Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Sylwestrowo - Noworoczny wypad - relacja.

Ostatni weekend 2016 roku, piękna pogoda, z lekkim minusem i pełnym słońcem, no nic, tylko spakować się i ruszyć na szlak. I tak też zrobiliśmy. Wybraliśmy się z Anią nigdzie indziej, jak w Izery, oczywiście wybraliśmy na nocleg spanie w terenie, a z racji, iż to było pierwsze podejście Ani do biwaku zimowego wybraliśmy namiot.
W środku nocy ruszamy pociągiem do Szklarskiej Poręby, oczywiście jak to PKP (polskie koleje paranormalne) nie zawiodły nas i zafundowały niemałe przygody, płonący wagon, ogrzewanie na ful, zepsute drzwi, a gdyby tego było mało, dowiedzieliśmy się, że tylko koleje regio są osobowe, a intercity nie. To ja pytam, to co to jest, towarowe???!!!!






Z ponad godzinnym opóźnieniem docieramy do Jakuszyc, tam szybkie przepakowanie, i ruszamy szybko szlakiem zielonym. Tak sobie wędrujemy, zbieramy kolejne metry, kilka razy prawie rozjechani przez narciarzy biegowych, w końcu wchodzimy na Rozdroże pod Cichą Równią. Tam multum biegaczy, a my dalej niebieskim szlakiem naginamy na miejsce docelowe. Dzięki bogu, schodząc na końską ścieżkę (kładka na niebieskim szlaku) ilość narciarzy znacznie zmalała, prawie że do zera. Tak wędrując, pierwszy postój przypadł nam na miejsce, gdzie niegdyś stała Chatka Tomaszka, gdzie pomieszkiwał nasz serdeczny przyjaciel Zbyszek - chatki już nie ma, została zlikwidowana przez lepszą zmianę :( Tu chwila odpoczynku dla pleców, łyczek czegoś do picia i dalej idziemy. Teraz zaczynamy torować trasę w dziewiczym śniegu, przecieramy szlak początkowo kawałek drogą, a po kilkudziesięciu metrach schodzimy z niej i na przełaj idąc momentami po pas w śniegu, przedzieramy się przez zarośla i docieramy nad rzeczkę, gdzie postanowiliśmy się ulokować na nocleg.







Chwilkę idziemy wzdłuż koryta, przechodzimy w bród i docieramy na piękne miejsce noclegowe. Zbieramy drewno na ognisko, przygotowujemy miejsce, rozbijamy namiot i rozkładamy śpiworki. Tak sobie chwile siedzimy przy ognisku, pijemy herbatkę i dość szybko idziemy spać, gdyż nieprzespana noc i cały dzień marszu dały nam się w kość.
Zresztą sama noc też dała nam bobu, bo zamiast prognozowanych -3*C dowaliło nam -12*C, a odczuwalna to nawet -15*C, czyli extrem mojego śpiwora. Trzęsąco, ale całkiem miło udało się spać, przynajmniej mi, bo Ania to niestety troszku wymarzła, ale i tak dzielnie dała radę w walce z chłodem. Szczerze, to niejeden facet zacząłby piszczeć, że mu zimno itd., a ona nic, tylko że zimno, ale i tak jest super.






Rano - no dobra nie takie rano, bo wstaliśmy dopiero po 9 - ognisko, śniadanko, zwijanie obozu, czekanie na słońce, co by się ugrzać.  Dopiero koło 11 wyruszyliśmy dalej. I tak kilka kilometrów przez las, przez torfowiska, zamarznięte strumienie. Dochodzimy do drogi, również zasypanej śniegiem, i przedzierając się dalej dochodzimy znów do niebieskiego szlaku i ruszamy nim tym razem w stronę kopalni. Po drodze spotykamy znajomego Kubę (istny harpagan) zapieprzającego boso, tak, boso, bo jak sam twierdzi trza się hartować ;) Chwila rozmowy i każdy leci w swoją drogę, on na Chatkę Górzystów, a my na Kopalnie.















Po kilku godzinach dotarliśmy do kopalni. Piękne widoki, kupa lodu, trochę zdjęć i ruszamy dalej, bo czas nas goni. Idziemy, idziemy, widzimy piękny zachód słońca (ostatni w tym roku) i docieramy na Wysoki Kamień. Tam też kilka zdjęć i piękne widoki. Już w dość sporej szarówce schodzimy i wędrujemy żółtym szlakiem,

I tak już prawie po ciemku idziemy, szukamy miejsca. Nic. Nigdzie nie ma żadnej miejscówki. W końcu tuż pod Czarną Górą udało nam się znaleźć kawałek płaskiej powierzchni przy samym szlaku. Z racji, że tej części Izer aż tak nie znam, postanowiłem, że nie ma sensu cisnąć, bo dalej może nie być żadnego miejsca pod namiot (jednak były fajniejsze miejsca, o czym przekonaliśmy się następnego dnia). Tak więc szybkie rozbicie, nazbieranie nieco opału i czekamy na Nowy Rok. Wada, że przy szlaku, no ale co zrobić, nie ma czasu, ani sensu ryzykować, że zostaniemy z palcem w dupsku. I tak sobie siedzimy, ogarniamy, przechodzi trochę osób, gratulują, życzą super nowego roku, mówią, że jesteśmy ich bohaterami itd. Bardzo sympatyczni, już po północy jedni, przechodząc stwierdzili: NAMIOT? OGNISKO? KUR.... BEAR GRYLLS - haha, tak było, serio :D

Koło 9 przyszedł Kuba (ten co wcześniej boso szedł), zatrzymał się na chwilę przy nas, zjedliśmy Skrzydło Preppersa (swoją drogą super konserwa, wygląda tandetnie, ale mega smaczna), trochę pogadaliśmy. My zostaliśmy, a Kuba powędrował dalej do Chatki Górzystów, gdzie miał zamiar spędzić sylwka. Tak też kończy się 2016 rok. Nocą, mimo że również zimną (-12*C) nie zmarzliśmy, wręcz było nam całkiem przyjemnie :)









Rano pobudka, ognisko, ciepłe śniadanko, zwijamy obóz i ruszamy już na dół. Pierwszy dzień 2017 roku równie piękny jak końcówka 2016, ciepło, słońce i piękne widoki. Na luzie sobie maszerujemy, podziwiamy widoki, robimy fotki i bez pośpiechu docieramy do Zakrętu Śmierci. Widoki, znów nieco fotek, chwilka odpoczynku i po jakichś 20 minutach ruszamy dalej czarnym szlakiem. Przechodzimy sobie przez las, mijamy bunkier, po chwili las wygląda nie jak zimowy, ale jak późna jesień, a jeszcze po kilkunastu metrach prawie nic śniegu nie było widać, dosłownie jak wiosna.
Im niżej schodzimy tym mniej śniegu, mijamy sztolnie, w której Walończycy wydobywali piryt, i po kilkunastu minutach docieramy na dworzec Szklarska Poręba Dolna. Tak właśnie kończy się nasz sylwestrowo-noworoczny wypad. Było fajnie, zimno, intensywnie i pięknie.









Komentarze

  1. Więcej na plecy to się nie dało załadować ?
    Połowa to pewnie sprzęt do fotografowania co

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dało dało ale miejsca już w plecaku nie było ;) i fakt sporo majdanu fotograficznego ale i biwakowego, jednak zima to zima. ale i tak waga przystępna bo niecałe 19kg z wodą jedzeniem szpejem i foto

      Usuń
    2. No jak 19kg to w miarę na foto wydaje się więcej

      Usuń
    3. Mój 12 z hakiem ;)

      Usuń
    4. No ten Konrad to cię nie oszczędza

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawia mnie, dlaczego Polacy zimą brną w śniegu po kolana albo i po pas. Jak jest śnieg, to pomyka się na nartach.

    Śpiworki najlepiej kupować parami - jeden z zamkiem prawym, drugi z lewym. Potem się je łączy i jest dużo cieplej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nart nie mieliśmy, ale spokojnie i na narty i na rakiety w tym roku czas przyjdzie ;) no co do śpiworka to narazie kompletujemy szpej dla Ani ;) ale bedziemy tak robić jak mówisz ;)

      Usuń
  4. Połączone śpiwory dla kobiety która jest zmarzluchem to świetna sprawa, przetestowane podczas tego sylwestra ;]

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Kontakt

Jeśli macie jakieś pytania czy cokolwiek innego piszcie na: konradbusza@gmail.com Gdzie moje złoto?!

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpliwości i