Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Majówka w Borach Tucholskich

Covid 19 nie powstrzymał nas od spędzenia majówki w pięknych okolicznościach Borów Tucholskich. W piątek popołudniu zameldowaliśmy się w Gołąbku na parkingu by po chwili ruszyć na szlak. Czemu po południu a nie rankiem? A bo życie nauczyciela w czasie nauczania zdalnego jest przesrane. Ania ryła cały tydzień, prawie całą dobę, by wszystko ogarnąć, przygotować, sprawdzić, pomóc dzieciakom itd. po prostu by mieć wolny weekend.
Wracając do naszej wycieczki, pierwsze kroki skierowaliśmy na ścieżkę po parku dendrologicznym, zobaczyliśmy wiele ciekawych gatunków, niespotykanych w zwykłych lasach. Kolejnym naszym celem była ścieżka edukacyjna Jelenia Wyspa. Ścieżka przepiękna, rzeczka, bagniska, super las! Nic tylko wędrować. W połowie trasy jest spora wieża obserwacyjna, widok robi wrażenie, można by na niej siedzieć cały dzień i by się nie znudziło ;) Nas jednak goni czas.


Podczas wędrówki nie dość, że podziwiamy piękną przyrodę to jeszcze mamy okazję dowiedzieć się wielu ciekawostek, jak np. które drzewa dają nasiona na uprawy, jak to się dzieje.
Po przejściu trasy ruszamy już w kierunku lasu i biwaku. Wędrujemy wzdłuż Stążki, ładujemy baterię i odpoczywamy. Pełen luz, bez spinania się, po prostu relaks.


Kolejne kilometry to kolejne cudne pejzaże, słuchamy ptasich śpiewów i nieco przed rozbiciem obozu odbijamy w bok by pozyskać wodę, z bardzo czystego strumienia. Obok miejsca gdzie ją nabieraliśmy w trakcie wojny był ukryty bunkier. Dwa lata był ostoją dla partyzantów, prawdziwych bushcrafterów, dym odprowadzany spróchniałym pniem, maskowanie gałęziami, materace z wrzosu itd. Moglibyśmy się wiele od nich nauczyć ;) Dopiero pod koniec wojny przez przypadek napatoczyli się na niego uciekający Niemcy. Nasi dali radę wycofać się bez strat.


Po nabraniu wody ruszamy na pilotażowy obszar biwakowy. Rozbijamy obóz, jemy i idziemy spać.


Noc przyjemna i chłodna, chociaż po tym wyjeździe stwierdzam, że sezon na cumulusa liteline 400 jest zakończony, jest już mi w nim za ciepło :P


Zwijamy się i ruszamy w drogę, śniadanie robimy w tym samym miejscu gdzie wczoraj nabieraliśmy wody. Kontemplujemy cisze, ładujemy baterię i odpoczywamy. Wyjazd na pełnym luzie - tak trzeba żyć ;)


Cały drugi dzień można by opisać, nieustanną wędrówką po Borach Tucholskich w przyjemnej pogodzie. Przyjemnie bo było nie za ciepło, nie za zimno. Trochę popadało, najbardziej gdy byliśmy na Zielonej Łące. Deszcz jest potrzebny więc nawet cieszyliśmy się z opadu. Pewnie gdyby nie możliwość schowania się w wiacie nasze humory były by inne.
Swoją drogą ta olbrzymia łąka robi spore wrażenie nie tylko swoimi rozmiarami, ale też ilością ptactwa, czy porostów ale i jakością powietrza. Ono jest tu krystalicznie czyste!


Po deszczu ruszyliśmy w drogę powrotną, kolejny postój zrobiliśmy na punkcie widokowym Binduga. Piękne meandry Brdy towarzyszyły nam w obiedzie. Restauracja z takim widokiem jest bezcenna.


Nasyceni i szczęśliwi ruszamy w las w poszukiwaniu miejsca na nocleg. Łatwo poszło, w gęstwinie jałowców rozbijamy naszą mandarynkę i znów odpoczywamy. Herbata na sen i do śpiwora. Miałem plan popstrykać nocne zdjęcia, ale zaczęło kropić, padać, lać, grzmieć. I tak ładowało całą noc. Więc ze zdjęć nici.



Ostatni dzień okazał się łaskawy i przywitał nas piękną pogodą. Śniadanie, kawa, chwila bujania w hamaku i ruszamy do auta.


Po drodze schodzimy w bok, by obczaić łąkę nad Brdą, która na niektórych mapach jest oznaczona jako punkt widokowy. I infrastruktury rekreacyjnej nie ma, ale widok pierwsza klasa. To miejsce aż się prosi o biwak ;) Po kilku kilometrach docieramy do auta. I tu zazwyczaj by się kończyła relacja ale nie tym razem. Wsiadamy  do buszmobilu i jedziemy zwiedzać dalej. Drogą przez las docieramy do Woziwody by przejść tam 5-cio kilometrową ścieżkę przyrodniczą. Trasa przyjemna, zwłaszcza na lekko, bez plecaków. Pogoda w kratkę ale widoki na Brdę i piękny las rekompensują wszystko. Po drodze poza rzeką widzimy też jedno z najstarszych obozowisk harcerskich w kraju, źródło rzeki, różne typy nasadzeń lasu itd. Jest to bardzo przyjemne i pouczające 5 kilometrów ;)
Wsiadamy w auto i docieramy nad Jezioro Sztuczne, by przejść się nad Jeziorka Kozie. Rezerwat, mały ale niezwykle urokliwy.
 Zarastające jezioro wytopiskowe, wyspa z sosenkami, Bajka. Co ciekawe przy jeziorku jest pomost a zaraz za nim torfowisko głębokie na 4 m!



Odpoczywamy na ławeczce, zaczyna kropić, więc zwijamy się, idziemy do auta i tak kończymy naszą majówkę w Borach. Było pięknie, przyjemnie i pozytywnie, akumulatory na jakiś czas naładowane ;)





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Kontakt

Jeśli macie jakieś pytania czy cokolwiek innego piszcie na: konradbusza@gmail.com Gdzie moje złoto?!

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpliwości i