Przejdź do głównej zawartości
Postaw mi kawę na buycoffee.to

Pierwszy wyjazd Ryśka -IZERY




Na samym początku wyjaśnię o co chodzi z tym Ryśkiem. Część z was pewnie widziała reklamę herbaty z małymi miśkami. I właśnie z tej że herbaty w moje ręce trafił mały miś o imieniu Rysiek(tak pisało na opakowaniu). Widziałem jak wielu podróżników czy wspinaczy zabiera ze sobą jakiegoś pluszaka. Motywy są różne, dla niektórych to talizman, inni zabierają  coś takiego dla towarzystwa inni dla śmiechu. Mną kierował ten ostatni powód.
 Wróćmy jednak do wyjazdu. Wtedy gdy większość ludzi szykowała się do pójścia na groby my zaczęliśmy szykować się do wyjazdu w góry,oczywiście Izerskie.  Na miejscu byliśmy nieco później niż zakładaliśmy a to dlatego,że drzemka która miała trwać max godzinę trwała aż 2godziny. Fakt faktem wyspaliśmy się i w góry ruszyliśmy już o 7,30.
Ruszyliśmy ostrym podejściem w kierunku niebieskiego szlaku  i już po chwili  zeszliśmy z cholernego asfaltu na kamienista drogę,po której wiedzie niebieski szlak. Pierwszy postój  przypadł na wite przy źródle Adamsa.  Po kilkunastu minutach ruszyliśmy dalej. Po kilkuset metrach znów wyszliśmy na asfalt-tak swoją drogą nie wiem jaki inteligent wpadł na pomysł wyasfaltowanie gór.  Kolejny postój w tzw. zielonej budzie  po jakimś kilometrze. A  dalej już bez postojów do chatki Tomaszka. Tam dość długi postój bo ponad 2 godziny. Przy chatce odbył się test kuchenki spirytusowej która okazała się kompletna porażką.
 Po 2godzinach nie zagotowała kubka wody. No ale cóż zrobić  gdy już byliśmy gotowi do dalszej wędrówki zobaczyliśmy mysz. Która była naprawdę przyjazna i ładna w porównaniu do tych miejskich. Po obowiązkowej sesji fotograficznej ruszyliśmy dalej niebieskim szlakiem do nieoznaczonej drogi i dalej nią do kobyłki. Kobyłka to mała rzeczka ale za to bardzo malownicza. Gdy do niej doszliśmy poszliśmy jej brzegiem  do miejsca w którym zamierzaliśmy rozbić obóz.  Po drodze w kilku miejscach musieliśmy się nieźle nagimnastykować  by przedrzeć się przez gęsty las. Utrudnieniem wędrówki w tym miejscu jest fakt,że zbytnie odejście od rzeczki możne się dla nas skończyć kąpiel w torfowisku. Ale nie w takim płytkim gdzie najwyżej wlecimy po kolana ale w takim po szyje albo głębiej. No ale jak to się mówi co nas nie zabije to nas wzmocni to po kilkudziesięciu minutach i kilkunastu przeprawach z jednego brzegu na drugi docieramy do urokliwego miejsca idealnego na nocleg.  Tym razem nie użyliśmy typowego schronienia jakim jest namiot czy trap. Ale połączenie tych dwóch typów schronień. Trap FN ork rozwiesiliśmy między drzewami  użyliśmy jeszcze trzech kijków trekkingowych dla zwiększenia komfortu. Pod trapem zrobiliśmy sama sypialnie od  namiotu Coleman Bedrock .  Patent zapewnia bardzo duży komfort.

Po rozbiciu obozu rozpaliłem ognisko i  zacząłem pichcić obiadek. No i to nie byle jaki ale 5 kaszanek z cebulką na dwie osoby. Jedyne czego brakowało to musztardy no ale liczy się każdy gram. Po bardzo sytym posiłku  mogliśmy się byczyć ale już o 6 leżeliśmy w śpiworach a niedługo potem poszliśmy spać. Cało nocna podróż dała nam w kość.
Rano wstaliśmy dopiero o 9. A krótko po przebudzeniu  zaczęło mżyć. Deszcz nie był mocny i nie stwarzał problemu z rozpaleniem ogniska. Więc po kliku minutach mieliśmy ciepłe śniadanie. Niestety deszcz przybierał na sile, dlatego zwinęliśmy sypialnię i na ceracie usiedliśmy pod trapem. Czekaliśmy aż deszcz się uspokoi dobre kilka godzin ale nic nie zapowiadało poprawy.  Dlatego spakowaliśmy wszystko i ruszyliśmy w dalszą drogę. Początkowo szliśmy po swoich śladach, ale już  po kilkuset metrach doszliśmy do starej ścieżki. Dalej nią ruszyliśmy w kierunku bliżej nieznanym, jedyne co wiedzieliśmy to to,że powinna ona nas doprowadzić do jeleniej łąki. Droga była naprawdę błotnista w niektórych miejscach gdyby nie kępy trawy i jakieś belki czy kamienie brodziło by się w błocie po kolana. A zejście z niej mogło by się skończyć nawet utonięciem w torfowisku. Dodatkowo deszcz nie ułatwiał nam życia, w sumie to nie był deszcz a ulewa z silnym wiatrem i gęstą mgłą.  Musze przyznać,że droga ta jest wymagająca ale bardzo ciekawa. Nie dość,że  wszędzie błoto w mniejszych lub większych ilościach to musieliśmy jeszcze przekroczyć kilka małych strumyczków o szerokości góra 1,5m ale i dwie rzeczki o szerokości dobrych kilku metrów. Gdyby nie kamienie to bez brodzenia w wodzie by się nie obyło. Po dobrych kilku kilometrach droga się polepszyła i już nie było ryzyka brnięcia w błocie.
 Doszliśmy do  krzyżówki na której źle poszliśmy i wyszliśmy w zupełnie innym miejscu a nad Izerą.  Tam krótka ocena sytuacji czy idziemy do Jeleniej Łąki i stamtąd do Chatki Tomaszka gdzie zamierzaliśmy scedzić nocleg czy od razu skierować się do chatki najkrótszą drogą. Fakt,że pogoda  była straszna ciągle lało tak wybraliśmy dłuższą trasę i wzdłuż Izery doszliśmy do schroniska Orle.  Tam krótki postój i przeczekanie najgorszej ulewy. No i dalej w drogę na rozdroże pod cichą równią. Jest tam budowana nowa wiata na wzór Skandynawskich. Fakt zapowiada się naprawdę ciekawie,trawa na dachu wszystkie ściany obite belkami. Bardzo ładnie to może wyglądać. Na szczęście gdy tam doszliśmy deszcz ustał i mimo,że musieliśmy siedzieć na zewnątrz(przy wiacie coś robili robotnicy) Po chwili w dalszą drogę i już po kilku kilometrach byliśmy u celu naszej wędrówki. Niestety po drodze deszcz znów zaczęło padać.

Zrobiliśmy sobie tam obiad i niewiele więcej mogliśmy zrobić więc rozłożyliśmy co nieco do suszenia  i weszliśmy do śpiworów. Spałem w śpiworze o komforcie -11 miałem na sobie tylko koszulkę termoaktywną bluzę techniczną do tego spodnie softie. A o 3 w nocy obudziłem się z powodu gorąca i musiałem się rozebrać do samych gaci!
Jest jedna zaleta tej pobudki mogliśmy zobaczyć piękne rozgwieżdżone niebo. Napawało ono optymizmem,że  jutro nie będzie padać. Niestety padało cały ostatni dzień. Podczas drogi powrotnej udało nam się utrzymać niezłe  tępo i już o 12,20 byliśmy przy aucie.
Najgorsze,że deszcz uniemożliwiał robienie zdjęć,więc ten wyjazd był ubogi w relacje fotograficzną. Jednak już za 5dni kolejny wyjazd.
Mam nadzieje,że suchszy.
Więcej zdjęć tu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Góry Bucegi i ich tajemnice

 M imo sporego opóźnienia przez zabawy w offroad zwykłym SUVem, dotarliśmy w góry Bucegi. Piękne pasmo, skrywające wiele tajemnic i ciekawostek. Według niektórych badaczy tereny te zamieszkiwała nieznana cywilizacja i to podobno jeszcze ta sprzed wielkiego potopu - Atlantydzi, a może kosmici? Tego jeszcze nikt nie wyjaśnił. Ale jedno jest pewne, według wielu publikacji góry te coś kryją, coś co jest silnie pilnowane przez rząd rumuński, amerykański i Watykan!  W góry dotarliśmy późnym popołudniem, więc nie tracąc czasu, błyskawicznie ruszyliśmy w teren, by zobaczyć sfinksa i nie tylko. Od parkingu towarzyszył nam bardzo sympatyczny psiak, mały kundelek, bał się i nie dał się pogłaskać, ale dzielnie szedł cały czas obok nas. Góry Bucegi są piękne, skały, łąki, sporadyczny śnieg i silny wiatr towarzyszą nam cały czas, aż do samej skały, która nosi nazwę sfinks. Skała faktycznie przypomina pod pewnym kątem sfinksa. Ale ciekawsza jest teoria, skąd ten kształt. Jest bowiem pewna grupa ludzi

Kontakt

Jeśli macie jakieś pytania czy cokolwiek innego piszcie na: konradbusza@gmail.com Gdzie moje złoto?!

Blahol BIG ONE nerka idealna?

 D ziś mała recenzja, a może i bardziej opis produktu polskiej manufaktury kurierskiej, bo chyba tak można mówić o firmie BLAHOL . Nerka Big One to najlepsza tego typu torba do jazdy rowerem, której używałem. Służy mi w mieście, na wycieczkach i służyła w trakcie pracy, gdy jeszcze jeździłem jako kurier rowerowy. Warto wspomnieć, że nie jest to zwykła mała nerka na EDC itd. To nerka olbrzymia, można rzec, że wątroba. Długo szukałem czegoś na tyle dużego, by zmieścić: książkę, dokumenty, pompkę, jakieś klucze/narzędzia, coś do jedzenia i doczepić hamak podczas krótkich wycieczek rowerowych, opcjonalnie miała też służyć do przewożenia aparatu razem z obiektywem 70-200! Szukałem, szukałem i znalazłem w ofercie firmy BLAHOL. Nerka BIG ONE daje radę w każdej powierzonej jej misji. Można wygodnie przewieźć cały podręczny majdan czy to nad tyłkiem, czy przekątnie na klacie niczym kołczan prawilności.  Napisałem do Blahola z kilkoma pytaniami - super kontakt, rozwiane wszelkie wątpliwości i