Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

MaxCom MS456 - shitfon

Taki już jest współczesny świat, że bez telefonu ciężko żyć, ale też powszechnie wiadomo, że nasze turystyczne działania nie sprzyjają długiemu życiu urządzeń elektronicznych. Dlatego poszukujemy rozwiązań pozwalających cieszyć się aktywnie spędzonym czasem, bez stresu, że coś skasujemy.
Przed wyprawą Z Nurtem Wisły zaopatrzyłem się w telefon MaxCom model MS456. Jest mocny jak skała i na tym kończą się jego zalety. Ja naprawdę nie jestem wymagającym użytkownikiem, tyle coby internet działał, aparat był, można było zadzwonić i odebrać rozmowę. Do tego chciałem wodoodporności, by się nie martwić czy telefon jeszcze działa czy już trup. Nazwa czy logo kompletnie mi wiszą. MS456 faktycznie przez pierwsze kilka dni działał prawidłowo - poza nawigacją, która nigdy nie zaskoczyła. Zacznijmy od jego mocnej strony wytrzymałość.




MaxCom MS456 to naprawdę solidnie zrobiony kawał "telefonu". Fakt, że brzydki jak noc, ale to najmniej ważne. Kopałem, rzucałem, topiłem, leżał też kilka godzin w kałuży i błocie. Żadna z tych sytuacji mu nie zaszkodziła. Wbijałem i wyciągałem nim śledzie od namiotu i fakt wyłączył się, ale odpalił i powiedzmy, że "działał" prawidłowo.Upadki na asfalt, beton, kamienie, błoto itd. też mu niestraszne. Po naprawdę brutalnym traktowaniu powstał jedynie mały odprysk na jednej krawędzi, który nie wpływa jakkolwiek na użyteczność telefonu. Wszelkie uszczelki trzymają bardzo dobrze.
Telefon jest cholernie mocny i faktycznie wodoodporny. Jedyna jego słabość to szkło, które po tygodniu NOSZENIA w kieszeni (nie testowania, nie tarcia itd.) było porysowane jakby zostało przeszlifowane papierem ściernym - a tego nie robiłem :P


Na wytrzymałości zalety się kończą. Przez około 3 tygodnie używania wszystko działało, a później zaczęło się sypać. MS456 potrafił sam zadzwonić, włączyć internet, wysłać eska. Rozumiem jednorazowy przypadek, ale tak się działo często, a z czasem coraz częściej, praktycznie przy każdym użyciu. Podczas jednej rozmowy, zadzwonił, włączył internet i grę i się nie zawiesił! Za co wielki szacun, że procesor mu to uciągnął.
Ponadto dużym problemem w przypadku takiego outdoorowego telefonu jest niedziałająca nawigacja. Przez kilka miesięcy użytkowania ani razu GPS nie złapał satelity.

W outdoorze ważną sprawą jest aparat umożliwiający uwiecznienie przygód.W MS456 działa, ale jakość jest poniżej krytyki. 5 mpx to bardzo mało, więc zdjęcia są mdłe i kiepskie. Aparat przedni to tylko 2 mpx, więc o nim możemy zapomnieć już na starcie. Kamera działa pod wodą, ale aparat już w momencie zanurzenia nie działa. Dlaczego? Nie wiem.

Bateria ma 2600 mAh, więc szału nie robi, też nie jest źle, ale co z tego, skoro telefon nie trzyma jednakowo prądu. Potrafi wytrzymać 5 dni, ale potrafi też rozładować się w ciągu 2 dni albo i szybciej, co jest mało zadowalające, bo nigdy nie wiadomo kiedy nam padnie. Ładowany jest niby standardowo z micro USB, niestety obudowa jest tak specyficzna, że typowy kabel nie pasuje (wtyczka jest za krótka, trzeba zastrugać plastik, by się zmieściła) i musi być oryginalny, który po miesiącu zaczął szwankować i już nie zawsze prawidłowo ładował telefon - aktualnie wtyczka się rozpadła.

Rozmowa podczas marszu, i to wcale nie na wietrze, jest niemożliwa. Głośnik łapie sam szum. A jak zawieje to już armagedon i padaka.

Telefon owszem jako młotek mocny, ale co z tego, jeśli nie spełnia swojej podstawowej funkcji. I to jeszcze za cenę 660 zł! Nie przeszkadza mi, że to noname i jakiś chinol bez znaczka, ale sorry taka cena za telefon, który tak naprawdę poza wytrzymałością nie zapewnia nic, to jest przegięcie!
Zwłaszcza, że też wytrzymałego, ale i super wykonanego Xcovera od Samsunga kupi się za jakieś 200 zł więcej. Przykro mi to stwierdzić, ale nie polecam, a naprawdę wydawał się fajny po wyjęciu z pudełka...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Kontakt

Jeśli macie jakieś pytania czy cokolwiek innego piszcie na: konradbusza@gmail.com Gdzie moje złoto?!

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpliwości i