Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

kelly kettle

Kelly Kettle to niezbędny a na pewno bardzo fajny sprzęt dla każdego miłośnika pieszych wędrówek czy wędkarza i dla każdego preppersa. Składa się z dwóch elementów czajnika/komina i paleniska. Wykonany z aluminium  lub stali czajnik w kilku rozmiarach. Mój jest z aluminium i ma 1,3 litra pojemności, zagotowanie takiej ilości wody trwa około 3-4 minut. Paliwem jest wszystko co naturalne i łatwopalne. Najlepiej sprawdzają się drobne gałązki świerkowe, kora brzozy jak i trzciny (najmniej wydajne). Ten czajnik pozwala cieszyć się rano ciepłą herbatą czy kawą. Każdy kto preferuje żywność liofilizowaną powinien mieć Kelly Kettle który jest znacznie szybszy w przegotowaniu wody i zdecydowanie fajniejszy od zwykłej kuchenki  turystycznej. Potężną zaletą tego rozwiązania jest to, że nie trzeba nosić ze sobą zapasu paliwa tak jak w kuchenkach gazowych czy paliwowych, wystarczy zebrać trochę chrustu i już.  Aby upichcić coś więcej można dokupić specjalny uchwyt na garnek montowany na kominie wtedy można jednocześnie gotować wodę i np.zupę  można też porostu zdjąć czajnik z paleniska i położyć na nim ruszt wtedy otrzymujemy coś w rodzaju grilla. Ja wolę ten drugi sposób ponieważ w pierwszym wariancie kiedy stoi garnek na kominie mamy spory problem z dorzucaniem opału, a woda zagotuje się znacznie szybciej niż coś co będziemy przygotowywać w garnku.
 Palenisko ma  jeden otwór który należy ustawić w kierunku z którego wieje wiatr aby zwiększyć cug, przez ten otwór można też dorzucać opał ale tak aby nie zapchać go bo to znacznie spowalnia czas gotowania a nieraz doprowadza do wygaśnięcia należy też uważać by nie wysypał  się żar który ze spokojem zapali suchą trawę. przytrafiło mi się to w górach kiedy to jednocześnie gotowaliśmy wodę a nad kominem piekliśmy golonki w środku tak zaczęło się hajcować że płomienie buchały kilkanaście centymetrów ponad komin a z otworu w palenisku zaczął wypadać żar który zapalił trawę. Na szczęście wszystko szybko zgasiliśmy. Należy też wspomnieć o tym że trzeba uważać gdzie  używamy czajnika bo prawie zawsze pod paleniskiem ściółka jest zwęglona.


 Jedyną wadą Kelly Kettle jest jego rozmiar który nieraz  może okazać się sporym problemem  gdy chcemy się spakować w mały plecak. Rozwiązaniem tego problemu może być wybranie najmniejszego czajnika  o pojemności 0,57 L. Jednak moim zdaniem jest on za mały nawet dla jednej osoby dlatego ja polecam pojemność 1,3L która jest idealnym wyjściem dla samotnego wędrowca jak i dwójki czy nawet większej grupy. Dla wszystkich którym zależy na ukryciu się  i byciu niezauważalnym  nie polecam używania czajnika w obozie gdyż gdy woda zaczyna wrzeć to ilość pary wydobywającej się z wnętrza czajnika  jest niewiele mniejsza niż z parowozu.

  Wraz z czajnikiem i paleniskiem otrzymujemy pokrowiec z cienkiego materiału. Niestety nie zapewnia on należytej ochrony nie tyle dla czajnika jak dla pozostałego sprzętu w naszym plecaku, dlatego, że mocowanie rączki do czajnika to dwa wystające kawałki blaszki które już po kilku wyjazdach przetarły oryginalny pokrowiec, ja dodatkowo do ochrony sprzętu używam zasobnika  holenderskiej armii do którego wkładam Kelly Kettle i całą żywność jak i pozostały sprzęt kuchenny. Zawsze warto zabrać ze sobą rozpałkę do grilla która znacznie usprawni i ułatwi nam rozpalenie ognia w gorszych warunkach pogodowych.
Z tym zdjęciem jest związana zabawna historia. Jest piękne ciepłe popołudnie  w górach izerskich nad jagnięcym potokiem  przygotowujemy sobie wodę do kuskusa i na herbatkę. Niby nic niezwykłego ale przez cały dzień nie spotkaliśmy nikogo a tu nagle przyszedł Czech. Obowiązkowo  padło pozdrowienie jak nakazuje górska kultura, podchodzi i patrzy w komin  z zastanowieniem i pyta:" A gdzie je woda ". Próbowaliśmy mu wytłumaczyć  jak działa kuchenka  po chwili kiwną głową że niby rozumie, pożegnaliśmy się i on  poszedł w swoją stronę a my zjedliśmy obiad.
                                                              Oryginalny pokrowiec
                                                               Stojak na garnek
                                                            Garnek i Kelly Kettle

                                                                Zdradziecki dym
          Czajnik daje rade w każdych warunkach  jedynie zimą gdy jest duża pokrywa śniegowa          jest problem ze znalezieniem miejsca gdzie Kelly Kettle nie zapadnie się.


Komentarze

  1. nie warto za tą cenę. to kolejny zbędny gadzet do plecaka. prosciej gotować używając menażki i ogniska albo menażki i prymusa - też sprawdza się w każdych warunkach. Nie traktujcie bushcraftu jako praktyki kolekcjonowania zbędnych śmieci które usiłują nam wciskać zagraniczni producenci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Primus (a nie Prymus) to producent z US - więc to piersza sprzeczność. Po drugie możesz wybrać faktucznie polski produkt - Survival Kettle

      Usuń
  2. nie warto za tą cenę. to kolejny zbędny gadzet do plecaka. prosciej gotować używając menażki i ogniska albo menażki i prymusa - też sprawdza się w każdych warunkach. Nie traktujcie bushcraftu jako praktyki kolekcjonowania zbędnych śmieci które usiłują nam wciskać zagraniczni producenci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fakt Kelly kettle jest dość drogie i można to nazwać gadżetem. Jednak nie jest to coś złego,szybko zagotuje dużą ilość wody.

    Oczywiście kuchenka i menażka czy garnek sprawdzają się prawie tak samo dobrze ale Kelly Kettle to bardzo dobry patent na obozy itp.

    Na blogu są testy i nikt nikogo nie zmusza do korzystania z opisanych tu przedmiotów czy patentów. Dla mnie bushcraft to nie tylko sprzęt ale przede wszystkim wiedza i duchowość.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaletą Kellys jest to że nie musisz rozpalać za każdym razem ogniska żeby napić się kawy, wystarczy parę szyszek i 5 minut, i kawa czy cherbata, czy też Wifon gotowy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Kontakt

Jeśli macie jakieś pytania czy cokolwiek innego piszcie na: konradbusza@gmail.com Gdzie moje złoto?!

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpliwości i