkarzy-CO SZMAGLIŃSKI PRZECIEŻ TO NIE PAGAJE.
Ale jednak dały radę przepłynąć ok 1000km w niezłym tempie i niebyły zbyt dobrze traktowane, odpychanie się od dna kopanie itd. Wiele rzeczy do których się nie nadają ale mimo to sprawdziły się nawet w takich momentach. Prawdziwy terminator którego nie szkoda jak polegnie w boju.
Więc tak co co do głównego zastosowania jako ster i napęd dają świetnie radę, łatwo się nimi operuje i dzięki dość dużej powierzchni pióra mamy sporą siłę i motor. Tylko jest pewna wada mianowicie waga. Wazą coś ponad 1,5kg czy jakoś tak i dziennie podczas spływu podnosiliśmy kilka ton samego wiosła-trzeba było tam trochę pomachać ;)
Tak więc zużywamy więcej energii i potrzebujemy więcej siły by wyrobić to samo co w super mega wypasionych i udziwnionych nowoczesnych konstrukcjach. No ale tu właśnie przechodzimy do największej zalety-ceny niecałe 70zł za coś co przy nazwijmy to lajtowym użytkowaniu posłuży nam latami. Te po spłynięciu Wisły jeszcze przepłyną ze spokojem z 1 tyś km jak nie lepiej.
Czyli wytrzymałość jest naprawdę niezła,stosunek jakości do ceny też, sterowność naprawdę dobra. A co z wygodą?
Tu wszystko zależy od tego jaką kto ma łapę i co dla niego oznacza komfort. Ja zbyt wymagający nie jestem i mi służą wygodnie fakt,że po takim dystansie to się nieco dopasowały do ręki i leżą lepiej niż kiedyś ale nawet nówki są ok. Wiem,że niektórzy sobie strugają rączki tak by było wygodniej-tylko należy pamiętać,że osłabia się w ten sposób konstrukcje co może być niebezpieczne w ekstremalnych sytuacjach.
Dlatego z czystym sumieniem mogę polecić te pagaje do rekreacyjnego pływania jak i nieco bardziej ambitnych przedsięwzięć.
I właśnie o tym dziś napiszę-o pagajach które używaliśmy podczas spływu.
Oczywiście już wiem,że pojawi się zaraz fala hejtów ze strony doświadczonych ekstremalnych kanadyjkarzy-CO SZMAGLIŃSKI PRZECIEŻ TO NIE PAGAJE.
Ale jednak dały radę przepłynąć ok 1000km w niezłym tempie i niebyły zbyt dobrze traktowane, odpychanie się od dna kopanie itd. Wiele rzeczy do których się nie nadają ale mimo to sprawdziły się nawet w takich momentach. Prawdziwy terminator którego nie szkoda jak polegnie w boju.
Tak więc zużywamy więcej energii i potrzebujemy więcej siły by wyrobić to samo co w super mega wypasionych i udziwnionych nowoczesnych konstrukcjach. No ale tu właśnie przechodzimy do największej zalety-ceny niecałe 70zł za coś co przy nazwijmy to lajtowym użytkowaniu posłuży nam latami. Te po spłynięciu Wisły jeszcze przepłyną ze spokojem z 1 tyś km jak nie lepiej.
Czyli wytrzymałość jest naprawdę niezła,stosunek jakości do ceny też, sterowność naprawdę dobra. A co z wygodą?
Tu wszystko zależy od tego jaką kto ma łapę i co dla niego oznacza komfort. Ja zbyt wymagający nie jestem i mi służą wygodnie fakt,że po takim dystansie to się nieco dopasowały do ręki i leżą lepiej niż kiedyś ale nawet nówki są ok. Wiem,że niektórzy sobie strugają rączki tak by było wygodniej-tylko należy pamiętać,że osłabia się w ten sposób konstrukcje co może być niebezpieczne w ekstremalnych sytuacjach.
Dlatego z czystym sumieniem mogę polecić te pagaje do rekreacyjnego pływania jak i nieco bardziej ambitnych przedsięwzięć.
Szmagi są lżejsze ale to już na indywidualne zamówienie
OdpowiedzUsuńjeśli komuś zależy na lżejszym i bardziej sprężystym wiośle, to szmaglińskiego można zawsze pocienić, albo zamówić coś lżejszego. Używałem kiedyś "bobra", idzie zdecydowanie lepiej na głębokiej wodzie niż ten powyższy.
OdpowiedzUsuń