Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

HandyShower

HandyShower - jakiś czas temu dość głośno było o tym projekcie. Pomysł prysznica dla turystów, survivalowców, komandosów i bóg jeden wie kogo jeszcze. Nie tylko prysznica, ale i bidetu i zmywarki do naczyń. O ile prysznic w terenie rozumiem, zmywarkę do naczyń mogę zrozumieć, to bidet ździebko już wania zbędnym luksusem i bajerem, no ale ok, co kto lubi.
Warto zwrócić uwagę, że poza komfortem dla turystów, handyshower ma być wysyłany do Afryki jako pomoc humanitarna, coby mogli dbać o higienę, minimalizując zużycie wody.


Co to takiego HandyShower? W sumie nic takiego, bukłak z rurką i  końcówką z wymiennymi dyszami w zależności od tego co chcemy umyć. Można powiedzieć, że poza końcówką z opatentowanym zaworem i dyszami nie różni się wcale od typowego bukłaka. Ten sam materiał co w camelach sprawia, że woda wcale się nie nagrzewa, co jest naprawdę sporym minusem, bo jednak człowiek chce się umyć w chociaż letniej wodzie, a tu dupa. Cały dzień na słońcu, a woda może nie lodowata, ale też niezbyt ciepła. To jest podstawowa wada tego produktu, wystarczyłoby użyć czarnego materiału. Natomiast sam dozownik sprawdza się naprawdę fajnie, płynna i łatwa regulacja ilości wody, dzięki której jestem wstanie się umyć w jednym baniaku. Bukłak ma +/- 2 litry pojemności. Jest tu jednak pewien problem, ja się mogę umyć cały, ale gdy ktoś ma długie włosy (czytaj Foka) potrzebuje minimum 2 baniaków na same włosy!! Jeśli ktoś będzie chciał naprawdę dokładnie się umyć lub jest wielki, ta pojemność może być niewystarczająca. Dlatego dobrze by było, gdyby pojemność wzrosła do 3 lub nawet 4 litrów, a sam worek miał bardziej dopracowany wlew, by przy zamykaniu nie wylewać wody.


By prawidłowo i wygodnie korzystać z prysznica musimy go powiesić wyżej (najlepiej na wysokości około 2 metrów) tak, by spływająca woda wylatywała pod odpowiednim ciśnieniem, dlatego do zestawu warto dorzucić sobie ekspander, na którym będziemy mogli zawieszać naszą łaźnię praktycznie wszędzie: w budynku, w lesie, na wiacie, na przystanku itd.

Handyshower jako prysznic sprawdza się bardzo dobrze, tak samo jako zmywarka do naczyń. Duże ciśnienie i silny strumień wody sprawia, że dużo łatwiej domyć garnki w biwakowej kuchni, nawet się nie spodziewałem, że będę woził na wypady zmywarkę do naczyń :P
Tego wynalazku można też użyć jako bidetu, jednak do mnie taki wynalazek nie mówi, więc postanowiłem, że nie będę tego sprawdzał. No i bez przesady, prysznic, zmywarka i bidet na survival? Chyba jajka se ktoś maluje!
Jako prysznic i zmywarkę można nosić, małe po spakowaniu i lekkie, około 400 g - czyli nie za bardzo ciąży, a nawet w najgłębszej dziczy można się poczuć jak w cywilizacji. Do plecaka bym nie pakował, ale jako bajer na rower czy spływ jak najbardziej warto wrzucić do bagażu.


Na powyższym obrazku widzicie urządzenie regulujące. Przyciskamy czerwoną końcówkę i tak długo jak trzymamy woda leci - zawór wygodnie i precyzyjnie ją dozuje. W momencie, gdy puszczamy, przestaje lecieć - pozwala to na naprawdę niezłą oszczędność wody, która w przypadku wielu biednych krajów jest na wagę złota. Przycisk nam się czasem blokował i nie odskakiwał lub nie chciał się wdusić, ale to mankament prototypowego egzemplarza. Należy pamiętać, że finalny produkt może nieco odbiegać od tego tu prezentowanego.


Bardzo fajną sprawą jest, że twórcy postanowili sprzedawać ten produkt w systemieBuy one - give one.
Za każdy sprzedany egzemplarz, drugi trafia do potrzebujących, gdzieś w Afryce czy do poszkodowanych w jakichś katastrofach.

Prysznicy turystycznych na rynku jest od nasrania i ciut ciut. Działają lepiej lub gorzej, niektóre kosztują tyle, że szkoda gadać, a jeszcze inne są tanią tandetą. Natomiast Handyshower ma swoje wady (prototyp), finalnie powinien być lepszy - ale dużą zaletą jest cena. Podstawowy zestaw
możemy mieć już za 60 zł, gdzie otrzymujemy rurkę z zaworem (podpiąć można pod zwykłego camela) + jedną końcówkę. Za 80 zł mamy zbiornik na wodę z rurką, zaworem i jedną końcówką. Za 120 zł dostajemy dodatkowo pokrowiec, 4 końcówki i przyssawkę, coby sobie gdzieś łaźnie powiesić. No i wersja hipersurfifalluxury, gdzie za 160 zł mamy wszystko co wcześniej + magnes neodymowy, wkrętak z hakiem i jeszcze jedną przyssawkę. Osobiście brałbym tę wersję za 60 zł, bo mamy najwygodniejszą końcówkę, którą wsio zrobimy, rurkę, którą jak pokombinujemy możemy połączyć z butelką (np. nalgene), a tam woda ciepła z zimną wlana wymieszana i mamy pełen komfort, do tego jeszcze niższa waga i przystępna cena.

Podsumowując, Handyshower to ciekawy produkt, ale raczej z tych gadżetów około turystyczno-survivalowych. Z pewnością przyda się podczas wypraw w upały, gdzie dobrze jest się odświeżyć po całym dniu, z pewnością pomoże potrzebującym w krajach 3 świata. Ale czy warto się w niego wyposażyć? Oceńcie sami, ja osobiście preferuję mycie się w np. poidle dla koni ;)




Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Kontakt

Jeśli macie jakieś pytania czy cokolwiek innego piszcie na: konradbusza@gmail.com Gdzie moje złoto?!

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpliwości i