Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Jechał, jechał i zawisł.


Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. W myśl tej zasady po wyjeździe z pięknego miasta Sighisoara ruszyliśmy w teren sprawdzić, co potrafi nasz landek. Szosowe opony, spojlery itd. nie wydają się najlepszą opcją na offroad, ale po wcześniejszych testach w górach, na kamieniach i błocie stwierdziliśmy: da radę. Czy dał, zobaczycie sami ;)


Na początku trasy dziurawe szutry nie były żadnym wyzwaniem, ale po pewnym czasie i odwiedzeniu wioski, gdzie czas się zatrzymał jakieś 60 lat temu, zjechaliśmy w boczną, wąską drogę, którą jak można było łatwo wydedukować jeżdżą głównie traktory i konie. Mokra trawa, podjazdy, zjazdy itd. pokonywaliśmy bez problemu. Łąki w Rumunii są fantastyczne, dzikie, nierówne, a na horyzoncie góry i las. Jednym słowem bajka. Jedyna wada to wszechobecne muchy, setki i tysiące much i palące słońce. Nie ma lekko, wybawieniem miał być las. I był, ale był też wyzwaniem od samego początku. Wjazd z pola w cień był że tak powiem grząski. Droga błotnista i głęboka na odcinku kilkudziesięciu metrów. Terano przeszło na luzie, patrol na jeszcze większym, a landek?



Też dał radę i to naprawdę ładnie, mimo opon całkowicie nieterenowych. A dalej było już tylko ciekawiej. Podjazd po glinie, mokrej, lepkiej i grubej. Tu właśnie zaczął się prawdziwy offroad, czyli chodzenie i kombinowanie. Pchanie, podkładanie pod koła i mimo opon z bieżnikiem z błota wspięliśmy się na górę, a tam...



tylko ciekawiej, głębokie koleiny w błocie i wykroty. Brzmi nie najgorzej, jeśli masz rasową terenówkę, ale takim suvem to już wyzwanie. Jak się okazało zbyt duże. Prawdopodobnie, gdyby nie uparcie Krzyśka, tylko podejście techniczne, jak rozkopanie garbów itd., to byśmy może zajechali dalej, a tak zawiśliśmy na muldzie. 

Lekko nie było, na szczęście mieliśmy high lift. Zaczepiony za koło wiszące w powietrzu pozwolił trochę podnieść auto, podsypaliśmy ziemi i gałęzi, by było na czym postawić auto. Ale gdyby to starczyło, byłoby za łatwo. Auto zawiesiło się prawie całym środkiem na górce pełnej kamieni, gliny i bóg jeden wie czego jeszcze. Nie zwlekając, chwyciłem za łopatę i kopałem, kopałem, kopałem i kopałem. Tak przez około 2 godziny! Nie wiem, jak tego dokonałem, ale udało się odkopać. Największe wyzwanie zaliczone, teraz pozostało wykonać odwrót tą samą drogą. Glina i błoto dalej dawały się we znaki, zwłaszcza, że bieżnik dawno zniknął gdzieś pod grubą warstwą lepkiej mazi.

Walka była zażarta, ale wygrana po naszej stronie. A podczas tego boju, gdy machałem zawzięcie łopatą, kilkanaście metrów w dół drogą, którą jechaliśmy, przeszedł sobie niedźwiedź.


Mimo sporych przygód, wróciliśmy na szutry, później na asfalt i dotarliśmy w góry Bucegi...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Kontakt

Jeśli macie jakieś pytania czy cokolwiek innego piszcie na: konradbusza@gmail.com Gdzie moje złoto?!

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpliwości i